
Lusia to jest mój pierwszy kot (do tej pory psy, równolegle w domu królik, w stajni konie), więc biorąc ją ze schroniska byłam pełna obaw, nie planowałam niepełnosprawnego kota, ale nie mogłam już z niej zrezygnować. Bałam się, czy nie będzie miała problemów z poruszaniem się, itd. Nic bardziej mylnego, faktycznie w wolniejszych chodach widać, że utyka, jednak w miarę nabierania tempa to już zasuwa jak rakieta z turbodoładowaniem

