Oddam Kałasznikowa. Koty i psy Patmola - kolejny wątek :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Wto lis 08, 2016 18:34 Re: Oddam Kałasznikowa.

Z tym że samochód nie jest obowiązkiem obywatela, natomiast składka zdrowotna tak. Jak zarabia, musi płacić. Jak nie zarabia, zdycha z głodu lub utrzymują go krewni. Wtedy oni zarabiają i muszą płacić.
Ponadto nie każdy płaci taką samą składkę. Ten, co zarabia więcej, odprowadza większe składki a potem nigdzie nie ma dla niego miejsca w przychodniach. Więc płaci drugi raz żeby zostać przyjętym prywatnie.

Gdyby każdy, kto płaci, miał dostęp do NORMALNEJ służby zdrowia, to składka miałaby jakiś sens. Natomiast jeśli z lepiej zarabiającego się ściąga więcej w sumie dla innych a nie dla niego, bo on i tak pójdzie prywatnie, bo mu szkoda zdrowia (przepraszam, ale termin za 6 miesięcy gdy na skierowaniu napisane jest "pilne" to śmiech na sali. Napisano nie dla rozrywki tylko dlatego, że ktoś może nie dożyć), to moim zdaniem coś tu nie działa. Skoro lepiej zarabiający płaci dwa razy, to chyba nie do końca to uczciwe. I chyba nie tak powinno wyglądać. Może powinien mieć prawo wyboru, czy chce płacić składki do NFZ i leczyć się u lekarzy pracujących na NFZ, czy woli za wszystko płacić z własnej kieszeni za każdym razem a mieć większą pensję?

Jestem za tym, aby system ubezpieczeń pozmieniać (zresztą nie tylko ten).
Moim zdaniem albo zapewnia się obywatelom jakiś komfort życia i żąda za to pieniędzy, albo zostawia się ich samopas i nic od nich nie chce. Jeśli chcą, żebym odśnieżała 2 metry mojego trawnika/chodnika przed ogrodzeniem, które zakazano mi postawić na granicy działki w imię tego, że za ileś lat może zechce im się poszerzyć jezdnię (o śmieszne 2 metry), to niech przy robieniu drogi nie asfaltowej nie sypią mi gruzu i śmieci na moją działkę (wydarzenie miało miejsce). Bo pan Miecio na koparce nie wiedział, gdzie jest granica drogi gminnej. Przperaszam, to ja mam dbać o to, żeby ktoś się nie pośliznął na kawałku gruntu, który jest mój tylko nie miałam prawa go ogrodzić, a gmina nie może zadbać o to, żeby pan Miecio miał odpowiednie wytyczne? Coś za coś. To może powinnam móc wybudować ogrodzenie aż po granicę działki i w razie poszerzania drogi opłacić rozbiórkę mojego ogrodzenia i cofnięcia?
Jak płacę składki zdrowotne, to chcę pójść do lekarza, a nie konowała. Chcę na Ostrym Dużyrze dostać znieczulenie, jeśli mam przeciętą rękę i być zszywana na znieczuleniu, a nie bez niego (kolejny fakt z życia). Chcę na Ostrym Dyżurze być badana w pokoju, w którym działa zamek, a nie w kanciapie, której się nie da zamknąć i każdy oszołom może wejść (kolejny fakt). Chcę wreszcie, aby lekarka pracująca na Ostrym Dyżurze, do której nie ma żadnej kolejki, która właśnie musiała skończyć rozmowę telefoniczną z koleżanką, bo jestem jedynym pacjentem, nie badała mnie wściekle, nie traktowała jak worek kartfoli, nie robiła gwałtownych ruchów i nie mówiła mi, że swojej córki nie posłałaby na Ostry Dyżur z taką chorobą, jak moja. Skoro płacę, chcę być traktowana jak człowiek. Nie jak księżniczka, po prostu jak człowiek. A jeśli otrzymuję "opiekę" podobną do tej, jaką obdarza rolnik swoje kartofle, to nie chcę płacić tak dużo za takie coś.
Czy nie uważasz, że to trochę śmieszne, że wszyscy podatnicy jako tacy utrzymujemy lekarkę, której się nie chce badać? Chyba powinna ponieść tego konsekwencje. Skoro nie ponosi, to nie chcę, aby żyła z moich podatków. Chcę te same pieniądze przeznaczyć na leczenie siebie u innego lekarza. Ja łaski nie robię, że odprowadzam składki, to niech lekarka nie robi mi łaski, że się mną zajmie.
Odpowiedzialność zbiorowa w takim czy innym stopniu istnieje, tego nie da się obejść. Ja odpowiadam nie tylko za swój trawnik i to, aby ładnie wyglądał, ale też za wypadek każdego człowieka, który na niego wejdzie i złamie nogę. Odpowiadam często za cudzą głupotę, bo trzeba być debilem, żeby włamywać się na cudzy teren strzeżony przez kilka groźnych psów (na szczęście nie u mnie). Odpowiadam też za to, aby mój dom wpasował się w otoczenie, aby cała okolica ładnie wyglądała i miała dachy dwuspadowe, wszyscy jednakowe. Ja odpowiadam za wygląd całej okolicy. To "moja odpowiedzialność zbiorowa".

