Sprawa wygląda tak: właściciel podobno musi kota oddać i jeśli mu nie znajdzie domu, to kot trafi do schronu

Bonifacy jest spokojny, zdrowy, zaszczepiony, ale nie słyszy...
Właściciel płakał koleżance w słuchawkę, a teraz gada o schronisku

Ja nie mogę kota wziąć, bo sama oswajam w klatce dzikuskę i przez to w domu dość napiętą sytuację... I 12 sztuk na stanie...
Ale może Wy coś mi doradzicie?