Strasznie ponuro dzisiaj, popaduje sobie, ale zdążyłam przed deszczem podjechać do kotów.Była tylko Jadzia, Sowa się nie zjawiła.W śmietniku też pusto, ale zostawiłam tam suchą karmę.Miałam podjechać pod blok, gdzie marmur i buro-białe dostają jeść, ale miałam szalony dzień, spieszyłam się bardzo i zrezygnowałam.
Tyle mam spraw na głowie, że zaczynam już być roztargniona na maksa.Kupiłam mięso dla hucianych kotów, zapłaciłam, grzecznie podziękowałam, pożegnałam się i... wyszłam bez zakupów.Kilka godzin potem wstąpiłam do sklepu i odzyskałam zostawiony towar

W sklepie zoologicznym dałam banknot 50 zł, pani poszła na zaplecze rozmienić, a ja do wyjścia bez reszty.Pani mnie zawróciła.Takie rzeczy mi się przytrafiają.W dodatku jakieś koszmarnie wysokie rachunki za światło i wodę mi przyszły, wszystko chyba przez to rozbite lustro

Jak ma tak być przez siedem lat to przyjdzie się załamać
