Witam moj kotek umiera

Rozmowy o chorobach onkologicznych u kotów
Regulamin działu
Uwaga! Porady na temat leczenia udzielane są na podstawie pk.13 regulaminu forum.

Post » Sob sty 28, 2017 12:21 Witam moj kotek umiera

Witam, jest to moj pierwszy w zyciu pobyt na forum dla kotow. Aktualnie posiadam JESZCZE kota, dlaczego jeszcze? Wlasnie sobie powoli umiera :( Moj kochany kocius "Pikuś" 10 latek nigdy w zyciu nie chorowal do tego momentu. Jakies 2 tygodnie temu kocius nam sie "przytkal" a raczej tak myslelismy, nie chcial zbytnio jesc i nie mogl sie zalatwic :!: No to jak juz tak po 4 dniach widzimy, ze mu sie nie polepsza idziemy do weta i przypisal nam olej parafinowy. Faktycznie pomogl i wreszcie po 2 dniach sie zalatwil. Bolo widac kule siersci, to my zadowoleni, ze kociusiowi wszystko okej zyjemy dalej. Niestety cos z nim nadal bylo nie tak nie chcial jesc zbytnio byl taki osowialy i nie mial energii, doszedl jeszcze jeden problem... zaczal niesamowicie duzo pic. Czyli jedziemy znowu do weta i tam sie okazalo, ze jest zolty :!: Co wskazuje na problem z nerkami, myslalam ze cukrzyca jednak po zbadaniu krwi cukier w normie. Troszke wtedy sie ucieszylam, bo wiem ze cukrzyca jest nieuleczalna. Panie pobraly mu krew i na drugi dzien musielismy jechac po wyniki. Moi rodzice pojechali beze mnie, poniewaz bylam w szkole. Kiedy przyjechalam okolo 16 moja mama powiedziala mi, ze kicius ma raka watroby az 4cm i 1,5cm w jelicie. Swiat sie dla mnie zawalil, moj ukochany jedyny kocius bedzie musial odejsc :placz: Nie moge sie pozbierac wiem, ze jeszcze troszke z nami pobedzie, ale jego osobowosc juz umarla... Nie bawi sie, nie przychodzi zawsze kiedy przychodze ze szkoly, nie chce ze mna spac woli byc sam... Teraz plaxze bez przerwy od wczoraj, kot dostal 10 zastrzykow wspomagajacych w tym sterydy, pani doktor powiedziala ze po tym powinien poczuc sie lepiej byc bardziej energiczny itp. Jednak pikus czuje sie coraz gorzej, nie widac u niego poprawy i nic nie zjadl dzisiaj. Wiem, ze trzeba bedzie go uspic, zrobimy to jednak w domu aby sie nie stresowal i odszedl w miejscu w ktorym zyl przez cale swoje zycie. Pytanie jak mu ulozyc jego ostatnie poslanie, widzialam, ze kladzie sie kwiatki wokol tego miejsca jednak nie wiem na czym to polega, jakby ktos mogl mi powiedziec. Nie moge sie pogodzic, ze to jego pierwsza i ostatnia choroba, nigdy nie chorowal zawsze byl zdrowu a tu takie cos. Jedno wiem, ze nie moglismy dla niego nic zrobic, rak jest w miaszu watroby dlatego gdybysmy to wczesniej wykryli byloby wiecej zaloby. Nie wydaje mi sie, ze go jakos boli bo normalnie chodzi pije tylko nie ma energii i zazwyczaj tylko sobie spi. Dalam mu jego ulubiona myszke zeby byla przy nim, chcialam sie z nim pobawic bylo widac zainteresowanie jednak brac sil sprawil, ze tylko obserwowal. Jest mi go strasznie zal nienawidze tego uczucia a gorzej bedzie przy usypianiu. Prosze jakies rady co zrobic w jego ostatnim dniu zycia. Caly czas mysle o tym jak sie z nim bawilam, jak rano biegal energicznie i mialczal po calym domu, jak ze mna spal pod koldra caly wyciagniety i zrelaksowany albo zakladal torbe po prezentach i obijal sie po calym domu :) Jednak teraz jedyne co robi to spi, pije, wyproznia sie... nie chce do mnie przychodzic nie reaguje juz na zawolania. Wiem ze jego koniec jest blisko ale nie moge o tym myslec ma 10 lat w sumie to 10,5 lat. Prosze o jakies slowa pocieszenia, ze bedzie mu tam lepiej... takze jak ulozyc mu ostatnie poslanie albo jakies kwiatki (nie wiem na czym to polega moze sa jakies "rytualy") i co mam mu powiedziec w ostatnich dniach aby chociaz poczul ze go kochamy najmocniej na swiecie. Za odpowiedzi (jak jakies beda) dziekuje.
Ostatnio edytowano Pon lut 20, 2017 20:01 przez Danera, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek
Pikuś 2006-2017r. 13:25 na zawsze w moim sercu (*)

