Mnie osobiście telewizor nie jest super potrzebny. Ale jak się ma TZ-ta co to okno na świat musi mieć i jasność to od rana telewizor buczy i wsie żarówki się palą. Nie ma to tamto. Musi grać choć facet nawet nie oglada. Zajęta swoimi sprawami muszę słuchać a reklamy szczególnie, bo ryczą mocniej. TZ jest głucholcem to i ogólnie głośniej gada i głośniej musi być nastawione. Ta pierniczona Gośka oastatnio się prezentuje po kilka razy w jednym bloku reklamowym.
mamago pisze:No jak ja Tym szczęśliwcom co mają czas na telewizję zazdroszczę

odkąd starsze me dziecię w szkole weekendami a właściwie zaczynam od środy nie robię nic innego jak prace plastyczno-techniczne. Teraz mam na tapecie bombki na kiermasz świąteczny w szkole. A córka mi już zapowiedziała że na 15 konkurs stroikowy. Juz wiem co będę robić jak mnie z pracy kiedyś zwolnią

Nie narzekaj.

Nie zazdraszczaj. Przyjdzie czas na wszystko. Teraz jest szkoła i inne sprawy. Potem życie daje inne możliwości.
Ja już jestem po wieku szkolnym córki ale wiem co to znaczy. Z najgorszej strony. Choroby dziecka. Nigdy nikomu niczego tak nie zazdrościłam jak zdrowia u pociech. Ich spokojnego chodzenia do przedszkola i szkoły. Normalnego odrabiania lekcji , normalnego odbierania dziecka z zajęć a nie na sygnale bo znów chora, tych normalnych (jeśli można to tak nazwać) kontaktów z nauczycielami, wyjazdów na wycieczki których Danka była pozbawiona ... Na jedną czy dwie pojechała ale wprost z autokaru jechaliśmy na pogotowie. W obu wypadkach niefrasobliwość nauczycieli była winna. O ciągłych walkach z ograniczeniami dotyczącymi lekcji wuefu też zmilczę. Oni wiedzili lepiej niż lekarze co wolno choremu dziecku , a my po takiej "nauczce" znów lecieliśmy na pogotowie .Ponownie m-c nieobecności. Dostała wreszcie stałe zwolnienie z gimnastyki a ja pismo do kuratora napisałam mając dość. Program podstawówki i gimnazjum miałam w małym paluszku bo 80% szkoły Danka chorowała.O rezygnacji z pracy nie wspomnę. Ale najgorzej wspominam kontakty z nauczycielami. Na palcu jednej ręki mogę wymienić tych co byli po prostu ludźmi i prawdziwymi pedagogami. Nigdy nie chciałam ulg dla córki i ciężko ona pracowała by program zaliczyć. Była traktowana jako gorszy sort i boleśnie to odczuła. O wielu mogę powiedzieć tylko źle bo na mijaniu się z prawdą, mobingiem nie jeden raz ich złapałam. Doszło do tego ,że rozmawiając z konkretnymi nauczycielami, za radą pedagoga, miałam świadka w postaci wychowawcy. Z perspektywy czasu, myślę że nie warto było tak lecieć ambicjami . Trzeba było jej pozwolić zostać w jakiejś klasie i
spokojniej może by było.
Sorki, rozżaliłam się ale powodem jest zdrowie Danki. Lata chorób zrobiły swoje i bardzo wyniszczyły jej organizm. Ostatnio bardzo źle się czuła. Po wizycie u lekarza wróciła z plikiem skierowań i prawie zemdlałam z nerwów. Kardiolog, neurolog, nefrolog, ortopeda, pulmunolog...i cała lista badań do zrobienia.
Powoli ogarnie się wszystko. Może strasznie nie będzie ale wykluczyć trzeba wiele spraw teraz niepokojących. Ona sama się wystrachała. Czas lęku powrócił.