» Czw lis 03, 2016 19:23
Re: ALERGIA - poprawa po 3 latach walki
Ach... jak to czytam to wraca całe moje zirytowanie przeżytą sytuacją. Teoria teorią Polino, weci mają milion podejrzeń i sprawdzają jedno po drugim, czy poprzez leki, czy jedzenie, czy zmianę warunków bytowych, otoczenia. Kierując się takimi wytycznymi, katowałam mojego kota przez trzy lata. Skrobanie skóry, kłucie, faszerowanie lekami, smarowanie (tu mnie aż trzęsie!), a nawet... narkoza i dłubanie w ciele. Mimi tymczasem drapała się i drapała, zwalczała kołnierz wszelkimi sposobami, np. rzucając się z nim na ścianę, nauczyła się wyginać w taki sposób, że wsadzała tylną nogę i potrafiła się nieźle podrapać, a po roku umiała podrapać się przednią łapą...). Potem już tylko płakała, całymi dniami, po nocach... a ja razem z nią. Kiedyś dzika i nieokiełznana, teraz siedziała w miejscu, patrząc w dal przez okno. Zupełnie, jakby się poddała. Behawiorystka (tak, tego też próbowałam, bo może to na tle nerwowym) podsumowała moja trzyletnią walkę słowami "kot jest chory psychicznie". Wtedy opadły mi ręce. Oni wszyscy naprawdę nie wiedzieli, co jej jest. Ta bezradność doprowadzała mnie do szału. No i którejś bezsennej nocy postanowiłam podejść do sprawy od zera, poszukać czegoś zupełnie innego. Tak trafiłam z Mimi na biorezonans.
Piszę Tobie o tym, bo pytasz o normy, kiedy, co powinno się dziać itd. A ja postanowiłam o nich nie myśleć. Metoda nie jest uznana za kliniczną i pewnie nigdy bym na nią nie spojrzała (ja sama pracuję naukowo), gdyby nie ta desperacja. Po moich doświadczeniach powiem Ci, że normy miały się do sytuacji nijak. Po owym badaniu natychmiast zmieniłam sedno sprawy: nowe jedzenie (zgodne z wynikiem badania) dostała już na miejscu (mówiono mi też o środkach czystości itd, ale teraz widzę, że faktycznie, zgodnie z nauką, alergie mają swój początek w układzie pokarmowym, czynniki zewnętrzne mogą sprawę tylko delikatnie modyfikować).
Pytasz kiedy nastąpiła zmiana. Od razu. Najpierw w zachowaniu kota. Myślałam początkowo, że to zmęczenie, pokonaliśmy do wawy kawał trasy. Ale następnego dnia była równie spokojna, powiększyły jej się oczy, inaczej oddychała. A przede wszystkim nie rzucała się na siebie jak przedtem. Owszem, skóra nadal wyglądała źle, drapała się jeszcze, nawet przez tydzień, ale nie z uprzednią agresją. Po tygodniu swędziały ją już strupy, ale dosłownie jakby wiedziała, że to gojące się rany, bo drapała je tak delikatnie, że aż mnie bawiła. Jednym pazurkiem, raz na pięć sekund, haha! Potem wszystko sczerniało od strupów, następnie bledło z każdym dniem. Chwilę nawet miała łyse różowiutkie placki na skórze. Teraz myślę sobie, że najpierw odczuła ulgę z powodu niedostarczania składników pogłębiających wewnętrzny stan zapalny (którego efekty skórne można było obserwować), potem powoli wszystkie te wchłonięte wcześniej składniki zostały przez organizm przepracowane i usunięte, nowe nie robiły już szkody. A teraz, ile to już lat? mam wspaniałego kota. Wspaniałą radosną wariatkę, z wachlarzem uczuć, emocji, zachowań. Właśnie obok mnie leży, a ja, choć minęło tyle czasu, patrząc na nią wciąż się cieszę.
W tym wszystkim najsmutniejsze jest to, że jak patrzę na listę składników zakazanych, to widzę, że to cud, że nam się udało. Bo gdyby nie szalony pomysł (mimo tak ogromnego sukcesu moja wetka nadal milczy, gdy mówię o biorezonansie - to przecież niekliniczne), pewnie nie doszłabym tu, gdzie jestem. Kot nie przeżyłby kolejnych lat badań. Mimi jest uczulona na większość jedzenia. Naprawdę, łatwiej mi wymienić, na co nie jest. Tak mało tego jest. Nie wiem, co dla jakiego kota będzie skuteczne, czy ta metoda jest diagnostyczna dla każdego. Może któreś są uczulone tylko na drób, albo jakiś konkretny skład karmy (przy okazji: royal to chyba największy dostępny shit, nie omieszkałam podyskutować z przedstawicielami firmy, jako że mój kot jako gówniarz właśnie od tego wystartował), itp i po odstawieniu im się poprawia? Choć w tych czasach to pewnie trudne do uwierzenia. Koty chorują jak my, ludzie. No wiec ciężko mi patrzeć na to, jak ludzie próbują te swoje biedne zwierzęta w nadziei, że to ten jeden magiczny składnik..., choć tego im życzę, to byłoby takie proste.
Jestem z Wami całym sercem! Trzymam kciuki, nie poddawaj się.