Moja 15-letnia kotka zaczęła pobieranie jadu tarantuli raz w tygodniu. Jest już po dwóch operacjach, bardzo źle znosi wynoszenie z domu i wizyty u weterynarza. Zastrzyki podskórne mogłabym podawac sama, ale to zwierze z charakterkiem i boję się ryzyka, ze coś pójdzie nie tak. Kolejna dawka w najbliższy czwartek (pierwsza była w gabinecie u lekarza). Wolałabym ją przytrzymać a iniekcje powierzyć komuś kto zrobi to szybko i tak jak należy. Lokalizacja to Warszawa Śródmieście, ul. Rozbrat. Może znalazłby się jakiś technik, albo ktoś kogoś zna, kto za rozsądną kwotę mógłby mi pomóc. Zastrzyki podawane by były co najmniej przez najbliższe 3 miesiące. Możliwość przyjścia przez cały dzień. Niestety nie znam też żadnej "ludzkiej" pielęgniarki, a taka z pewnością też by sobie poradziła. Kotka jest w bardzo dobrej formie, przez 13 lat była całkowicie zdrowa, rzadko bywała u weterynarza i teraz, kiedy być może zostały jej miesiące życia, nie chce jej już za bardzo stresować.
Prosże o kontakt mailowy: lasica.powislna@gmail.com - odezwę się.
P.S. Pierwszy raz założyłam wątek ale borykając się z chorobą mojej kotki dużo tu czytam, i tez na podstawie Waszych doświadczeń zdecydowałam się nie podejmować ryzyka kolejnej operacji.
