Koniczynka47 pisze:Tak to się ma, że wg mojej umowy o oddaniu kota decyduje jego właściciel, a nie ja, co ma dać pewien komfort psychiczny osobie adoptującej.
Moja umowa zawiera oba warianty, chociaż ten z odebraniem przeze mnie to w zasadzie powtórzenie praw z ustaw. Nie widzę w tym błędu, tak jak nie widzę błędu w tym, że allegro przy każdej transakcji a nie tylko w regulaminie zamieszcza notkę o nowej ustawie i możliwości zwrotu przedmiotu zakupionego przez internet. Takie wałkowanie niektórych przepisów jest moim zdaniem w porządku.
Również nie wiszę na osobami, które kota ode mnie wzięły. Chociaż chciałabym dostawać więcej informacji, to nie uważam za złą wolę, jeśli ktoś mi ich nie daje.
Koniczynka47 pisze:"Przeciętni ludzie" zazwyczaj nie napiszą Ci, dlaczego ominęli Twoje ogłoszenie

Ja tylko zwracam uwagę, że ich kryterium "odsiewczym" może być wymóg podpisania umowy, zwłaszcza gdy ktoś miał jakieś złe doświadczenia z "nawiedzonymi zwierzolubami" bądź czytał wypowiedzi o takowych.
Tak, z tego też zdaję sobie sprawę, nie mniej dziękuję

Właśnie zastanawiam się, jak przeredagować ogłoszenie, żeby wymogi nie rzucały się tak w oczy. Żeby nie raziły i nie zniechęcały.
Inna sprawa, że nie mam co kota ogłaszać, skoro ma chlamydię w oczach...
Koniczynka47 pisze:I decyzja o tym, czy właściciel jest "godny" by go odebrać nie należy do znalazcy, ale do uprawnionych organów administracyjnych.
To prawda, z tym że właściciel powinien jakimś dowodem dysponować, bo inaczej łatwo może dojść do nadużyć w drugą stronę.