Trochę update'u dla tych, co gardzą fejsbukiem

W czwartek Finezja znowu była łatana - zrobiła się przetoka i ciągle nie chce się zagoić dziursko.
Tym razem łatanie odbyło się pod narkozą, bo doktor przy okazji sondował i czyścił dziurę. Niestety okazało się, że cholerstwo dość głęboko sięga.
I niestety w perspektywie mamy ponowne cięcie i wycinanie wszystkiego, jeśli teraz się nie zacznie goić porządnie
A obawiam się - sądząc z dzisiejszego zapachu, bo zaglądać pod kubrak, to jeszcze dziś nie zaglądałam - że robi się ta perspektywa cholernie prawdopodobna
Finezja by
OKI, on Flickr
Finezja by
OKI, on Flickr
Finezja by
OKI, on Flickr
Biedna jest dziewczynka strasznie
To już ponad 2 miesiące od zabiegu (12 lipca), cały czas w kubraku, cały czas coś jej tam gmeram przy tej ranie.
Przy okazji głodówki pobrałam jej też krew, bo zaniepokoiła mnie ilość wypijanej przez nią wody.
Na szczęście poza podniesionymi wątrobowymi wyniki ma idealne.
Wątrobę już reperujemy, najważniejsze, że morfologia, nerki i jonogram są w idealnej normie.
Również w czwartek zlądowało mi takie cudo
Fitti by
OKI, on Flickr
Fitti by
OKI, on Flickr
Fitti by
OKI, on Flickr
Fitti to moja wolnożyjąca sąsiadka
P. Alina zadzwoniła, że paskudnie kuleje od jakiegoś czasu - poszłam, obejrzałam i wyglądało na to, że "paskudnie kuleje" to niezły eufemizm, bo kocica z trudem się przemieszczała
Zabrałam do lecznicy. P. Alina kosztem dwóch sznytów spakowała ją ręcznie do transporterza.
W transporterze Fitti zachowywała się jak dzikidzik, który w życiu człowieka na oczy nie widział
No dobra, prawie jak dzikidzik, bo oprócz miotania się, pacania łapami i wściekłego warczenia, w wolnych chwilach gadała, jak to jej niedobrze

Po otwarciu transportera dała się z niego wyciągnąć gołymi rękami, obmacać ze wszystkich stron, zajrzeć w paszczę i zrobić pełen przegląd.
Tylko przy osłuchiwaniu klapa, bo kotek mrucy
Przy wydawaniu z lecznicy ostrzegli mnie, że w klatce to tak dziczący dziki dzik, że bardziej się nie da
Oglądowo łapa cała, a ponieważ w paszczy masakryczna masakra to kotek został na remont garnituru.
Remont polegał na wyjęciu wszystkiego

Dziwne, że ona w ogóle cokolwiek jadła, bo wg zeznań dra, to co było widać przy oglądzie, to tylko czubek góry lodowej - musiało ją cholernie boleć.
W RTG kota brak jakichkolwiek zmian, badanie w znieczuleniu też nie pokazało, czemu kotek kuleje
Wyniki krwi również ma świetne. Też odrobinę podniesione wątrobowe, ale ona akurat miała pobieraną krew pod narkozą.
Trochę kiepsko, że nie widać powodów kulawizny, bo w poniedziałek wraca do siebie - u mnie tylko kontynuacja antybiotyku po zabiegu.
Mam nadzieję, że tajemniczym sposobem remont paszczy wpłynie na poprawę chodzenia, bo nie bardzo mamy pomysł, co z tym zrobić, skoro nie widać przyczyny, a dłuższa diagnostyka i obserwacja nie wchodzą w grę, to wolnożyjący kot przecież.
U mnie w klatce zachowuje się "w kratkę" - jak idę z saszetką to kotek się łasi i nadstawia, więc zastrzyki wchodzą nawet niezauważone.
Jak idę bez saszetki, to warczy i paca łapami. Bez pazurów. I bez przekonania
Fajna i przepiękna kocica
