Dociągnęłam się do domu z zakupów spożywczych. Nie znoszę przedświątecznych zakupów i tłumu w sklepie. Ale, otwarłam drzwi - a w progu witał mnie rozgadany drepczący kot łapkami sięgający do siatek. I wnerw odpuścił

.
Frajda zrobiła mi dziś miłą niespodziankę - czyli kupę przed wejściem do łazienki. Za to niemiłą zrobiłam sobie sama, bo jej nie zauważyłam, wdepnęłam, i rozniosłam po dywanie i wykładzinie

. Nie ma to jak chałupę wysmarować g***em przed świętami. Ale grunt, że kupa była bez wspomagaczy.
Dziewczyna nauczyła się, że po położeniu na podkład jest akcja sikanie. I sama już zawsze zaczyna sikać. Niestety tak do końca nie umie. Ale niech ćwiczy cewkę i zwieracze, może kiedyś coś z tego będzie.
Z nowości: dziś siedząc przy stole kocie pazurki poczułam nie nad kostką, jak to do tej pory było, gdy Frajda zgłaszała zapotrzebowanie na uwagę, ale na kolanie. Zawsze coś.
Coś nie mogę się zebrać, żeby ruszyć do kuchni...