Ja nie wierze, ze jej juz nie ma.
Ze nie przyjdzie do mnie w nocy na masaz brzuszka.
Ze nie dostane juz od niej buziakow, nie pobawimy sie w lapanie cieni, nie przyniesie mi ukochanej pileczki.
Slysze jej gruchanie i cieniutkie piski, wszedzie ja widze...
Mam nadzieje ze nie meczyla sie przed smiercia.
Dobrze, ze umarla na ulubionym balkonie, a nie u weta na stole...
Gdy tylko zauwazylismy ze ma problemy z oddychaniem, niewidzace oczy to chcielismy jechac do weta. Nie zdazylismy.
Ja nie wiem jak dam sobie bez niej rade.
Przezyla z nami ponad 2 lata i byla kochana ponad wszystko...
Ale dlaczego tylko 2 a nie 20
Wiem tylko, ze teraz musimy bardzo zadbac o pozostale koty.
W pn zrobimy testy Totoro i Kupidkowi...