Ragilian, czyli czułe ragdoll show.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon wrz 12, 2016 22:26 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Aslanek i Alwiś zadomowili się w nowych domkach i jest im tam dobrze. Mają własną ludzką służbę i odbierają należne waćpaństwu hołdy. Nikt nie płakał i nie rozdzierał szat. W każdym razie żadna z kocich osobistości. Florcia rozglądała się za dziećmi i była zmartwiona, ale nie okazywała rozpaczy, bo dostała znowu rui, która skierowała jej uwagę na inne aspekty życia. Z ludźmi nie do końca tak było. Zosia tonęła we łzach, Paweł bywa smutny, mówi, że tęskni. Ja jestem o moje kocie dzieci spokojna, bo wiem, że trafiły do dobrych domków i są tam szczęśliwe. Relacje z aklimatyzacji dostałam entuzjastyczne. Alwiś mnie jedynie nieco zaskoczył. A właściwie, to nawet zszokował dotkliwie. Otóż Alwiś to kocurek niezwykle łagodny i spolegliwy. Doskonałe lekarstwo na wszelkie bolączki. Okład z Alwisiowego mruczenia działa cuda, nawet bóle zębów łagodzi doskonale. Z wszystkimi kotami to słodkie dziecko zawsze żyło w zgodzie i wielkiej przyjaźni. Do czasu. Bo w domku Alwisia mieszka Lala, sześcioletnia, przemiła kotka norweska leśna, która lubi kocięta i inne koty. Po dwóch dniach od przeprowadzki Alwiś spotkał stałą rezydentkę, jakby nie było - dotychczasową panią na włościach, właścicielkę terenu razem z jego ludzkimi zasobami. I co zrobił ten śliczny ragdollek? Nasyczał na Lalę. Był już tak bardzo u siebie, że uznał widocznie, że to kicia weszła mu w paradę. Biedna Lala przestraszyła się i uciekła. Bo okazało się, że w środku Alwisia mieszka dusza lwa. Ale to przecież młody kociak, więc na pewno się dogadają.
Poza tym czas mi znowu przecieka przez palce i plan zajęć mam napięty do granic możliwości. Na razie nie pękam, bo wiem, że wkrótce będzie jeszcze trudniej. Póki co robię różne cyrkowe sztuczki, żeby dopasować Zosi plan zajęć w szkole muzycznej, do planu podstawówki. A muszę mieć na uwadze fakt, że w jednym czasie dziecko może mieć tylko jedną lekcję, w dodatku w jednym miejscu. I stanowi to dla mnie problem, bo trudno zgrać godziny wszystkich zajęć. Póki co nijak mi się nie mieści ostatni WF ze środy. Jutro porozmawiam z Zosi wychowawczynią na temat sposobów rezygnacji z tego WF-u, bo to idealny czas na dojazd na rytmikę i kształcenie słuchu. Poszukuję również klasycznego, strunowego, ciężkiego pianina za lekkie pieniądze. Bo to elektryczne, chociaż sprawne i prawie nowe, zupełnie się nie nadaje. Inaczej brzmi i inaczej się na nim gra. Przejmie je Paweł, bo to do niego będzie teraz przychodzić pani pianinowa Grażynka. Bardzo ją lubię, a mój młodszy syn ma doskonały słuch. Do szkoły muzycznej żadną miarą iść nie chciał, bo ta mogłaby mu przeszkadzać w treningach karate, ale niech się uczy w domu. Jeśli mam pozostać przy zdrowych zmysłach, to Zosia musi zrezygnować z karate, bo nie wyrobię się czasowo i emocjonalnie. Nawet weekend minął mi błyskawicznie: jasno, ciemno, jasno, ciemno - poniedziałek. Zdążyłam w sobotę zabrać rodzinkę na wycieczkę do Nowej Suchej. Bardzo chciałam pokazać im to miejsce, a wziąwszy pod uwagę fakt, że jego twórca przed miesiącem zmarł, obawiałam się niepotrzebnie, że d ten dwór, który tak mnie zachwycił, zostanie zamknięty dla zwiedzających. Z powodu nieprzebytych korków na drogach wyjazdowych z Warszawy do Siedlec, pojechaliśmy przez Pustelnik, Stanisławów i Liw. A w Liwie, w średniowiecznym zamczysku i przylepionym do niego dworze, jest zbrojownia. Chłopcy, duzi i mali, byli zachwyceni. Zrobiliśmy sobie w Suchej, wśród cudnych okoliczności przyrody, piknik, z obżarstwem, wylegiwaniem się na przymałym kocyku, przepychankami i zaśmiewaniem się do rozpuku. A w niedzielę zabrałam dzieci na targ staroci na Kole, a potem