Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro gru 28, 2016 16:37 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Takie odchowane dzieci są super :D Do tańca i do różańca i do porządków też się nadają :D
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Śro gru 28, 2016 18:24 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Liliana ty to masz przygody :ryk: :ryk: :ryk: Podobała mi się dyplomatyczna odpowiedz Pawła :lol:

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26785
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro gru 28, 2016 21:27 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

W środy mam zawsze najwięcej pacjentów. I przeważnie się śpieszę, bo wiem, że każdy z nich czeka, a nie chcę żeby czekali długo. Bo wtedy się denerwują. Wyobraźnia płata im figle. I jak się spóźniam, to zaraz dorabiają sobie historie ze mną w rowie w roli głównej. I ciśnienie im skacze, jak na trampolinie, a potem trzeba je obniżać i czekać, aż spadnie. Lubię moich pacjentów. Nawet tych trudnych. Wiadomo: przez lata ludzie się do siebie przyzwyczajają.
Dziś też się, w miarę możliwości, śpieszyłam. A w jednym z bloków na Szwankowskiego uciekła mi sprzed nosa winda. Potrzebowałam dostać się na czwarte piętro. To nie jest wysoko, więc pomyślałam sobie, że prędzej się wdrapię po schodach, niż doczekam, aż ta ślimacza winda przywlecze się z powrotem i mnie wtaszczy siłą napędu elektrycznego. Więc sobie żwawo ruszyłam w górę. I wtedy, nagle i niespodziewanie, uderzyły mnie mijane drzwi. W oczy mnie uderzyły i w samo serce. Bo kiedyś te drzwi stały przede mną otworem i witały mnie w nich uśmiechnięte twarze moich pacjentów. Pod jedynką mieszkał pan Jarosław, marudny literat, z którym można było godzinami dyskutować o książkach. Pod trójką - pan Józef, emerytowany księgowy, bardzo kulturalny starszy człowiek, choć podobno jego żona miała z nim ciężkie życie. Pod szóstką - pani Henryka. Nie wiem, kim była, bo jak ją poznałam, to zespół otępienny już zdążył pożreć jej wspomnienia i osobowość, ale dłonie miała ciepłe, a oczy błyszczące i uśmiechniętą twarz. I miała fatalne żyły do kłucia. Jedyną dostępną żyłę wymacałam u niej głęboko w lewym zgięciu łokciowym. I tylko ja wiedziałam, gdzie ona jest i wyłącznie mi pani Henryka spokojnie pozwalała się kłuć. Drapała się tak, że ryła sobie paznokciami rany i trzeba ją było grubo okręcać bandażami. Z wielkim oddaniem opiekowały się nią jej dzieci, które nadal tam mieszkają. I pewnie za jakiś czas będę i ich odwiedzać, bo są już po siedemdziesiątce... Pod ósemką mieszkał pan Eligiusz, pod jedenastką pan Zygmunt. A teraz ich już tam nie ma. Stanęli przed Bogiem żeby zdać sprawę z tego sprawdzianu, jakim było ich życie. Drzwi ich domów są zamknięte. W mojej pamięci pozostały pieczęcie ich twarzy i okruchy opowiedzianych historii. Ich mądrość i doświadczenie, przepadły. I bezpowrotnie przeminęła ich obecność. Już ich tu nie spotkam. A to tylko jedna klatka w jednym bloku... I to nie cała. Pan Stanisław i jego pies Kajtek, pani Teresa, pani Zofia, pani Helena, pani Marianna ... To zaledwie bilans tylko z mijającego roku. Tyle lat już pracuję na Bemowie, że mam co wspominać. Staram się chronić własną psychikę przed wypaleniem, wmawiając sobie, że to nie mój ból i nie moja strata. Ale, jak mijałam te wszystkie drzwi, wyraźnie czułam ten słono - gorzki zapach straty, a w gardle dławił mnie jej gryzący smak. "Lata nasze przemijają, jak trawa...", spirala czasu miele pokolenia na naszych oczach. I ja też w końcu trafię w jej tryby. I nic nie mogę na to poradzić. Mogę jedynie starać się choć trochę ulżyć w cierpieniu, choć minimalnie zmniejszyć uciążliwość dolegliwości. Mogę tylko starać się zdążyć wykrzesać z siebie tyle dobra, na ile mnie stać. Ale nikogo przed jego losem nie uchronię. Trzeba doceniać obecność innych, bo oni tak szybko znikają. A zwierzęta żyją jeszcze krócej. Znacznie krócej. Idę dopieszczać koty. Obrisia, Gustawcia i Florcię. Moje skarby.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw gru 29, 2016 7:47 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Smierć.
Nikomu nie jest ani bliska ani przyjemna.
Ty niesiesz pomoc, wszystkim którzy tej pomocy potrzebują.
Jesteś do tego "powołana"
Masz bardzo dobre serce
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Pt gru 30, 2016 22:15 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

