» Wto paź 25, 2016 21:43
Re: (3)Mikunia..to już prawie rok bez Ciebie, Tato..(*)
Ale zobacz. Ludzie potrzebują czasu, ale po jakimś czasie np. mowią, ze pojawiaja się dobre wspomnienia wspólnych chwil. Na przykład. Czyli jakoś ogarniają sytuaccję, własnie, zaczynaja zyć w nowej rzeczywistości. Ktoś ich nauczył czy skąd to mają? 10 dni temu umarł mój znajomy, niewiele starszy - glejak mózgu. Bardzo wierzący, jego zona też - w nekrologu napisała "zawiadamiam, ze " (zamiast z głebokim żalem zawiadamiam , że) "pozostająca w głebokim uwielbieniu za piekne wspólne zycie żona".. Wiadomo, ze osobom wierzącym łatwiej jest poradzić sobie z odchodzeniem, tak jak ona napisała "odszedł w ramiona Ojca'. Ale nie tylko wierząccy sobie radzą, przeccież, przyznasz. A ja mam świadomość, ze każdy umrze i, niestety, poprzez ten fakt patrzę - na Mikę, słabą Mamę, na chudnącą DeeDee, Nutkę z dziwnymi zachowaniami i ogarnia mnie lęk, albo przygnębienie.
Śmierć nie jest dla mnie celem samym w sobie. Ale tak się we mnie rozpanoszyła, że nie widzę innych celów, nie umiem sobie ich znaleźć, nie mówiąc o ich realizacji. Z osoby kiedyś dynamicznej, prącej do przodu, odwaznej stałam się zalęknioną, przygnebioną, bez pomysłu jak sobie poradzić z kłopotami w zyciu. Ja nie widzę w sobie jakichś mozliwości, które np. Ty widzisz. Ale wierzę, ze ten potencjał istnieje i prłóbuję go wykorzystać, i co? Nie mam efektów. Podczas gdy inni robiąc dokładnie w tym samym czasie i prawie w tym samym miejscu to co ja mają efekty. Dlaczego? nie rozumiem.