KREWETA i NOKAUT kocio-psia walka o tron.

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Śro lis 09, 2016 22:23 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Koniczynka47 pisze:Chyba nie wierzysz, że ktoś utopi rodowodowego rocznego zdrowego Persa?

Ale ja pisałam o kotach w typie rasy, nie rodowodowych. Używałam określeń: "persopodobny", albo "po persie", gdzie wiadomo, że to też tylko w typie rasy.
Oczywiście, że rodowodowego nikt nie utopi.
Co do chętnych od 16 do 8. Sądząc po różnych ogłoszeniach na olx mam wątpliwości, ale być może masz rację, być może chętnych będzie na pęczki. Co nie znaczy, że nie uznałabym działań osoby rozsądnej, która również się zgłosi, za ratowanie tego kota, gdyż jej intencje mają szansę być zgoła lepsze, niż ewentualnych narwańców.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10972
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw lis 10, 2016 0:36 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Stomachari pisze:Koty potrzebujące pomocy i ogłaszane na olx czasem w innych rejonach niż Warszawa, niejednokrotnie z podpisem: "ogłaszam, to nie moje koty, właścicele utopią, jak nikt się nie znajdzie" na Paluch nie trafią. Czy Ty to dostrzegasz? Tam trafiają najpopularniejsze, a nie WSZYSTKIE. A prawda jest taka, że dachowce są bardziej popularne niż persy i persopodobne, bo jest rzesza ludzi, która nie lubi płaskich pysków.

Żartujesz sobie, prawda? :201427

Stomachari pisze:
boniedydy pisze: Nie wylewam żadnych żali, bo ich nie mam

boniedydy pisze:Bezduszność - to właśnie pisałam o ludziach, którzy z zimną krwią mając miejsce w domu nie ratują jednego z potrzebujących kotów, tylko sobie czekają aż jakiemuś kotu o wymarzonym wyglądzie trafi się nieszczęście i będą go mogli "uratować". Dodałabym jeszcze serce z kamienia. Na szczęście takich ludzi jest mniejszość. Nie poklepujmy ich po pleckach, że są fantastyczni, bo nie są. Gdybym miała do adopcji kota w typie rasy, byliby ostatnimi osobami, którym powierzyłabym opiekę nad takim kotem.

Tekst o bezduszności to są Twoje żal. Masz żal, że ktoś z marzeniami o kocie nie bierze biedy nieodpowiadającej marzeniom. To jest żal.

Jedna wielka, piramidalna bzdura. To nie żal, tylko głęboko negatywna ocena takiej osoby. Pisałam już, że mimo wszystko takie osoby bez serca należą do rzadkości. Żal - do losu? - miałabym może wtedy, gdyby stanowiły większość. A tak - wystarczy wzruszyć ramionami i spuścić zasłonę milczenia. Dziękować im na pewno nie będę :D - nie ma za co.

Stomachari pisze: Natomiast bezdusznym jest dla mnie segregowanie ludzi wedle swojego podejścia do kotów, wykształtowanego pod wpływem doświadczeń w schronisku. To jest bezduszne, bo oczekujesz od ludzi, że będą brać któregokolwiek kota.

Hehe, tak, wolontariusze są bez serca - znam to :ryk: Najwrażliwsze osoby przygarniają wyłącznie koty młode i zdrowe, ponieważ boją się śmierci pupilka, nie ze schroniska, bo ze schroniska kotek może być chory.
Stomachari, naprawdę przekroczyłaś granice absurdu i pukasz w nie od drugiej strony.

Stomachari pisze: A ile jest zwrotów na Paluchu od osób, które przyszły, nie miały oczekiwań, kotek się spodobał a potem wyszło, że to jednak nie ten? To jest bardziej bezduszne, niż wziąć wymarzonego i zostać przy nim na całe, szczęśliwe kocie życie.

Ile adopcji zrobiłaś w życiu? Ile adopcji kotów w typie rasy zrobiłaś w życiu? Ile adopcji kotów trudnych zrobiłaś w życiu? Pewnie tyle, co kot napłakał. Poinformuję cię więc, ze jest bardzo wysoki poziom zwrotów kotów adoptowanych za wygląd i przez osoby "ratujące" w zamyśle nieproblematyczne kotki. Dotyczy to też osób opowiadających z dużym przekonaniem, że są "doświadczone" i że "tyle zwierząt (kotów, psów) już uratowały".

