W drodze pomiędzy kliniką a szpitalem. Wtulona w opiekunkę.
Była cały czas dogrzewana, dotleniana, dostawała naprawdę sensowne leki, antybiotyki , przeciwwirusowe etc.
Nie udało się, stan kliniczny pogarszał się, mimo że obraz płuc wczoraj był odrobinę lepszy.
Klęska. Taka strata. Ginnie miała w sobotę zamieszkać we własnym domu, niestety pobiegła sprintem za TM. Widocznie i tam potrzebują czasem pilnie kota niezwykłego...
Oczywiście zrobimy sekcję. Wet prowadzący i Niziołek podejrzewają wirus - kaliciwirozę.Nigdy nie słyszałam o takim przebiegu tej choroby, ale spotkałam się już z tym, że zaszczepione koty odeszły na to paskudztwo.
Dziękujemy Wam, kochane, że pisałyście podpowiedzi, dzwoniłyście z pomysłami - to bezcenne!!! Niestety tym razem nam się nie udało

Ginnie była niezwykła, może dlatego na DT trafiła do naprawdę niezwykłych ludzi - Oli i Maćka. Walczyli jak lwy, kochali jak szaleni. Na krótko, ale byli cudowną rodziną naszej przecudownej ślepki Ginnie...
Strasznie, potwornie smutno i źle...
Ginnie