LILIANO
Obrazek

Gosiagosia

Avatar użytkownika
 
Posty: 26785
Od: Wto kwi 23, 2013 11:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt gru 30, 2016 23:00 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

A ja mam nadzieje, ze nie dozyje starosci. Boje sie uzaleznienia od innych :(
Zyczenia zloze w Nowym Roku :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Sob gru 31, 2016 1:32 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Mam zamęt w głowie. Myśli zupełnie chaotyczne i nieuczesane mi się tam kłębią. Takie poświąteczne i przed noworoczne rozedrganie. Jakbym nie potrafiła wyhamować i odzyskać równowagi po tym całym szale przygotowań. Potem napięcie związane z wizytą teściowej. Stan czujnej ostrożności, w obawie o domniemanie nieuświadomionej winy. Florcia wyczuwa mój niepokój i miauczy. Po prostu mnie tropi i wygłasza cenne opinie i rady, których z powodu barier komunikacyjnych pojąć nie mogę. Ale już samo zaabsorbowanie Florciowym miauczeniem mnie uspokaja, bo staram się zgadnąć o co konkretnie jej chodzi. Uwaga przyklejona do kochającego kota przestaje drgać. Może kotka jest niedojedzona? Wyciągam widelec, talerzyk deserowy i idziemy do kociej komody.
- Co byś zjadła, dziecko? Animonda z pomidorami, czy z marchewką? A może na kurczaczka masz ochotę?
- Miau! - mówi Florcia.
- Co miau? Przecież kurczaczka "nie miau" dziś mój kocinek. - nakładam mięsko na talerz i dokładnie rozgniatam widelcem większe kawałki żeby w ząbki nie kłuły.
- Miau! - ona dalej swoje. Siedzi nad jedzeniem i na mnie patrzy. Niebiesko patrzy. Intensywnie zagląda mi w prosto w duszę. Siadam obok niej, na podłodze. Biorę trochę kocich pyszności na dłoń i podstawiam pod różowy nosek. Jedzenie staje się zjadliwe. Szorstki jęzorek bierze się do pracy i powoli moja dłoń pustoszeje. Florcia gryzie, przekrzywiając główkę na boki, mlaszcze, ciamka i zerka na mnie od czasu do czasu. Dokładka. Je coraz wolniej. W końcu więcej nie może, bo pęknie. Florcia nie należy do kotów, które można namówić do tego żeby zjadły wszystko i nie zostawiały resztek. Nie pozwala się napaść, tak jak Gustawek i Orbinio.
- Miau! - tym razem tonacja jej głosu jest wyższa.
- Już ci daję witaminki. - Sięgam po Complivit, który Florcia uważa za kocie słodycze. Wyciskam z opakowania jedną dawkę i obserwuję zachwyt, z jakim moja słodka nadzieja hodowlana chłepcze brązową maź. Na kociej buzi błyszczy ekstaza. Na wibrysach też.
- Miau!
- Teraz więcej nie dostaniesz, bo ci zaszkodzi. Później ci jeszcze troszkę dam.
- Miau! - z niecierpliwości wspięła się na tylne nóżki, wyciągnęła się wzdłuż mojej nogi na całą długość kota, objęła łapeczkami kolano i widzę, że posuwa się do ostateczności. Błaga.
- Co miau? Co miau? Chcesz dostać biegunki? Daj lepiej plecki, to ci pogłaszczę. - kiedyś wymiękłam i uległam witaminowej perswazji, czego potem obie gorzko pożałowałyśmy. Drugi raz tego błędu nie popełnię.
Florunia wyczuwa moją determinację. Już wie, że nic nie wskóra, bo odebrała fale ze wspomnieniem kuwetkowej katastrofy, które właśnie wyemitował mój mózg. Chlap i leży, jakby jej łapcie zemdlały. Plecki są gotowe.
- Miau!
Teraz ja robię "chlap" z powrotem na podłogę i głaszczę. Plecki, nasada ogonka, główka, szyjka, pod paszkami, brzuszek, pachwinki, udziki. Florcia zmienia pozycję według naszego stałego rytuału. Z zadowoleniem zauważam, że zapasowa poduszeczka tłuszczyku na białym brzuszku, wypełnia mi pięknie dłoń. Florcia mruczy i przygląda mi się spod zmrużonych powiek. Jak się tak mruży, to bardzo intensywnie odczuwam jej miłość. Nie niebieską, bo kolor jest schowany pod powiekami. Miłość Florci nie ma koloru, ale jest ciepła, puszyście miękka, otulająca, bezpieczna, oddana i bardzo bliska. Taka swoja, jakby się wróciło do domu i odzyskało spokój. I ma słodki smak czegoś, co się kojarzy z beztroską i z przekonaniem, że póki mamy siebie, wszystko będzie dobrze. Mruczenie najpierw jest bardzo ciche, niesłyszalne dla moich uszu. Wyczuwam tylko wibrację pod jej skórą. Potem staje się coraz głośniejsze, drżące, by w końcu przemienić się w gardłowe gruchanie.