Jest bardzo mało zwrotów kotów adoptowanych przez osoby niemające oczekiwań - zwłaszcza jeśli adopcje te odbywają się przy wsparciu doświadczonych wolontariuszy, którzy pomagają dobrać kota do domu, a dom do kota.

Stomachari pisze:Ale ja pisałam o kotach w typie rasy, nie rodowodowych. Używałam określeń: "persopodobny", albo "po persie", gdzie wiadomo, że to też tylko w typie rasy.
Oczywiście, że rodowodowego nikt nie utopi.

Ponownie wołam o realizm. Prawie nikt w tym kraju nie zwraca uwagi na rodowód. Wygląd się liczy.

a.m pisze:A wiesz, że tak. Jestem tak zajefajna że nie tylko kot chcialby byc na mnie zdany ale pewnie wolontariusz i dyrektor schroniska tez! Wszyscy. Jak jeden mąż.Sama rozumiesz, z taką dozą zajefajności muszę mieć rownie zajefajnego kota abyśmy się wzajemnie ogrzewali w blasku wlasnej wyjatkowosci.

Brawo za znakomite samopoczucie, naprawdę imponujące, ale może nie zauważyłaś, ze właśnie rozmawiasz z wolontariuszką schroniska. Dużego. (Ale jak to się stało :idea: , że tego nie zauważyłaś? przecież pisałam o doświadczeniach schroniskowych).

I gdybyś przyszła do schroniska z nastawieniem wyłącznie na młodego zdrowego kota w typie persa, to naprawdę nikt by nie był na Ciebie zdany, ponieważ nie byłoby kota dla Ciebie - chyba żebyś zmieniła preferencje i zabrała innego kota.
ObrazekObrazek

boniedydy

 
Posty: 1622
Od: Śro wrz 11, 2013 22:05

Post » Czw lis 10, 2016 1:07 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

boniedydy pisze: gdybyś przyszła do schroniska z nastawieniem wyłącznie na młodego zdrowego kota w typie persa, to naprawdę nikt by nie był na Ciebie zdany, ponieważ nie byłoby kota dla Ciebie - chyba żebyś zmieniła preferencje i zabrała innego kota.


popłaczę się po prostu ze wzruszenia....to wytłumacz mi, dlaczego schron wydaje niewysterylizowana kotkę bardzo persiastą osobie, która stanęła pierwsza w kolejce po kota, po zakończeniu kwarantanny, jeszcze przed otwarciem schroniska ? osobie, która nawet transportera nie miała, tylko karton z dziurkami ? persiczki były dwie, ta druga była ładniejsza, ale miała wadę - byla wysterylizowana....
Nie, to nie był Paluch.Ale była grupa osób, której na tej kocie zależało - właśnie dlatego aby nie stało się tak jak się stało. I co ? mimo maili mimo referencji, mimo jakby rezerwacji - osoba, która przyjechala po kota uslyszała ta pani była pierwsza. Jak myślisz, to taki wielki miłośnik i znawca persów wziął ? no chyba , że słodkich kuleczek po 500 zł, dwa razy w roku. :evil:
I rację ma Stomachari - drugi obieg persowatych i innych w typie rozgrywa się głównie poza schronami. Do schronów trafiają te już w tragicznym stanie. Ile persiatych swego czasu miała Łódź ? Wiele z tych kotów jest wciąż tu, u forumowiczów, wiele odeszło,bo były zbyt schorowane.
A takie wpisy jak Twój - tylko zniechęcają do pojścia do schronu, zwłaszcza dla ludzi, którzy dopiero zaczynają przygodę z kotami.

izka53

Avatar użytkownika
 
Posty: 16686
Od: Śro wrz 29, 2010 13:54
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw lis 10, 2016 1:13 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Dla kotów to raczej bez znaczenia, czy przyjdzie do schronu osoba, która szuka kota, którego w nim nie ma i nie chce żadnego innego, czy też się w nim nie pojawi. Jeśli się pojawi i wyjdzie, bo kotka dla niej nie ma, to ma szansę tylko podnieść ciśnienie osobom tam działającym, którym leży na sercu dobro kotów, i będzie to jedyny efekt tej wizyty. Dla zdrowia wszystkich zainteresowanych warto sobie darować takie przezycia, serio.