Danera

Avatar użytkownika
 
Posty: 67
Od: Sob sty 28, 2017 11:50

Post » Sob sty 28, 2017 15:55 Re: Witam moj kotek umiera

Danera, wiem jak się czujesz, przeżywałam taką sytuację niejeden raz.
Odpowiadając na pytanie o rytuały - nie ma żadnych. Powiesz mu to co napisałaś, że go kochasz i to co serce Ci podyktuje. Postaraj się teraz nie pokazywać po sobie smutku. Koty odbierają nasze nastroje.
Proszę, obserwuj kotka i nie pozwól przedłużać jego cierpień. Koty są znane z tego, że ukrywają ból, dlatego kiedy przestają to robić często jest za późno na ratunek.
Trzymaj się jakoś i pamiętaj, że kotek przeżył z Tobą aż 10 szczęśliwych lat :1luvu:

Alija

 
Posty: 2207
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 28, 2017 16:51 Re: Witam moj kotek umiera

Dziekuje, ze ktos postanowil mi odpowiedziec. Wiem, ze powinnam nie pokazywac po sobie smutku i rospaczy jednak jak na niego patrze nic nie moge poradzic. Kotkowi juz wystaje lekko kregoslup mozna wyczuc kazdy kreg, powoli przestaje jesc ale nadal pije. W poniedzialek ma dostac jakis antybiotyk, ale jak juz pisalam no nawet sterydy mu nie pomogly. Teraz siedzi na "chlebka" i wegetuje, chcemy go uspic w ten piatek w domu. Wydaje nam sie, ze juz leki mu nie pomoga wiec po co go meczyc zastrzykami ktore tylko go stresuja... Nie moge sie pogodzic z mysla, ze nikt nie bedzie ze mna spac albo jak bede plakac nikt nie przyjdzie..
Ostatnio edytowano Sob lip 29, 2017 16:34 przez Danera, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek
Pikuś 2006-2017r. 13:25 na zawsze w moim sercu (*)

Danera

Avatar użytkownika
 
Posty: 67
Od: Sob sty 28, 2017 11:50

Post » Sob sty 28, 2017 17:37 Re: Witam moj kotek umiera

Czy to dobry pomysł czekać do piątku? Jeżeli kot cierpi, to niewyobrażalnie wiele godzin tortur. Pomyślcie o tym. To straszliwie długie umieranie...

Alija

 
Posty: 2207
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 28, 2017 17:54 Re: Witam moj kotek umiera

Chcemy czekac az do piatku zeby sie nim nacieszyc, dostanie jeszcze leki wiec zobaczymy. A w piatek najlepiej bo nie bede w stanie ruszyc sie z domu po takiej stracie ;(
Obrazek
Pikuś 2006-2017r. 13:25 na zawsze w moim sercu (*)

Danera

Avatar użytkownika
 
Posty: 67
Od: Sob sty 28, 2017 11:50

Post » Sob sty 28, 2017 19:40 Re: Witam moj kotek umiera

Nie pozwól mu długo cierpieć, pomóż mu odejść. Nie wiem, czy jest jest sens czekać do piątku.
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13552
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Sob sty 28, 2017 19:47 Re: Witam moj kotek umiera

Niecałe 3 tygodnie temu pożegnałam moją Inkę. Też miała 10 lat i też odeszła na nowotwór. Mogłam nalegać na wybudzenie jej po operacji, pozwolić jej na kilka dni życia. Ale nie zrobiłam tego. Boli jak cholera, ale wiem, że tak było najlepiej dla Inki: odeszła bez bólu.