W końcu Florcia wstaje i idzie spać na drapak. Lubi przytulić się do Gustawka, albo Orbisia. A ja zajmuję się swoimi sprawami. Niezbyt długo, bo za chwilkę słyszę:
- Miau!
We wtorek rodzice Marysi i ona sama pojechali do Hiszpanii. Chodzimy z Zosią karmić ich koty: Lolę, Lunę i Zezuja. Lolcia to jest pieszczoch pierwszej wody. Jest długowłosa. Wymaga wyczesania szylkretkowego futerka i wyczyszczenia oczek. Zezuj też podstawia swój syjamski grzbiecik do głaskania. Niepokoi mnie tylko, że Luna się boi i zwiewa pod łóżko w sypialni Marysi rodziców. Luna nie ma gałek ocznych, więc nie widzi. Straciła wzrok z powodu herpesa, jak była malutka. Mama Marysi znalazła ją zbyt późno i leczenie nie zdołało uratować oczu. Ale, jak poprzednio karmiłam Marysiowe koty, to Lunka przychodziła pierwsza na głaskanie... A teraz zwiewa. Przecież Zosię dobrze zna. Może tęskni za swoimi ludźmi i jest w stresie. Na szczęście jutro przylatują.
Moje koty nie są zachwycone naszymi wizytami u kotów Marysi. Po powrocie po równo zbieramy z Zosią mało dyplomatyczne opieprzanki.
Florcia krąży wokół mnie i miauczy. Nie może się rozłożyć na biurku, bo TŻ postawił tu drukarkę i zrobiło się mało miejsca. Zresztą drukarka sama z siebie jest straszna. Niemiłosiernie rzęzi.
A teściowa? Zatrzymała się na Ursusie, u swojej wieloletniej przyjaciółki, chrzestnej TŻa. TŻ, który na co dzień dużo pracuje i nie ma czasu dla dzieci, codziennie spędzał całe dnie poza domem na spotkaniach z matką. Nie mam o to do niego pretensji, w końcu to dla niego najważniejsza, najbliższa osoba. Niepokoi mnie tylko fakt, że on bezkrytycznie przejmuje wszelkie jej opinie, oceny, poglądy i emocje zupełnie nie rozważając ani ich podstaw, ani słuszności. Identyfikuje się z matką. A wiem z własnego doświadczenia, że teściowa szczuje Tża na osoby, które nie zyskały jej uznania lub też je utraciły. O dziwo, od śmierci teścia, zaczęła się do mnie odzywać, mimo, że nadal, zapewne, nie jestem odpowiednią żoną dla jej synka i jedyną przyczyną naszych małżeńskich problemów. A jest doskonale poinformowana, bo TŻ ma w zwyczaju regularne zdawanie mamusi dokładnych relacji. Może samotność zmieniła jej stosunek do mnie... Albo dała mi spokój, bo przerzuciła swoją niepodzielną uwagę na synów teścia z pierwszego małżeństwa, którzy podważyli prawdziwość testamentu ojca i będą się sądzić z teściową o spadek po zmarłym... Uważają bowiem, że moja teściowa chce ich puścić gołych, jeno w skarpetkach i samodzielnie ów testament napisała. Nie mam zielonego pojęcia, jak było, ale prawda jest taka, że to mnie zupełnie nie dotyczy i nie zamierzam wkładać paluszków w nie swoje drzwi, co by mi ich nie przycięto. W głębi duszy uważam, że ta moja teściowa sama sobie napytała biedy, już dużo wcześniej, gładko wchodząc w rolę drugiej mamusi Kopciuszka. A teraz zbiera żniwo tego, co zasiała. Bo dobro zawsze do nas wraca, ale zło również.
A dzisiaj TŻowa mamusia postanowiła jednak nawiedzić nasz dom, nieświadomie wprawiając mnie rano w paniczny popłoch. Bom, ofiara losu, zaspała i ledwie zdążyłam ciut świt ogarnąć chałupkę na przyjęcie gościa. Obudził mnie dopiero dźwięk telefonu TŻa, bo mamusia wysłała smsa, że właśnie nadciąga i jest już blisko. Wyskoczyłam z piernatków, jakby mi ktoś jeża kolczastego podłożył pod siedzenie. Albo pudełko pinesek. Otwarte. Wystraszyłam śpiące koty, pobudziłam dzieci, a pierwszą rzeczą, którą dziś ujrzała na oczy moja córka Zofia, był odkurzacz. Sprawny. W amerykańskich filmach ze strzelankami, jak już ci dobrzy dopadną tego złego i go aresztują, padają słowa: "cokolwiek powiesz, może być użyte przeciwko tobie". I tak się właśnie czułam. O dziwo, TŻ stwierdził, teściowa nie wyraziła żadnych krytycznych uwag, co do mojego zachowania. To byłby pierwszy raz od kilku lat. Bo kiedyś naprawdę bardzo ją lubiłam. Pomagała mi, jak chłopcy byli mali. Przyjeżdżała, jak była taka potrzeba, żeby zająć się dziećmi. I nawet czułam się akceptowana i ważna. Bo byłam naiwna i ślepa. A teraz jestem wobec niej nieufna. I nie mam pojęcia, jak pozbyć się uprzedzeń. Kiedyś będę się za to smażyć, daj Boże nie w piekle, tylko w czyśćcu. Ale nic na to nie mogę poradzić. I to nawet nie jest kwestia przebaczenia, tylko jakiegoś żalu i strachu. Sparzyłam się i to we mnie siedzi i już. Ale życzę jej jak najlepiej, niech będzie zdrowa i szczęśliwa i kochana.