Nie wiem, czemu ten schron tak zrobił - pytaj w tamtym schronie. Nasz tak nie robi. Z tym drugim obiegiem - nie masz racji, tak samo jest "drugi obieg" kotów nie w typie rasy. Po prostu nie wszystkie koty trafiają do schronisk i już.
ObrazekObrazek

boniedydy

 
Posty: 1622
Od: Śro wrz 11, 2013 22:05

Post » Czw lis 10, 2016 9:45 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

boniedydy pisze:Żartujesz sobie, prawda? :201427

Nie, nie żartuję. Znam nie jedną osobę, dla której płaski pysk jest nie do zaakceptowania. Futerko może się podobać, ale żeby chociaż pysk był dłuższy.

boniedydy pisze:Hehe, tak, wolontariusze są bez serca - znam to :ryk:

Nie napisałam, że WOLONTARIUSZE są bez serca, nie dośpiewuj sobie. Napisałam, że bezduszne są osoby segregujące innych wedle swojego wyśrubowanego widzimisię. I nie ma znaczenia, czy będzie to osoba kopiąca rowy, przerzucająca węgiel, czy pracująca w schronisku.

boniedydy pisze:Po prostu nie wszystkie koty trafiają do schronisk i już.

To leży bardzo blisko tego, co mówimy z izką. Nie wszystkie koty trafiają do schronisk, z tym że moim i jak rozumiem izki zdaniem "persy" trafiają rzadziej.

Cały czas wszystko odnosisz do Palucha. Tak, jakby fakt, że jest to największe schronisko w Polsce stanowiło o jedynej słusznej tendencji na "rynku" kocim. Bzdura. Każdy rejon ma swoje prawa, nie mówiąc o tym, że większość schronisk w rejonie też się różni. Dlatego mogę Ci wierzyć na temat tendencji na Paluchu (o co apelowałaś kilka postów wcześniej), ale zdecydowanie nie będę tego odnosić do całego kraju.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10972
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw lis 10, 2016 11:58 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

izka53 pisze:popłaczę się po prostu ze wzruszenia....

A takie wpisy jak Twój - tylko zniechęcają do pojścia do schronu, zwłaszcza dla ludzi, którzy dopiero zaczynają przygodę z kotami.

Jak wpis Boniedydy może zniechęcać?

On przedstawia realia schroniskowe.

Wiesz jak wiele osób przychodzi do schronisk po rasowopodobne zwierzę podając trylion powodów dlaczego akurat takie, a nie inne - od bzdurnej alergii począwszy (chcę yorka, maltana, grzywacza bo mogę mieć tylko psa z włosem) a na wymyślaniu cech, które rzekomo są udziałem tylko danej rasy skończywszy (chcę goldena/labka bo to łagodne psy rodzinne a mam dzieci) - i nie dociera do zakutego łba, że lab jak i goldek mają zęby mogą ugryźć zwłaszcza gdy się z nimi niewłaściwie postępuje bądź mają zwichrowaną psyche/są po przejściach.
Nic że parę boksów dalej siedzi całkiem ładny też długowłosy kundel o którym wiadomo, że spokojny, zrównoważony idealnie by się nadał charakterowo.
Oni chcą goldena i basta!

Tacy ludzie, którzy nie znajdą rasowego kota za friko w 90% stają się "klientami pseudo" od bezczelnych (typu zwrot kosztów utrzymania) po zarejestrowane poza wcc.
Tak to działa.
Po części się też nie dziwię skoro te "legalne" niczego nie gwarantują, ryzyko identyczne to ludzie nie widzą sensu płacić kilku tysięcy za zwierzę, które mogą nabyć taniej. Tak dyktuje logika.

Zawsze można "poszukać usprawiedliwień typu: to stowarzyszenie hodowla nie jest taka zła, są gorsze", tak jak to autorka wątku zrobiła z psim PKPR :)
A że jakaś tam rasa, jej dobro, standardy, ktoś to wypracował przez setki lat przecież się nie liczy, nie warto zawracać sobie tym głowy.
Ale oczywiście zwierzak powinien być wzorcowy - nikt nie chce kłapciatego Onka czy łaciatego laba nieprawdaż? Smukły brytek czy mały MCO również nie wzbudzi zachwytu.