Co do samej historii dziecka z pękniętą czaszką. Jak najbardziej się zgadzam. To ojciec powinien płacić za leczenie. Jeśli go nie stać, powinien podjąć przymusową pracę wyznaczoną przez państwo (niestety masa by tu rządziła), aby zwrócić koszty. A jeśli nie chce pracować, to do karceru i bez jedzenia. Dostaje jedzenie jak na nie zapracuje (bo to, że trafi za kratki, jeszcze nie znaczy, że państwo coś na tym zyska. Bo potem podatnicy utrzymują takiego człowieka).
Wydaje mi się, że nie da się obejść władzy kreowanej przez masę. W każdym razie ja nie widzę na to sposobu, póki mamy odpowiedzialność zbiorową. Póki każdy odprowadza składki nierówne i zależne od zarobków a potem nierówno z tego korzysta. Póki ja płacę abonament radiowo-telewizyjny, a mam częste zakłócenia. Chcę płacić mniej, nie tyle samo, co osoby, które mają piękny obraz. Równe obowiązki powinny dawać równe prawa i równe warunki życia. A jeśli wszyscy za wszystkich odpowiadamy i to w nierównym stopniu, to nie chcę, aby osoby nieodpowiedzialne korzystały ze wspólnych pieniędzy.
Myślę, że możliwość korzystania ze wspólnych środków siłą rzeczy będzie powodować konieczność tworzenia reguł, które sprzyjają przetrwaniu masy, a nie jednostki. A tym samym kontroli.
Mnie duża ilość kontroli się nie podoba, już kiedyś pisałam. Tobie podobało się nasze prawo bazujące na prawie rzymskim, ja uważam, że bardzo wiele przepisów należałoby przeredagować. W tym budowlanych. A jeśli one nie są zmienione i skoro jestem kontrolowana, to też chcę mieć cień kontroli nad wspólnymi funduszami. Aby pieniądze nie były... zużywane na osoby nierozsądne. A jeżeli każdy robi co chce i dostaje pieniądze na leczenie zawinionych przez siebie chorób, to ja też chcę robić co chcę i nie pytać o zgodę na taki czy inny projekt, tylko postawić dom, jaki mi się spodoba. Albo wszyscy się wspieramy i kontrolujemy, albo każdy sobie rzepkę skrobie i nikomu nic do tego. Sam płaci i ma to, za co zapłaci i nie patrzy, za co ten drugi zapłacił i jak wydał pieniądze.
Ostatnio edytowano Śro lis 09, 2016 16:19 przez Stomachari, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10972
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro lis 09, 2016 8:32 Re: Oddam Kałasznikowa.

Prawo rzymskie to nie kontrola wszystkiego, bo podstawą prawa rzymskiego jest poszanowanie własności, przy zachowaniu jednak nadrzędności państwa nad obywatelem -no ale wtedy nie było socjalizmu ani państwa opiekuńczego w znaczeniu dzisiejszym.
Kontrola jest w komunizmie, zamiast własności. Wszystkie jest wszystkich czyli nikt nie ma nic.

Nasze składki zdrowotne są za małe na wypasioną opiekę lekarską.
Nie mam złych doświadczeń z lekarzami. Z pierwszą ciążą chodziłam prywatnie, ale krótko 8) z drugą normalnie do lekarza z przychodni, i ten drugi lekarz , któremu nie płaciłam osobiście, bo był z ubezpieczenia, dużo bardziej sie przykładał, był bardziej uprzejmy, kompetentny i w ogóle.