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob sty 28, 2017 20:50 Re: Witam moj kotek umiera

Danera, sprawiłaś, że się popłakałam :(.
To straszne, kiedy kotek odchodzi, ale jeszcze straszniejsze jest pozwalanie mu cierpieć. Jeśli kotek nie rokuje, nie przedłużajcie mu bolesnej agonii.
Na szczęście w przypadku zwierząt prawo zezwala na eutanazję, czy dobrą, humanitarną śmierć. Wiem, łatwo powiedzieć. Sama walczyłam o kotkę wiele miesięcy, patrzyłam jak chudnie, jak się ukrywa... Narażałam ją na setki nakłuć z różnymi lekami...
Decyzja, którą pewnego dnia podjęłam była najtrudniejsza w moim życiu.
Ale uwierz mi, kiedy było już po wszystkim odczułam ogromną żal, ale tez ulgę. Ze moja kochana kicia już nie cierpi, już non stop nie wymiotuje, juz nie dręczą ją potworne biegunki, nie odwiedza codziennie lekarza.
Do dzis za nią płaczę ( np. teraz) a minęło prawie trzy lata.
Takie jest życie, po prostu kiedyś się kończy. Ważne, że miała z Wami naprawdę dobrze. NIE POZWÓLCIE JEJ CIERPIEĆ! Nie zasługuje na to!

rysiowaasia

 
Posty: 2110
Od: Nie sty 30, 2011 17:47

Post » Sob sty 28, 2017 22:19 Re: Witam moj kotek umiera

Nacieszycie się patrzeniem na kota który cierpi? To bardzo egoistyczne podejście, nawet okrutne. Teraz najważniejsze jest jak się czuje kot, nie Wy. Gdybyście go kochali, nie pozwolilibyście mu cierpieć.
Nie wiem, jak poradziłabym sobie z poczuciem winy wiedząc, że przeze mnie kot cierpiał dużo dłużej niż to konieczne. Ja jechałam z kotem w nocy do całodobówki, żeby skrócić ból nie o dni, ale o godziny i minuty.
Dziwnie czytać o planowanym zakupie innego kota, kiedy ten jeszcze żyje.
Żałuję, że odwiedziłam ten wątek...

Alija

 
Posty: 2207
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Sob sty 28, 2017 23:07 Re: Witam moj kotek umiera

Przepraszam, ze pisze o zakupie nowego kota, jedynie chcialam sie zapytac czy to jednak dobry pomysl przygarniecia nowego za kilka miesiecy. Tego najwspanialszego kota nikt nigdy nie zastapi podkreslam nigdy. Byl jedyny w swoim rodzaju... czytalam duzo na tym forum i poprostu sie zasugerowalam, bo wszyscy pisali, ze nowy kot moze ukoic cierpienie zmarlego. Tez nie chcemy aby sie meczyl niestety jego stan sie pogorszyl z dnia na dzien dlatego pisalam o piatku. Kotek wczoraj zachowywal sie normalnie, reagowal, patrzyl co sie dzieje jadl nie duzo ale jadl pil jak zwykle. Dzisiaj takze bylo okej nie widzialam symptomow bolu nawet myslalam, ze mu sie poprawilo, az do 22... jego stan pogorszyl sie nagle gdy zjadl troszke jedzonka, jego zrenice nie reaguja na lekkie machanie reka, jego wzrok jest nieobecny a najgorsze jest to, ze juz lekko ucieka od mojej mamy (zawsze gdy byla okazja i mama lezala w lozku pchal sie do spania) bierzemy go aby sie z nim chociaz troche pozegnac oczywiscie nic na sile, pobyl jakies 10 minut i zeskakiwal dlatego pozwolilismy mu isc. Dobrze, ze jeszcze sie mie chowa ale wiem, ze to juz niedlugo... nie chce abyscie mysleli, ze jakis gnoj przyszedl na forum nie ma pojecia o kocie i chce go zameczyc bo nie umie sie pogodzic ze smiercia. Faktem jest to, ze nigdy nasz Pikus nie chorowal zawsze zdrowy jak ryba, dlatego tez stad moja niewiedza. Jednak jak mowie jego stan nie byl az taki zly i pisalam o jego odejsciu w piatku ale nagle mu sie pogorszylo dlatego zadecydowalismy, ze oddamy go w kocia kraine szybciej aby nie cierpial. Przepraszam za jakiekolwiek oburzenie moja osoba, nie chce zeby sie meczyl a do godziny 22 bylo wszystko dobrze nawet mu sie polepszylo... ale to bylo krotkie szczescie :(
Obrazek
Pikuś 2006-2017r. 13:25 na zawsze w moim sercu (*)