BTW nie jestem ani nie byłam nigdy wolontariuszką żadnego schroniska, ale mam stały kontakt z kierownictwem zwłaszcza gdy trafia tam pies z ZKwP.
I wiesz w tym schronisku też często fundacje/aktywiści nie dostają psa danej rasy, tylko dlatego, że chcą go "ratować" bo reprezentuje "ich" rasę.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Czw lis 10, 2016 12:38 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Koniczynka47 pisze:

Zawsze można "poszukać usprawiedliwień typu: to stowarzyszenie hodowla nie jest taka zła, są gorsze", tak jak to autorka wątku zrobiła z psim PKPR :)

Chyba Cię lekko poniosła fantazja :) Mój pies miał rodowód ZK, krycie zagraniczne, bywał nawet na najwazniejszych wystawach dla rasy poza granicami PL. Nic nie zrozumiałaś z mojej wypowiedzi o PKPR- ale to już zupełnie nie mój kłopocik.


No cóż ...piekny to musi byc świat pełen schizoidalnych omamów,w którym żyjesz. Tu sobie dopowiesz, tam wiesz lepiej... :mrgreen:

Miłego dnia wszystkim! :D Dla mnie koniec dyskusji bo ta rozmowa przybrała obrót dośc kuriozalny (wylewanie frustracji). Szkoda cennego czasu a przecież Drogie Panie mogą w tym czasie ratować koty z rąk takich padalców jak ja :D

a.m

Avatar użytkownika
 
Posty: 547
Od: Czw lis 03, 2016 11:20

Post » Czw lis 10, 2016 19:52 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Stomachari pisze:Nie, nie żartuję. Znam nie jedną osobę, dla której płaski pysk jest nie do zaakceptowania. Futerko może się podobać, ale żeby chociaż pysk był dłuższy.

Czy znane jest ci pojęcie udziału w populacji? Osób marzących o bezproblemowym persiku do adopcji w populacji osób adoptujących jest kilkunasto-, jeśli nie kilkudziesięciokrotnie więcej niż persików cierpiących bezdomność (zwłaszcza persików bezproblemowych, a przecież pani poszukująca nie jest Matką Teresą, jak sama słusznie zauważyła) w relacji do całej populacji kotów bezdomnych. Do tego dodaj osoby, którym jest wszystko jedno i wezmą kota mimo że wymaga przemywania oczu i jest długowłosy. Reasumując, persiki nie czekają latami na kogoś, kto się wreszcie nad nimi zlituje, bo jako jeden z nielicznych się nimi nie brzydzi.

Stomachari pisze:Nie napisałam, że WOLONTARIUSZE są bez serca, nie dośpiewuj sobie. Napisałam, że bezduszne są osoby segregujące innych wedle swojego wyśrubowanego widzimisię. I nie ma znaczenia, czy będzie to osoba kopiąca rowy, przerzucająca węgiel, czy pracująca w schronisku.

IMO wydumany jest całokształt twoich twierdzeń na temat adopcji, dlatego bardzo trudno mi się z tobą rozmawia. Nie odpowiedziałaś mi przy tym, ile adopcji zrobiłaś w życiu i jak bogate masz w tym względzie doświadczenia.

Stomachari pisze:Cały czas wszystko odnosisz do Palucha. Tak, jakby fakt, że jest to największe schronisko w Polsce stanowiło o jedynej słusznej tendencji na "rynku" kocim. Bzdura. Każdy rejon ma swoje prawa, nie mówiąc o tym, że większość schronisk w rejonie też się różni. Dlatego mogę Ci wierzyć na temat tendencji na Paluchu (o co apelowałaś kilka postów wcześniej), ale zdecydowanie nie będę tego odnosić do całego kraju.

To w którym to regionie tak roi się od kotów w typie rasy, że bez osób specjalnie je ratujących nie znajdą domów? Obserwuję sobie wątki innych schronisk, czasem zaglądam na ich strony, i nie znam takiego regionu. Wszędzie ciśnienie na koty w typie jest ogromne, a w małych miejscowościach bodaj jeszcze większe.