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob gru 31, 2016 10:20 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Jest taki nieświeży dowcip: jechały trzy autobusy i pierwszy skręcił w prawo, drugi w lewo, a trzeci za nimi. Również znalazłam się w podobnie frustrującej sytuacji. Obudziłam się wcześnie, bo mój pęcherz jest przyzwyczajony do wstawania przed piątą. Wdrożyłam więc zachowania rutynowe, typu "król - piechota". Zdębiałam już na etapie przedpokoju. Florcia miauczała, żeby jej odkręcić kran w jednej łazience, a Orbinio błagał o to samo, w drugiej, po przeciwnej stronie korytarza. Odwróciłam się na pięcie i wróciłam do łóżka. Nie zgadzam się bowiem na tresowanie człowieka przed świtem. Mają dużo wody w kuchni. I zaraz by było, że jego, albo ją, kocham bardziej. Przerabiałam już takie testy na dzieciach. Spać się jednak nie dało, bo puchatki moje poczuły sylwestrowy nastrój od samego rana i przystąpiły do tańców na moim łóżku. Najpierw standardowa rozgrzewka: dzikie podskoki, skłony, przewroty w przód oraz w tył i na boki. A potem, to już standardowe pogo. Złapałam Orbisia i wciągnęłam do przytulania pod kołdrę. Był cieplutki, miękki i pachniał moim ukochanym kotem. Przysnęłam znowu. Orbiś namruczał, namruczał, a potem zwiał żeby dalej się bawić z innymi. Wstałam. Podałam śniadanie. I zastanawiam się nad sobą.
Dzisiaj sylwester. Jesteśmy zaproszeni do TŻ kolegi, tego, który pięćset lat temu był świadkiem na naszym ślubie. Nie jestem niestety specjalnie zabawowa. Problem w tym, że w żadną inną noc w ciągu całego roku nie śpi mi się tak doskonale, jak w sylwestra właśnie. Już od dwudziestej pierwszej ziewam, jak lew, prezentując światu pełne uzębienie górne oraz dolne: siekacze, kły, zęby przedtrzonowe i niedobitki trzonowych. Marzę o wyciągnięciu się w jedwabiście gładkiej i mięciutkiej pościeli. Fantazjuję o przybraniu pozycji embrionalnej, poduszce pod głową i cieplutkiej kołderce. Zawsze tak jest, że chce mi się spać i się męczę, jak muszę czuwać, bawiąc się doskonale. Żeby były dostępne jakieś proszki na niespanie, to był je łyknęła, ale przecież amfetaminą się nie nafaszeruję. Żadnych napojów alkoholowych też nie zażyję, bo przecież jestem kierowcą i matką dzieciom, a do domu jakoś wrócić trzeba. Bardzo lubię tych ludzi. Może będzie sympatycznie, jak wychrapię się w ciągu dnia... Muszę jeszcze wypięknieć. Trudna sprawa. Z każdym rokiem trudniejsza. Na lifting i przeszczep ciut za mało czasu, a tylko to mogłoby mnie skutecznie uratować. Pozostało domowe spa reanimacyjne. Paznokcie mam obcięte na krótko, przy samej... opuszce, bo mi się kruszą od środków dezynfekcyjnych. Zaraz zadzwonię do przyjaciółki, może mi jakieś drugie, zdobyczne przyklei. Albo pomaluje to, czym dysponuję w jakieś fikuśne wzorki. Problemem pozostaje moje jasne oblicze, w kolorze świeżej padliny. Muszę pamiętać o tym żeby szczelnie zamknąć oczy przy peelingu. Kiedyś, przed laty to zaniedbałam i kwasy owocowe poparzyły mi z lekka rogówkę w lewym oku. Na skutek tamtego pięknienia musiałam wzywać taksówkę i zamiast na imprezę, jechać na ostry dyżur okulistyczny na Sierakowskiego. Wystąpiłam wtedy w pięknej sukni, przywdzianej na lewą stronę, niestety, bom nic nie widziała. Pięknienie może mieć zgubne skutki, jeśli nie jest się czujnym, jak Wietnamczyk. Najgorsza jest jednak sprawa odpowiedniej kreacji. Chyba muszę zrobić rewię mody żeby wiedzieć, jak mam wybór. Czyli w co się zmieszczę, a w co niestety nie. Z czupryną sobie poradzę. Sama sterczy, jak by mnie prąd poraził.
O rety! Naprawdę trudno jest być piękną kobietą, jeśli nie jest się przy tym kobietą kochaną, przez jakiegoś sensownego mężczyznę. Nie ma się motywacji.
Florcia już przy mnie siedzi i mówi:
- Miau!
- Wiem Florciu. Wiem, że mam rację. Witaminki już dostałaś.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob gru 31, 2016 10:26 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