Kiedyś miałam coś pilnego do wycięcia/ dostałam stosowne skierowanie od lekarza pierwszego kontaktu.
W szpitalu w moim mieście termin był za 6 miesięcy. Ale jak podzwoniłam po innych szpitalach w innych miastach -to znalazł się termin na za tydzień i na konsultacje u ortopedę i od razu na ciachanko.

Tak samo jak Młoda miała astmę oskrzelową -kilka lat ją leczyłam tez państwowo u tez świetnego lekarza, skutecznego, miłego, inteligentnego, bardzo przejętego swoja pracą , miał dwie specjalizacyjne bo był pulmunologiem i pediatrą.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 29214
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro lis 09, 2016 10:59 Re: Oddam Kałasznikowa.

Czytam Tak zwane zło Lorenca. Przestałam marudzić, że czcionka nie taka i wydrukowałam sobie tak jak jest.
Fascynujące

Ćwiczę codziennie z psami. Psy to bardzo lubią. Nawet Caillou. Ostatnio któregoś dnia byłam zmęczona i nie chciało mi się ćwiczyć na spacerze, to Caillou sama się zaczęła dopominać o sztuczki.
Miałam tylko psie smaczki, żadnych parówek, to nie bardzo chciała je jeść w nagrodę -tylko wąchała i odpychała nosem. Ale i tak skakała i zostawała i chciała ćwiczyć. Oblizywała się przy każdej mojej pochwale po sztuczce i była zadowolona jakby dostała parówkę.Chociaż nic nie dostawała.

A dla parówek pokonuje swoje strachy i wchodzi po tych trudnych/śliskich powierzchniach. I tez się cieszy z samej zabawy.
Zostaje na siad zostań na minutę tak do 20-30 metrów, po minucie jej zaangażowanie spada i zaczyna sie wiercić, ale jeszcze siedzi -wiec staram się raczej częściej ćwiczyć i w różnych miejscach niź nadmiernie przedłużać długość czekania. łatwiej jej wysiedzieć jak siedzi wyżej, na ławce czy murku.

Lepiej siedzi jak odchodzę na wprost, i nawet się odwracam na końcu do niej plecami, Mogę do tych 20-30 metrów odejść i 1minute stać odwrócona plecami.. Gorzej jak w bok. Kilka metrów. Jak się za coś chowam/za drzewo na ten przykład od razu się podnosi.
Więć ćwiczę, że się chowam kawałek, to znaczy np tylko głowę chowam, albo tylko głowę wystawiam -czyli część mnie widać.

Załapała też, że ja lubię jak ona chodzi po murkach i trzeba przejść cały murek i wtedy jest nagroda. Murki są niskie, ale czasem spadziste.Jaka przejęta idzie.

Wskakuje fajnie na hop, ale jak podstawa się rusza, to zaraz zeskakuje. Boi się takiej ruszającej się powierzchni. a to troche jak jazda pojazdem. Trochę, bo to sa niewielkie drgania , prawie niewyczuwalne

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 29214
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro lis 09, 2016 12:20 Re: Oddam Kałasznikowa.

I w temacie książki Lorenza. kto nie czytał, niech czyta bo ciekawe, interesująco opisane jest zachowanie osobników drapieźnych jednego gatunku które zyja obok siebie i pomimo kłótni/konfliktów nie zabijają się wzajemnie, chociaz by mogły.
I można na to popatrzeć poprzez domy tymczasowe, gdzie jest za dużo kotów/psów, jak u mnie -a jednak zwierzaki nie krzywdzą sie nawojem w sensie nie zagryzają ani nawet nawet nie nadgryzają. Syczą i takie tam łapoczyny mają miejsce, ale niewiele ponadto.
I teraz czy to że koty nawojem współistnieją w miarę pokojowo, przy takiej dużej grupie na małym terenie wynika w dużej mierze z tego,że poszczególne koty nauczyły sie zachowań socjalizacyjnych?

U mnie np Alibaba w pierwszych dniach pobytu usiłował atakować koty, i wyglądało to groźnie, bo rzucał się z zębami i pazurami np na Zorro czy na Sweetie :roll: I został odseparowywany w klatce, gdzie mógł obserwować zachowania socjalne , ale nie był groźny. I coś tam załapał. Czyli został zsocjalizowany z grubsza.