A persów trafia do schroniska tak znikoma liczba, bo ich jest po prostu mało w relacji do całej populacji kotów.

a.m pisze:Szkoda cennego czasu a przecież Drogie Panie mogą w tym czasie ratować koty z rąk takich padalców jak ja :D

Na razie zdobądź choć jednego bezproblemowego młodego persa, którego nikt by nie uratował od bezdomności gdyby nie ty, a potem pogadamy :ryk:
ObrazekObrazek

boniedydy

 
Posty: 1622
Od: Śro wrz 11, 2013 22:05

Post » Czw lis 10, 2016 21:29 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

a.m pisze:
[...]


Miłego dnia wszystkim! :D Dla mnie koniec dyskusji bo ta rozmowa przybrała obrót dośc kuriozalny (wylewanie frustracji). Szkoda cennego czasu a przecież Drogie Panie mogą w tym czasie ratować koty z rąk takich padalców jak ja :D


udało Ci się ponownie oderwać mnie od pracy
treści które piszesz są ..... jak by to powiedzieć, hyyyy 'fascynujące'

powiedz, po co/dlaczego założyłaś wątek na forum, w dziale koty?

bo z całą pewnością, nie celem zbierania informacji ogólnie dostępnych w necie,
gdzie dla tak światowej kobiety, jest to dziecinnie proste zadanie typu: zebranie info.-przestudiowanie-wyciągnięcie wniosków-wdrożenie w działanie
w efekcie - posiadanie kota, do którego poczujesz 'chemię'

po co ten wątek?

i jeszcze jedno
śledząc z 'doskoku' Twoje wpisy, ułożył mi się nastepujący schemat Twych deklaracji
przygarnę biedę - przygarnę biedę w typie rasy - fajne są egzotyki - po ile są egzotyki - przygarnę biedę zdrową, egzotyka albo innego w typie


p.s.
ad. wpisów o bezduszności

do jakiego stopnia fałszywym/zakłamanym a przede wszystkim egoistycznym/egocentrycznym trzeba być, aby mówić o pomaganiu/ratowaniu
a jednocześnie nie wziąć kota chorego/starego/po przejściach, uzasadniając to - bo jak odejdzie, to znów będzie bolało
dominującym dla wielu 'pomagaczy' (cudzysłów celowy) jest zaimek dzierżawczy Ja,
i pochodne od niego zachowanie
haniebnym jest leczenie swojego ego kosztem futer
i nazywanie tego pomaganiem

chcesz zdrowego, młodego, w typie rasy/rasowego
to go sobie kup/adoptuj
ale zrób to uczciwie - a nie w woalu pomagania
Obrazek

Kinnia

 
Posty: 8804
Od: Nie sie 19, 2012 21:12

Post » Czw lis 10, 2016 22:00 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

A tam, o persy aż tak bardzo wcale się nie biją ;)

Swego czasu miałam takiego: https://www.facebook.com/events/3202166 ... 924785380/
W sumie "bez wad", poza tym że do uczesania i bez oka. Kot bez oka żyć będzie tyle samo, co kot z okiem, więc imo żadna wada... a mimo to chociaż kilka osób się zastanawiało, to finalnie nikt się nie zdecydował.

Szalony Kot

 
Posty: 23304
Od: Pt wrz 24, 2010 13:01
Lokalizacja: Grodzisk Maz./ Warszawa

Post » Czw lis 10, 2016 22:36 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Szalony Kot pisze:A tam, o persy aż tak bardzo wcale się nie biją ;)

Swego czasu miałam takiego: https://www.facebook.com/events/3202166 ... 924785380/
W sumie "bez wad", poza tym że do uczesania i bez oka. Kot bez oka żyć będzie tyle samo, co kot z okiem, więc imo żadna wada... a mimo to chociaż kilka osób się zastanawiało, to finalnie nikt się nie zdecydował.

No wiesz, żeby tak codziennie patrzeć na kota bez oka to serca trzeba nie mieć. Nic wrażliwości nie okazałaś. :mrgreen:
Obrazek

Agneska

 
Posty: 16483
Od: Wto paź 26, 2004 12:28

Post » Czw lis 10, 2016 22:57 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Ale dziwicie się?
W dzisiejszych czasach jest kult piękna, młodości i bogactwa.

