PixieDixie pisze:No to naturalne ze Mala w stosunku do ciebie jest inna niz w stosunku do innych domownikow

W koncu wybrala Ciebei a reszta to przymusowy dodatek

U nas tak z Pixiorem jest

Maz to ukochany czlonek rodziny a ja to "no ewentualnie toleruje".
U nas wygląda to tak - wśród domowników Lady najbardziej lubi mnie (a może nawet kocha?

). To do mnie przychodzi gdy ma ochotę na pieszczochy i tylko ja mam zaszczyt słyszeć jej traktorek. Ostatnio nawet zasnęła mi na ręce

.
Moją mamę lubi, czasami daje jej się pogłaskać, a gdy dłużej nie ma mnie w domu, to zdarza się, że sama przychodzi domagać się głaskania.
Z kolei mojego tatę lubi chyba najmniej. Przez pewien czas traktowała go jak drapak, gryzak i nakręcaną zabawkę w jednym

. Co przyszedł do domu to ona od razu zaczynała na niego skakać, a gdy próbował wziąć na ręce - od razu gryźć. Ale tata sam do tego doprowadził, bo cały czas bawił się z nią w zapasy ręką i Lady zaczęła go kojarzyć tylko z tym

. Teraz jest już lepiej - raz w tygodniu pozwoli wziąć mu się na ręce i pogłaskać, ale nie częściej

. No i już go tak nie atakuje, ale czasem jeszcze ugryzie dla zasady.
Możliwe, że będzie miała cięcie boczne, ale lepiej się zapytaj. Niektórzy weterynarze twierdzą, że kaftanik nawet przy kastracji tradycyjnej nie jest potrzebny, o ile kotka nie będzie się przesadnie interesowała raną

mir.ka pisze:teraz jeszcze Daisy, ale mam nadzieję ,ze jej się nie będzie spieszyć
A kiedy chcesz sterylizować Daisy? Jak jej siostrzyczka tak szybko dojrzała to nie wiadomo czy i ona też szybko nie dojrzeje
Lady dostała już ostatni posiłek przed kastracją i jutro na godzinę 8:00 musimy być u weterynarza. O dziwo aż tak strasznie się nie stresuję, największy stres czeka mnie jutro. Dobrze chociaż, że weterynarz zaufany i to mnie nieco uspokaja. Nie słyszałem jeszcze ani jednego złego słowa na niego, wręcz przeciwnie - kogo się nie spytam to zachwala. Ja sam mam dobre zdanie o nim i zgadzam się z tym, że to najlepszy weterynarz u nas w mieście.
Lady dzisiaj przeszła samą siebie


Zaczynam nabierać przekonania, że dla tego kota nie ma rzeczy nie możliwych


A na koniec położyła się i sobie leżała