na wystawę kotów na Bielanach. Ragdolle, to niezwykle piękne koty. Uważam, że są zdecydowanie najpiękniejsze na świecie. Zwłaszcza moje. Ale te na wystawie też były i śliczne i przemiłe. Aż człowieka korciło żeby wsadzić do klatki własną kończynę górną i wymiętosić do rozmruczenia te słodziaki. Nawet puchate łapeczki wysunięte przez szpary klatek, wodziły na pokuszenie. Ale rozsądek zwyciężył i się powstrzymałam. Też nie byłabym zadowolona, gdyby mnie dotykały rozliczne ręce nieznajomych. Choćby nawet zachwyconych. Najwięcej było wystawianych kotów MCO, ale nie widziałam ani jednego kota starego typu: takiego z okrągłą głową i wzrokiem, który zabija. A takie ponuraski właśnie zachwycają mnie najbardziej. Właściwie wszystkie koty wzbudzały moją chęć posiadania: i brytyjczyki - pucusie, o aksamitnym futerku, i syberyjczyki z pięknie napuszonym futrem, i zielonookie rosyjskie, i smukłe orientalne, i delikatne devony. Wszystkie były niezwykłe. Tyle, że w hali AWF- u było tak gorąco, że niektóre, co bardziej ofutrzone, zwierzęta aż ziały. Ucieszyłam się na myśl, że nie uległam pokusie wystawiania Gustawka i Aleksika w lato. Gustawek, to kot doskonały w typie, a myślę, że Aleksio mu dorówna. W dodatku malec ma białe obwódki wokół oczek i jaśniejsze prążki na buzi. Jest prześliczny. Nie wiem, dlaczego ludziom mniej podobają się mittedy, czyli koty z ciemną maską na twarzy. Na wystawie też były przeważnie bicoloury, takie, jak Orbiś, czy Florcia - z różowym noskiem. Nie udało nam się niestety kupić ani Orijena, ani Canagana, bo tym razem nie było ich stoisk. Udało się za to zgubić Zosię, która razem z braćmi, zapragnęła zakosztować samodzielności w ograniczonym i zamkniętym pomieszczeniu. Zgodziłam się żeby nie czuła się traktowana gorzej, niż chłopcy. Ale potem biedna nie mogła mnie znaleźć, mimo, że czły czas tkwiłam w tym samym miejscu, rozmawiając z hodowcami na fascynujące tematy. Nawet nie zdążyłam się zdenerwować, tudzież wpaść w panikę, kiedy usłyszałam, że proszą do oceny koty z takimi, a takimi numerami oraz rodziców zagubionej Zosi. Coś mnie tknęło, że to moja córcia i tak też było. Ustaliłyśmy więc sobie, że póki co, lepiej jej będzie trzymać się blisko mamy, a na gotowość do samodzielnego zwiedzania niewątpliwie jeszcze przyjdzie czas. Spotkaliśmy też kociego poetę, pana Franciszka Klimka. Kupiliśmy tomik jego wierszy i dostaliśmy miłą dedykację. Oczywiście, jeszcze nie udało mi się otworzyć tej książki, bo jestem w ostatniej kolejności odśnieżania. Najpierw czytają chłopcy, potem Zosia, a na końcu - ja. Ale poczekam z przyjemnością, bo zauważyłam, że te wiersze im się bardzo podobają. A do tej pory czytali wyłącznie prozę i... komiksy.
Zosia zaś, łaskawa była pochwalić się swojej przyjaciółce Marysi, że jeździłam do szkoły na dinozaurze. Marysia była pełna uznania. Aż jej oczka niebieskie sie powiększyły nieznacznie. Zapytała mnie życzliwie:
- Ciociu, ale ty miałaś swojego dinozaura?
Osłabłam nieco i wyprowadziłam obie nieletnie z błędu. Już nigdy nie będę narzekać przy dzieciach, że jestem za stara. Przy dorosłych też nie.
Florcia moja najukochańsza na świecie właśnie wciera mi się w szyję. Jest całuśna i przylepna, jak jestem w domu nie opuszcza mnie na krok. Pragnie pieszczot. I płodnego kocura. Póki co, nie ma mowy o kolejnych dzieciach. Jeszcze za wcześnie. Za mało waży. Tłumaczę dziecku, że zamiast miauczeć po próżnicy, powinna szorować do kuchni na kolejną kolację. Chętnie służę podwójną dokładką. Ale ona sprawdza moją wytrzymałość. Chyba myśli, że jak się dobrze postara, to wymięknę i zorganizuję jej pożycie intymne z uroczym Orinkiem. Tym rudym zięciem numer jeden. Orinek jednak gustuje w tłuściochach, więc się Florcia musi utuczyć. A na razie muszą jej wystarczyć zaloty Gustawka..