Jak ludzie wzajemnie się traktują i przez jakie pryzmaty postrzegają?
Więc nie dziwne, że w stosunku do zwierząt jest podobnie.

Myślicie, że młodej osobie bez oka, albo z powypadkową blizną na twarzy jest łatwo znaleźć drugą połowę? Może mężczyźnie łatwiej, ale kobiecie?

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Czw lis 10, 2016 23:12 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Szalony Kot pisze:Swego czasu miałam takiego: https://www.facebook.com/events/3202166 ... 924785380/
W sumie "bez wad", poza tym że do uczesania i bez oka. Kot bez oka żyć będzie tyle samo, co kot z okiem, więc imo żadna wada... a mimo to chociaż kilka osób się zastanawiało, to finalnie nikt się nie zdecydował.


Taki stary? :roll: z czym do ludzi. :201469
ObrazekObrazek

boniedydy

 
Posty: 1622
Od: Śro wrz 11, 2013 22:05

Post » Czw lis 10, 2016 23:16 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

boniedydy pisze: Reasumując, persiki nie czekają latami na kogoś, kto się wreszcie nad nimi zlituje

Tak, bo to pozostaje w korespondencji do drugiej części mojej dużo wcześniejszej wypowiedzi. Tych, którym wszystko jedno, czy kot będzie zdrowy czy nie jest dostatecznie dużo, że jeśli jakiś się będzie błąkał np. wywalony przez kogoś, kto miał dość takich czy innych schorzeń (nie tylko wynikających z płaskiego pyska), to zaraz zostanie zgarnięty. I to będzie to "drugie życie persa". I dlatego nie spotkasz takie perso-podobnego kota w schronisku, bo już ktoś się na niego zasadzi.

boniedydy pisze:IMO wydumany jest całokształt twoich twierdzeń na temat adopcji, dlatego bardzo trudno mi się z tobą rozmawia. Nie odpowiedziałaś mi przy tym, ile adopcji zrobiłaś w życiu i jak bogate masz w tym względzie doświadczenia.

Dostatecznie dużo, żeby wiedzieć, jak często uczciwi ludzie są traktowani jak śmiecie, bo nie zostali zrozumiani. I dużo częściej występuję w funkcji łącznika, który stara się znaleźć płaszczyznę porozumienia między obiema stronami. A im częściej muszę tłumaczyć oburzone DT przed zdziwionymi i zranionymi chętnymi do adopcji a nie odwrotnie, tym częściej się zastanawiam, czy to ma sens. Może lepiej pozwolić ludziom, aby następnym razem wzięli kota skąd kolwiek i byli obrażeni na wszystkie fundacje ogółem, niż probować tłumaczyć, że to przez złe doświadczenia z innymi osobami, że to wynika ze zmęczenia tych, którzy ciężko tyrają, że przecież ten DT miał wyłącznie dobre intencje... Bo czy te powody zwalniają DT z odrobiny kultury? Czy usprawiedliwiają krzykliwość, zastraszanie, przerywanie każdego zdania (to są konkretne zachowania, które miały miejsce)?
Tak, masz wieloletnie doświadczenie i z pewnością przeżyłaś więcej procedur adopcyjnych. Z tym że niemal na pewno przeżyłaś je wyłącznie od strony DT, który boi się o kota, a nie próbowałaś zobaczyć, jak bardzo Twoje zachowania są niezrozumiałe i krzywdzące dla osoby chętnej do adopcji, która stara się sprostać wszystkim wymaganiom na raz i już nie pojmuje, o co jest ta szarpanina.
Jestem przekonana, że gdybyś miała wydać kota do adopcji innej osobie o podobnych poglądach do Twoich, ale byś jej nie znała wcześniej, nagle okazałoby się, że krzywo spojrzała, że wykazała się zbyt małym entuzjazmem, że zapaliła Ci się czerwona lampka chociaż w sumie nie wiesz, czemu. A skąd mam to przekonanie? Bo znam od podszewki poczynania jednego wychwalanego tu DT (nie będę nikomu robić koło pióra, bo każdy może się kiedyś pomylić, o czymś zapomnieć, dlatego nie podam żadnych danych) i gdybym je opisała jako moje błędy, to zostałabym odsądzona od wszelkiej czci. Bo część z tych błędów dotyczy spraw elementarnych. Ale, jak napisałam, każdemu może się zdarzyć potknięcie, szczególnie gdy uczestniczy w tak wielu adopcjach, dlatego ja je mogę przyjąć. Tylko mam świadmość, że skoro jedna strona się czasem myli, to nie może oczekiwać od drugiej nieomylności. Nie może oczekiwać, że chętny do adopcji będzie pamiętać o tym czy tamtym, gdy jednocześnie DT zapomniał przed rozpoczęciem procedury zrobić coś innego. Dla mnie jest oczywiste, że jako ludzie często się wzajemnie nie rozumiemy i dlatego nie pojmuję, czemu wiele DT oczekuje, że z każdym się dogada, a jak się nie dogaduje, to już jest to na minus dla chętnego na kota. Jasne, że sama wolę, jeśli ktoś łatwy w komunikacji zapyta o tymczaska. Ale jednocześnie nie przypiszę samych negatywów komuś, z kim mi się trudno porozumieć (konkret: zadzwonił pan o jednego tymczaska, był bardzo oszczędny w słowach. Wolę osoby wylewne, bo same się wyprują z tego, jak traktują koty, czy miały wcześniej inne, na co zmarły. Wolałam, żeby zrezygnował bo wiedziałam, że adopcja będzie drogą przez mękę. Jednocześnie jednak dałam mu szansę. Na szczęście dla mnie zrezygnował).

