lilianaj pisze:Prawdziwi hodowcy mają dużo kotów do rozrodu i wymieniają się kocurami, żeby otrzymać takie, czy inne kocięta. Póki co, dostrzegam w tym jakiś rodzaj bezduszności, bo nie rozumiem, jak można oddać własnego, zadomowionego i kochanego kota komukolwiek. To takie bezosobowe podejście, chociaż z pewnością służy rozwojowi rasy jako takiej. Ale kocurkowi pewnie nie służy, chyba, że sam źle czuje się w swoim stadzie, albo inne koty go nie szanują. W moim domu przyszły na świat wyłącznie zwierzęta wyczekanie i szczęśliwe. I bardzo kochane, choć urodziły się żeby być błogosławieństwem dla kogoś innego. Jestem o nie spokojna. Ale są ludzie, dla których hodowla kotów, psów, czy innych zwierząt, to nie tylko pasja, ale też dobry biznes. Teoretycznie nie ma w tym nic złego. Ale łatwiej jest obdzielić sobą, swoim czasem, troską i zachwytem, kilka kociąt, niż kilkanaście lub kilkadziesiąt. I tak mi się wydaje, że taki reproduktor, który spędza całe swoje życie w garażu lub łazience, ma raczej kiepskie życie. A zdarzają się takie sytuacje, i to wcale nie tylko w pseudohodowlach...
Dla mnie to nie sa prawdziwi hodowcy. Oczywiscie, rozumiem dozaenie do takich, czy innych osiagniec, ale oddawanie kochanych kotow? O nie. No chyba ze wlasnie inne go bija. Ale po to zeby kupic innego kota, bo ten sie "zuzyl"?
To wstretne i bezduszne i niczym sie nie rozni od rozmnazactwa. Poza wieksza kasa. Obrzydliwe. Takoz trzymanie reproduktora gdzies tam zamknietego, bo znaczy i smierdzi. No niestety...
Dla mnie prawdziwy hodowca to ten, ktory swoje koty kocha, dba o nie, o ich przychowek, jego koty sa w dobrej formie, zaopiekowane medycznie i dobrze zsocjalizowane. Na szczescie znam takie osoby i to sa dla mnie wzory.