Witam nazywam się Ada i mam 17 lat .Wczoraj przed godziną 18 pojechałam uśpić swoja ukochana kotkę była ze mną 7 lat nie mogę się z tym pogodzić.Chodzę po domu i tylko widzę miejsca w ,których często spała,oglądam nasze zdjęcia wspólne i płacze,cała noc nie spałam po prostu nie mogłam.Mało kto mnie rozumie nie mam się z kim podzielić moim bólem.Łezka bo tak miała na imię chorowała na raka sutka...ale może zacznę od początku.Moją księżniczka często wymiotowała z niewiadomych przyczyn nikt nie wiedział co jej jest,jeden weterynarz i drugi.Miała bardzo osłabiony organizm więc często jeździliśmy na kroplówki.Pewnego dnia jej stan się tak pogorszył ,że nie wiedzieliśmy co robić pojechaliśmy do innego weterynarza do pani Sylwii.pani doktor zrobiła wszystkie badania dosłownie,wszystko było w porządku ale miała mało płytek krwi i małe guzki na sutkach.Szukaliśmy powodu,dostawała antybiotyki i jakoś się trzymała a my dalej szukaliśmy tej przyczynny małopłytkowości .Pani Sylwia w końcu ją znalazła była to nadczynność tarczycy. Leczyliśmy nasza Łezke jej stan się poprawił nie wymiotowała było super.Nagle pojawiło się ropomacicze i guzki które miała powiększyły się (Łezka była blokowana pare lat ) wysterylizowaliśmy ją i wycięliśmy parę guzków które miała.Rany sie goiły Łezia brała leki na tarczyce wszystko zmierzało w dobrym kierunku.Nagle guzy zaczęły znowu rosnąć i szybciej zaczęły pękać rosły nawet pod pachą .Nie podjęliśmy się kolejnej operacji bo nawet nie było by skóry by zaszyć.Łezka dostawała antybiotyki i co 2 a czasem codziennie zmienialiśmy jej opatrunki i przemywaliśmy rany.Zaczęła bardzo śmierdzieć dosłownie gnić dużo spała i nie wychodziła na dwór ale jadła bardzo dużo i regularnie sie wypróżniała. Pani Sylwia dała jej miesiąc życia.Dbaliśmy o nią widzieliśmy w jej oczach ,że chce żyć chce być z nami.Ostatnie 2 tygodnie zaczęły jej puchnąc tylnie łapki telepała nimi cały czas była duzo bardziej osłabiona.Cały czas podawaliśmy jej antybiotyki i przeciwbólowe tabletki.Ostatnia wizyta była w sobotę zdecydowaliśmy na uśpienie środa/czwartek i tak zrobiliśmy. Pojechaliśmy z nią wczoraj i na rękach mojego taty leżała a ja cały czas ja głaskałam i oczywiście płakałam.Łezka zasnęła potem pani doktor ja zabrała i dała zastrzyk na zatrzymanie akcji serca. Schowaliśmy ja do pudełka i zabraliśmy.Wyłam jak głupia jest to najgorszy czas dla mnie była jak moja mała córeczka byłam przy tym jak się rodzi od pierwszego oddechu do ostatniego.Nie mogę się pogodzić z tym ,że ja uspałam myślę ze ona chciała żyć nadal mimo tego bólu.Mam jeszcze 2 psy i drugiego kota jej braciszka rodzonego ale nie czuje do niego tego samego wręcz jak go karmie to płacze ,że nie ma Łezki obok,której zawsze wyjadał karmę. Gdyby nie ta tarczyca można było by ją wcześniej operować,może była by teraz obok mnie.Ten rok był dla nas cięzki ale teraz tez jest mi ciężko, nie mogę się pozbierać musiałam założyć tu konto liczę na czyjaś pomoc bo naprawdę sobie nie radze