Albo można popatrzeć przez pryzmat klasy w gimnazjum, gdzie nadmiar dzieci musi się tak zachowywać żeby się nie wyeliminować całkowicie. Gdyby nie było nauczyciela byłoby pewnie kiepsko. A tak jakaś tam socjalizacja następuje. Chociaż np jeden chłopie powtarza już 1 klasę gimnazjum 3 raz, czyli jest w niej 4 raz, ma prawie 18 lat i Młody mówi, że nie wygląda wcale nie zsocjalizowanego.
Jego wiernego kolega przenieśli ostatnio (w październiku) do ośrodka wychowawczego. Więc raczej uznali że nie jest podatny na socjalizację mino 2 lat w pierwszej gimnazjum.

I teraz pytanie jak przetrwać w takiej grupie czy to kotów czy dzieci. Gdzie pochwalane są zachowania socjalne, ale jednak niektóre upośledzone osobniki nie są w stanie ich pojąć.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 29214
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro lis 09, 2016 12:31 Re: Oddam Kałasznikowa.

U Ciebie nie ma za dużo kotów, 8 szt to nie 20.

Co do gimnazjalistów to obawiam się, że pozostawione same niestety dręczyłyby się. Czytałaś Władcę much Williama Goldinga?

Miała rację Dorota Zawadzka, która - zanim poszło jej w beznadziejny celebrytyzm - powiedziała: „patrząc na nasze najmłodsze pokolenie, widać wyraźnie że stajemy się z wolna społeczeństwem socjopatów”.

Patmol pisze:I w temacie książki Lorenza. kto nie czytał, niech czyta bo ciekawe, interesująco opisane jest zachowanie osobników drapieźnych jednego gatunku które zyja obok siebie i pomimo kłótni/konfliktów nie zabijają się wzajemnie, chociaz by mogły.


Czasem się zabijają :wink: chociaż częściej zwyczajnie odchodzą.
I chociażby przez to ciężko porównywać warunki naturalne do warunków sztucznych o ograniczonej powierzchni.


Patmol pisze:I teraz pytanie jak przetrwać w takiej grupie czy to kotów czy dzieci. Gdzie pochwalane są zachowania socjalne, ale jednak niektóre upośledzone osobniki nie są w stanie ich pojąć.

Eee nie wiem, ale stare dobre metody w stylu prawego sierpowego jeszcze nie poszły do lamusa tak całkiem.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro lis 09, 2016 12:55 Re: Oddam Kałasznikowa.

Czytałam, pewnie. Tam ładnie jest ten mechanizm opisany.
Jak być takim Simonem, i jednocześnie jednak przeżyć - to mnie ciekawi. Simon za bardzo się angażował i za bardzo się odróżniał i się nie bał/ bał się inaczej niż postali, chciał to wszystko pojąć - nawet potwora poszedł zobaczyć i został złożony w ofierze temu potworowi, którego wcale nie było.

Każde społeczeństwo jest socjopatyczne,.
Wystarczy sobie przypomnieć czasy palenia czarownic na stosach, kontrreformacje, i inne takie podobne. Mnie sie jeszcze podobały w tym temacie koncepcje René Girarda.

Chodzi i to, że przeżyć 8) a jednocześnie zachować sobie trochę wolności. Włóczyć się, a jednak nie zostać zabitym.

A w przypadku kotów w nadmiarze, to mam świadomość że moja obecność zapewnia pokojowe istnieje kotów. Moja obecność, nawet jak mnie dzień nie ma -to w ich umysłach jakby jestem i pewne zasady są ustanowione.Ale to wszystko nietrwałe. Gdyby mnie szlag trafił skutecznie, to po kilku/kilkunastu dniach byłaby porażka. Nie ma nikogo kto byłby w stanie przejąc utrzymanie tego stanu kotów, który teraz jest. I to mnie martwi. W przypadku jednego/dwóch kotów problem nie jest taki poważny,

Lorenz właśnie pisze o sztucznych warunkach, kiedy nie mozna odejść.
tak jak we Władcy much -tam tez nie można było odejść.

Z tym sierpowym - Młoda by potrafiła, i pewnie zrobiłaby to w odruchu.
Młody jest jak Zorro :roll: stoi sobie i myśli dokładnie tam gdzie się biją, bo przecież jego to bicie się dotyczy -to się biją ci co zwykle sie biją, a tam akurat była biblioteka i Młody na coś czekał. w sumie mógł czekać gdzie indziej, ale co to za różnica. Myślał sobie o czymś i nie zauważył.
Simon to on nie jest -wiec ma szansę.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 29214
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro lis 09, 2016 13:11 Re: Oddam Kałasznikowa.