boniedydy pisze:To w którym to regionie tak roi się od kotów w typie rasy, że bez osób specjalnie je ratujących nie znajdą domów?

Może opiszę pewną historię, którą mi opowiedziała pewna pani, jako ilustrację.
Któregoś dnia w jej okolicy pojawiła się ciężarna kotka z pięknymi niebieskimi oczami i "srebrnym" futrem (przy czym padło też: weterynarz powiedziała, że kot wygląda jak syjam. Zonk, a ja myślałam, że mówimy o typie brytyjczyka). Pani kotkę wzięła, na kocięta znalazła wielu chętnych, bo miały piękne oczy. Jasne, że niewiele ją obchodziło, czy potem te koty nie wyrosły z tych pięknych oczu (w końcu każdy kociak na początku ma niebieskie) i czy ktoś nie wywalił kota z domu, gdy ten przestał mieć niebieskie oczy.
Kotka była wychodząca, regularnie się zaciążała. Pani musiała ją trzymać na siłę w kotłowni po porodzie, bo kotka nie chciała wychowywać młodych, a tylko trzymana w zamknięciu robiła to chociaż w minimalnym stopniu. Pani zawsze "miała zamówienia na kociaki o pięknych oczach". Więc miot za miotem wydawała (kiedy mi to opowiadała, sama stwierdziła, że już więcej nie dopuści do rozmnożenia kotki (przy czym należy się spodziewać, że kupi tabletki hormonalne, nie wykona sterylizacji), bo ostatni miot musiał być dokarmiany, tak kotka nie interesowała się kociętami). Nie pytałam o sierść, w sumie słuchałam w szoku, jak można zmuszać kotkę do wychowywania młodych i pozwalać, aby samica bez instynktu macierzyńskiego regularnie wydawała na świat potomstwo. Jeśli jednak młodziki odziedziczyły tę syjamską/brytyjczykową sierść, a wiemy przecież, że w pierwszym pokoleniu zazwyczaj tak właśnie jest, zaś ludzie brali kocięta dla oczu (to pewnik, było kilka razy podkreślone), to jak troszkę znam ludzi w okolicy pewnie duża część z tych kotów w typie rasy stawała się kotami "podwórkowymi", na wpół wolnożyjącymi (a słyszałam tutaj, że "kot to dzikie zwierzę i musi mieć możliwość swobodnego wychodzenia, nie można mu tego ograniczać"). Jestem pewna, że nie zostały zawiezione do schroniska (bo w końcu każdy kot to łowca i sobie poradzi), prędzej je lisy zeżarły.
Historia była opowiedziana mi w formie przeszłej, więc nic nie mogłam zrobić. Natomiast gdybym miała okazję pomóc tym kotom w najlepszym razie potraktowanym jak koty wiejskie, czyli wkradające się chyłkiem do kotłowni, żyjące z upolowanych myszy, dostające raz na jakiś czas ochłap (nie wiem, czy takie domy nazywamy domami?), to miałyby tu zastosowanie Twoje słowa: "To w którym to regionie tak roi się od kotów w typie rasy, że bez osób specjalnie je ratujących nie znajdą domów?" Z tym że nie byłoby to z udziałem schroniska. Bo z pewnością srebrno-jakieś latały po tamtej okolicy i z pewnością każdemu przydałaby się normalna opieka, ciepły kąt, dobre jedzenie, pieszczoty, a nie głód, deszcz i lisy.


