
Chyba ten mój szwagier ślepawy. Choć w sumie nie ma się co dziwić, kto nie ma takiego problemu, jak chociażby my tutaj, inaczej patrzy na śnieg i mróz. "Piękne" widoki za oknem, skrzący się śnieżek - tak ironizuję trochę, ale denerwuje mnie, że nawet osoby, które mnie, zdaje się, dobrze znają, zazdroszczą mi widoku "zaszadzionego" parku za oknem. Brrrr i fuj.
I u nas zaspy po kolana albo i wyższe, poodgarniane przez pługi i dozorców. To nie ich problem, że koty się w tym topią, żeby podejść do misek, które my, żeby postawić, musimy odgarnąć kilogramy tego "białego puchu". Niech to się już skończy