Patmol pisze:Lorenz właśnie pisze o sztucznych warunkach, kiedy nie mozna odejść.
tak jak we Władcy much -tam tez nie można było odejść.

http://www.antropologia.uw.edu.pl/AS/as-017.pdf

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro lis 09, 2016 13:27 Re: Oddam Kałasznikowa.

Bardzo ciekawe . dziękuję. przeczytam.

Np Alibaba ustalił sobie swoje terytorium i go broni przez obcymi. Przy czym "obcymi" jest Zorro i Sweetie , bo na inne koty Ali baba prawie nie zwraca uwagi. Jego terytorium to pralka -czyli niezbyt rozległe. :roll: i terytorium drugie czyli kuchenka gazowa (dobrze, że mam płytę na wierzchu) Czasem je opuszcza, i wtedy jest kotem poza swoim terytorium.
Jak się dzieje coś groźnego, według Alibaby, obraca eis placami do zagrożenia, leżąc jednocześnie na swoim terytorium.

Broni go całkiem inaczej niź kiedyś na początku reagował na koty. Wtedy się rzucał na Zorra i na Sweetie, a teraz tylko syczy i macha łapami -czyli robi to co inne koty -wyobserwował to, że takie zachowanie jest skuteczne na koty.

Lorenz pisze o rożnych warunkach. on przyznaje że unikanie walki jest mozliwe dzięki temu, że osobniki odchodzą/uciekają. Ale czasem nie ma gdzie odejść -jak w przypadku np DT - a i wtedy mogą drapieżniki do pewnego stopnia współistnieć pod warunkiem, że starczy dla wszystkich jedzenia.
Dopóki jedzenia jest dośc dla wszystkich i jest regularne jest dobrze.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 29214
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro lis 09, 2016 13:33 Re: Oddam Kałasznikowa.

Patmol pisze:Lorenz pisze o rożnych warunkach. on przyznaje że unikanie walki jest mozliwe dzięki temu, że osobniki odchodzą/uciekają. Ale czasem nie ma gdzie odejść -jak w przypadku np DT - a i wtedy mogą drapieżniki do pewnego stopnia współistnieć pod warunkiem, że starczy dla wszystkich jedzenia.


Wiesz odwrócenie się i schowanie w kącie też można zakwalifikować do ucieczki, która zadowoli agresora.
W naturze akt agresji wiąże się z ryzykiem ran i agresor też się z tym liczy.
Nawet węże jadowite wolą ostrzec zamiast ukąsić jeśli ofiara nie będzie "zjadliwa" i niepotrzebnie pozbawi ich dawki jadu, której wyprodukowanie zajmuje czas.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro lis 09, 2016 13:40 Re: Oddam Kałasznikowa.

No ale kot schowany w kącie długo nie pociagnie, jeśli nie dostanie tam jedzenia i picia, a agresor nie pozwoli mu wyjść przez kilka dni/miesięcy.
Tak samo w gimnazjum schowanie się nie pomoże , bo chłopcy (i czasem dziewczynki) nie myślą o ranach (czy ośrodkach wychowawczych) ale nakręcają sie własną agresją.

Schowanie się pomoże na dużym, otwartym terenie (np w lesie) gdzie jest szansa, że agresor przejdzie dalej i nigdy więcej sie go nie spotka.

tam gdzie rodzice biją swoje dzieci/maltretują chowanie się przez dzieci po katach raczej nic nie daje.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 29214
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro lis 09, 2016 14:01 Re: Oddam Kałasznikowa.

Dzieci z patologicznych rodzin z reguły wiedzą kiedy schodzić agresorowi (np. pijanemu ojcu) z oczu czy też nie rzucać się w oczy.
W gimnazjum też dzieciaki chowają się (a na ile skutecznie to inna kwestia bo agresorów faktycznie prowokuje uległość, ustępowanie z drogi)

Jak myślisz, dlaczego Alibaba nie przechadza się po całym mieszkaniu tylko okupuje skrawki? Bo się boi innych kotów, a koty domniemają, że gdy zechcą wygonić go z tego kąta to będzie walczył bo już nic nie będzie mieć do stracenia.
I kto nie mówi, że takie coś może go nie wyniszczyć?
W jednym ze schronisk pies (przebywający w boksie z 3 innymi) siedział non stop w budzie, dopiero jak czuł naprawdę silne pragnienie to wybiegał i pił, ale uciekał z powrotem do budy gdy tylko jakiś inny pies się zbliżył.