Danera

Avatar użytkownika
 
Posty: 67
Od: Sob sty 28, 2017 11:50

Post » Sob sty 28, 2017 23:36 Re: Witam moj kotek umiera

Danera, dziękuję za ostatni post. Przyznaję, że oceniałam Cię jako samolubną dziewczynę, martwiącą się głównie o swoje samopoczucie. Dobrze, że się pomyliłam. Wierzę teraz, że zrobicie wszystko, żeby kotu w porę ulżyć. Trzeba pamiętać, że niełatwo poznać, czy kot czuje ból. Przy chorobie nowotworowej trzeba założyć, że tak.

Nowy kot jest bardzo dobrym pomysłem, kiedy poczujesz, że już na to czas. Co to za życie bez kota...

Alija

 
Posty: 2207
Od: Czw maja 19, 2016 6:12
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie sty 29, 2017 2:18 Re: Witam moj kotek umiera

Smutne to bardzo :cry: Danera trzymaj się.
Obrazek

KITKA[*]28.03.2011 ŻUCZEK[*]17.04.2013 BUNIA[*]30.03.2015 BUBA [*] 12.10.2015 ZUZIA[*] 14.01.2018
RUDY MIŚ [*]1.08.2019 MAŁA[*] 11.04.2020

Do zobaczenia nasze kochane

ankacom

 
Posty: 3873
Od: Wto wrz 14, 2010 17:23
Lokalizacja: Białystok

Post » Nie sty 29, 2017 6:25 Re: Witam moj kotek umiera

Trzymaj się dziewczyno, bo to trudny czas. Ale innej decyzji nie można podjąć, trzeba pomoc mu odejść za Teczowy Most.
A nowy kot w odpowiednim czasie to dobry pomysł, o ile nie będziesz porównywać go do Pikusa.
Obrazek

miszelina

Avatar użytkownika
 
Posty: 13552
Od: Nie maja 06, 2007 13:31
Lokalizacja: Krakow

Post » Nie sty 29, 2017 7:01 Re: Witam moj kotek umiera

Danera pisze:Chcemy czekac az do piatku zeby sie nim nacieszyc, dostanie jeszcze leki wiec zobaczymy. A w piatek najlepiej bo nie bede w stanie ruszyc sie z domu po takiej stracie ;(