klaudiafj pisze:A ja mam nadzieje, ze nie dozyje starosci. Boje sie uzaleznienia od innych :(
Zyczenia zloze w Nowym Roku :)

Klaudia, każdy chce długo żyć, bo boi się śmierci. Ale nikt nie chce być starym, bo boi się własnej niesprawności, bólu, uzależnienia od innych. Problem w tym, że na nasz los mamy jednak ograniczony wpływ. Możemy go kreować do pewnego stopnia. Większość energii zużywamy zaś na zmaganie się z tym, co nam życie przyniesie.
Ale nie ma co się martwić na zapas, szkoda czasu. Lepiej się cieszyć tym, co się ma.

Dziękuję za noworoczne życzenia.

Wszystkim, którzy czytają mój wątek również życzę szczęśliwego o dobrego Nowego Roku!

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob gru 31, 2016 11:03 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Cicha wielbicielka wspaniałych felietonowych przemyśleń przesyła jak najlepsze ŻYCZENIA NOWOROCZNE.
Obrazek

muza_51

 
Posty: 2313
Od: Pon paź 04, 2010 10:04
Lokalizacja: Jarosław

Post » Sob gru 31, 2016 11:50 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Szczęśliwego Nowego Roku :201437

iwona66

Avatar użytkownika
 
Posty: 10969
Od: Pt paź 23, 2009 15:40
Lokalizacja: warszawa - wołomin i jeszcze dalej :)

Post » Sob gru 31, 2016 16:04 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Dziękuję.
Wzajemnie i poczwórnie. :mrgreen:

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Sob gru 31, 2016 16:19 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Lilianko, dla Ciebie i Twojej rodziny składam najlepsze zyczenia Noworoczne.
Niech zapanuje radość i zdrowie przez cały rok! :201461
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Sob gru 31, 2016 17:39 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Wiele Szczęścia w 2017

Bunio& Daga

Avatar użytkownika
 
Posty: 1917
Od: Pt wrz 19, 2014 11:37
Lokalizacja: Serock

Post » Sob gru 31, 2016 20:49 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

Spokoju , zdrowia , miłości , magii i szczęścia w Nowym Roku . :1luvu:

barbarados

Avatar użytkownika
 
Posty: 31121
Od: Sob lip 21, 2012 18:01

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Sigrid i 23 gości