Koniczynka47 pisze:Jak ludzie wzajemnie się traktują i przez jakie pryzmaty postrzegają?

Abstrachując zupełnie od wyglądu kotów odniosę się wyłącznie do zdania o ludziach. Jestem zdumiewająco na bierząco, bo właśni wczoraj przeczytałam, że jakaś kobieta, autorka artykuliku internetowego napisała, że golenie łydek bez ud jest jednym z najczęstszych zaniedbań w higienie Polek. Raz że pomyliła definicję higieny, dwa że to kretyńskie przekonanie jest kreowane wyłącznie przez modę, która wraca jak bumerang. Była w starożytnym Rzymie, była w Egipcie. Włosy spełniają bardzo pożyteczną rolę na ciele ludzkim i jest wprost idiotycznym, że nasze umysły postrzegają to obecnie jako przejaw braku dbania o siebie. Bo bardziej dba kobieta, która ma ochronę przed zimnem, niż gołoskóra.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10972
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Pt lis 11, 2016 0:21 Re: Kocie dylematy psiarza. [PERSY]

Stomachari, strasznie dużo piszesz, ale nadal wychodzi brak doświadczeń schroniskowych, jakichkolwiek.

Najpierw o "ładnych" kotach.
Również i "zwykłe" bywają przytulane przez ludzi, którzy je znaleźli. "Ładne" też. I bywają odwożone do schronu, bo jeden z drugim nie ma ochoty się nimi zaopiekować. Przeceniasz rolę wyglądu, jak to już było wcześniej widać.

Wszędzie są rozmnażacze rozmnażający "ładne" koty, tutaj też. Nie sądzę, żeby więcej ich było akurat poza Warszawą.

Schronisko to nie DT. My musimy w większym stopniu dawać kredyt zaufania ludziom, czy chcemy, czy nie - inaczej umierałoby nie tyle kotów, ile umiera, ale kilkakrotnie więcej. Większość adopcji w swoim życiu przeżyłam od strony schroniska, a nie DT, i proponuję, żebyśmy podjęły dyskusję na nowo dopiero, jak zrozumiesz co to jest schronisko i czym się różni od DT. Swoje procedury schroniskowe sama przeżyłaś od strony adoptującego, kiedy w końcu przyjechałaś po swojego byłego tymczasa, i jeśli znalazłaś w nich coś niezrozumiałego albo krzywdzącego, to zgłoś to do schroniska.

Stomachari pisze:Jestem przekonana, że gdybyś miała wydać kota do adopcji innej osobie o podobnych poglądach do Twoich, ale byś jej nie znała wcześniej, nagle okazałoby się, że krzywo spojrzała, że wykazała się zbyt małym entuzjazmem, że zapaliła Ci się czerwona lampka chociaż w sumie nie wiesz, czemu. A skąd mam to przekonanie? Bo znam od podszewki poczynania jednego wychwalanego tu DT

Jak ciężko absurdalne jest insynuowanie takich rzeczy osobie, która wydała do adopcji kilkaset kotów kilkuset domom. Stomachari, weź głęboki oddech, wylej na siebie wiadro lodowatej wody i skończ wreszcie, wstydu sobie oszczędź. Masz jakieś kompleksy, urazy - załatw sobie dziewczyno je sama i nie angażuj czasu wszystkich dookoła.
ObrazekObrazek

boniedydy

 
Posty: 1622
Od: Śro wrz 11, 2013 22:05

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Baidu [Spider], Google [Bot], Marmotka i 34 gości