Przykro mi,że tak sie dzieje. Czasem tak bywa i trudno poradzić sobie ze stratą. Wielu z nas przeżyło takie chwile. Bolało i boli. Trzymaj się.
Jesteś młoda i przemyśl co napisałam.
Ale jeszcze bardziej mi przykro ,że piszesz o sobie i nacieszeniu się kotem. Oraz o tym ,że nie będziesz mogła funkcjonować po stracie kota dlatego piątek jest najlepszy. Choć rozumiem to częściowo. A co z jego cierpieniem? On nie powie ,że go boli tylko może leżeć bez ruchu. Koty mają wielką tolerancję na bół. Z opisu widać ,że sytuacja nie jest "ciekawa" i kot musi bardzo cierpieć. Przemyśl sobie możliwość pożegnania się z nim na tyle wcześnie by zaoszczędzić mu cierpienia. Tutaj nie o ciebie chodzi tylko o twego przyjaciela.
Z reguły wyznają zasadę, że dopóki kot samodzielnie je, pije i kuwetkuje (w przypadku beznadziejnych chorób) to jest z nami. Jak to się kończy to nasz czas z nim także. Często choroba postępuje nagle i w ciągu dosłownie kilku godzin kotu się pogarsza. Do weta często wtedy daleko lub nie jest czynny. Brak kogoś do pomocy by zawieźć. Tysiące przeszkód... A kot umiera w mękach na twych oczach i tylko to wspomnienie w tobie zostanie. I wyrzut sumienia.
Daj mu odejść w jego czasie. A nie swoich planach. To tak nie działa.
Kota żal strasznie bo jak widac nie on jest najważniejszy.
Pomyśl prosze i zerknij na niego a nie na siebie.
Obrazek

Dla naszych Słoneczek [*] Kochamy i tęsknimy.

ASK@

Avatar użytkownika
 
Posty: 56097
Od: Czw gru 04, 2008 12:45
Lokalizacja: Otwock


Adopcje: 9 >>

Post » Nie sty 29, 2017 15:10 Re: Witam moj kotek umiera

No kotek juz dzisiaj o 13.25 odszedl na spokojnie zasnal w swoim domku. Oczywiscie nie sam pan doktor przyszedl i polozyl go do snu. Szczerze bylo mi ciezej jak na niego patrzylam taki chudy i bez zycia, poczulam ulge kiedy odszedl za teczowy most. Juz wiedzialam, ze nie cierpi juz nic go nie boli a my sie juz nie martwimy czy dozyje jutra. Juz tlumacze skad wzial sie piatek, jego sytuacja nie byla zla w piatek dostal leki normalnie sie zachowywal ale byl slaby i ustalilismy (bo wygladal jeszcze dobrze), ze uspimy go w piatek, bo juz walczyl z choroba od 2 tygodni, ale to wlasnie sobota zadecydowala o tym, ze jednak Pikus cierpi i nie mozemy czekac do poniedzialku a co dopiero do piatku. Jak mowie jego stan byl stabilny wszystko gralo, ale jego stan w niesamowicie szybkim tepie sie pogorszyl. Chcielismy sie nim "nacieszyc" bo jeszcze sobie chodzil cos nie wygladal zle zachowywal sie tak samo jak przez ostatnie 2 tygodnie, ale no niestety blednie ocenilismy ilosc pozostalych dni. Przepraszam, ze tak jakos wyszlo, ale pisalam to pod naprawde duzym stresem az sie trzeslam z mysli o moim kocie ktory jest chory. Wazne jest to, ze Pikus odszedl spokojnie i bez bolu i to mnie cieszy. Jeszcze moj dziadek przyszedl (byl kota faworytem) i jakos dostal adrenaliny, ze nawet zszedl z lozka (lezal tam od rana) i ogon poszedl mu do gory, ale byl slaby wiec sie polozyl. Tak spedzilismy z dziadkiem godzine a kot wygladal bardzo dobrze (cieszy nas fakt ze moglismy go takiego zobaczyc po raz ostatni ) o 11.30 zadzwonilismy do weterynarza (od 11 bylo otwarte a o 11.05 zadzwonilismy ale nie odbierali ) Powiedzieli, ze pan doktor przyjedzie miedzy 13 a 14. Bylo troche placzu troche bolu, najwazniejsze jest to, ze kocius odszedl na kolanach mojej mamy ktora sie nim zawsze opiekowala (byla takim rodzicem dla niego). Ulzylo nam, ze juz nasz ukochany kotek nie cierpi. Jestem szczesliwa, ze zyl z nami przez 10,5 pieknych lat.
Ostatnio edytowano Pt lut 24, 2017 14:57 przez Danera, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek
Pikuś 2006-2017r. 13:25 na zawsze w moim sercu (*)

Danera

Avatar użytkownika
 
Posty: 67
Od: Sob sty 28, 2017 11:50

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 0 gości