Jaką ważną rolę pełni instynkt przetrwania to widać nawet w cyrku - dlaczego tygrys, lew wykonuje sztuczki?
Bo wie, że jak tego nie zrobi to zginie. A jak zrobi dostanie nawet kawałek mięsa.


Kiedyś czytałam książkę z początku XXw o tresurze dzikich kotów.
I tam autor pisał, że nawet woli tresować dzikie, schwytane na wolności lwy niż te odchowane w niewoli przez człowieka.
Szybciej pojmują reguły "współpracy".

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro lis 09, 2016 14:14 Re: Oddam Kałasznikowa.

Z Alibabą to się nakręca właśnie. Na pewno nie jest to dla niego pozytywne.

Inne koty tez sie na początku bały, nie wszystkie, ale po pewnym okresie obserwacji wpasowywały się w grupę.
Moje koty przeważnie podchodziły do Nowego , powoli i po skosie, w pozycji przyjacielskiej, wyluzowanej, i się jakby przedstawiały. Tak jakby informowały go, że spoko. Bo Nowy przeważnie sie potem wyluzowywał. A poza tym były Nowego ciekawe -to przecież niesamowita atrakcja taki nowy kot. Normalnie kino objazdowe.

A Alibaba uznał, że koty są groźne, i one/to znaczy Zorro I Sweetie rzeczywiscie teraz od razu reagują jak on by próbował sobie spacerować po mieszkaniu. Ale to wyniknęło z jego przekonania, z jego wiary, która stała się rzeczywistszą. Bo przecież inne koty chodzą jak chcą.

Jego żaden kot nie wygania z terytorium. Koty sobie łażą jak to koty :roll: , uwielbiają leżeć na pralce jak ona pierze i wiruje, najlepiej na kupie, czyli w 4-5 kotów. Moje koty uwielbiają się w siebie wtulać w kilka, więc i w Alibabaę się próbują wtulać.
A Zorro go nie atakuje na jego terenie, ale podchodzi go oglądać -Alibaba jest dla Zorra fascynujący. Zorro mu pokazuje jak sie bawic piłęczką, jak nosic łupy w zębach, ale traktuje go jak zwierzaka w zoo. Jak Alibaba wyjdzie poza swj teren Zorro się czuje zagrozony, a Alibaba tez się zachowuje dziwnie -biegnie jak złodziej, takim truchtem na paluszkach.

I co pomogło tamtemu psu?

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 29214
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro lis 09, 2016 14:16 Re: Oddam Kałasznikowa.

Psu pomogło przeniesienie go do innego boksu.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro lis 09, 2016 14:19 Re: Oddam Kałasznikowa.

Wyniosę Alibabę na schody 8)

Jak Alibaba siedział na schodach to sie w ogóle psów nie bał. Można było na niego wejść, a i tak sie nie przesunął. Nie stroszył sie i nie warczał. Normalnie pluszak.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 29214
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro lis 09, 2016 14:28 Re: Oddam Kałasznikowa.

Bo wtedy się wyłączył. Ze strachu właśnie.

Jeśli niektórych ludzi by włożyć do skrajnie nietypowej sytuacji typu statek z kosmitami to niektórzy też by się zachowywali jak ten kot.


U Ciebie jest problem bo im mniej Alibaba będzie spacerował po mieszkaniu, tym większe zainteresowanie będzie budził podczas spaceru.
Zwierzaki przyzwyczajają się do określonych sytuacji, przyzwyczaiły się do widoku Alego na pralce, ale nie do widoku spacerującego Alego czy bawiącego się piłeczką na środku pokoju.
Druga kwestia to spirala wzajemnego nakręcania się - kot się boi wyjść i to po nim widać, a zwierzaki widząc, że się boi za wiele sobie pozwalają.
W sumie to i tak jestem pełna podziwu, że on wymyka się do łazienki do kuwety, inny już dawno by zaczął Ci obok tej pralki robić.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Baidu [Spider], Google [Bot] i 60 gości