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro wrz 14, 2016 20:56 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Chłodniej się zrobiło. Żeby nie dygotać na balkonie, musiałam założyć sweter. Nie ma pełni, ale księżyc świeci tak mocno, że od jego światła na ziemi kładą się szare cienie. Jestem zmęczona, jak nieboskie stworzenie. Znów ścigam się z czasem, usiłując zmieścić moją rzeczywistość w jak najmniejszym przedziale godzin lub minut, żeby wszystko dopiąć i ze wszystkim zdążyć. Florunia snuje się po domu i miauczy, nawołując kocura. Orbiś ma te wrzaski koło pióra, ale Gustawcio wydaje się zainteresowany. Muszę wystawić nowe ogłoszenia Aleksika i Aurelci i zrobić casting na najlepszy domek dla nich. No i trzeba koniecznie złożyć zamówienie do zooplusa, bo Cosma się skończyła. Dowożę Aplawss z hurtowni Kar - ma, ale to tylko łatanie dziury. Orbinia spotkał dzisiaj afront, ponieważ został wyproszony z łazienki na czas kąpieli siostry mojej mamy, która przyjechała pouczyć Julcia niemieckiego. Ja go zawsze wpuszczam, bo kto by nade mną czuwał, czy się przypadkiem nie utopiłam pod prysznicem. Ablucje wieczorne bez drapania kocimi pazurkami szkła kabiny są wybrakowane, to jakby człowiek spać poszedł brudny. Co to za mycie zębó, bez kota czuwającego nad całą procedurą na umywalce? Orbinio, to straszny pieszczoch i mruczak. Ma bardzo wrażliwą duszyczkę. Zupełnie, jak Paweł. Śmieszą mnie te puchatki, jak leżą, jak śledzie, w przedpokoju, z białymi brzuszkami do góry. Jak ktokolwiek tamtędy przechodzi, to ma obowiązek pogłaskania pękatego bębenka.
Udało mi się kupić pianino, znaleźć firmę, która je w piątek przewiezie, zaopatrzyć Zosię w podręczniki do szkoły muzycznej i uczestniczyć w zebraniu rodziców w Julka klasie. Padam. To był trudny dzień, z przykrym porankiem. Na dziś wystarczy mi wrażeń. Idę spać.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Śro wrz 14, 2016 21:37 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Będąc na kocich wystawach nigdy nie pcham sie do klatek, wystarczyć mi musi zmysł wzroku.
Świadoma jestem ze możemy na te delikatne istoty przenieść choroby i zarazki, nie przeżyłabym, bo wiem ile kosztuje zdrowie takich wystawowych kotów. Każde zdrowie jest bardzo drogie.

Jesteś naprawdę cudowna mama.
Twoje dzieci wyrosną na bardzo inteligentych ludzi.
Czy najstarszy syn juz ma ukierunkowana przyszłość? Wie kim chciałby byc? Czym sie zajmować?

Co do wizyt łazienkowych, to my zawsze cała paką ładujemy sie do toalety.
Na szczęście kabinę prysznicowa mam 90x150 wiec wchodzę ja Fuks i Molka. Czasami próbuje moj maż myć Kotom plecy ale wyganiam go bo tłumu za dużego nie Lubie. Szczególnie ze nagle 8 łapek ślizga sie na brodziku i można sobie zeby wybić.

Kocham je za to ze towarzysza mi w KAŻDEJ jednej czynności życiowej. Ze sa ze mną i rozśmieszają mnie swoim zachowaniem do łez.
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Śro wrz 14, 2016 22:21 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

ohhh! to Twoją Zosie wołali.
szkoda, ze nie wiedziałam, że będziecie. Byłam z Gają
03.07.2010 ['] Prezes. Kocham Cię.
26.11.2020 ['] Murziłka
12.05.2022 ['] Tiger
22.03.2024 ['] NW SP Dongalas Glitne DSM


Dom bez kota jest jak człowiek bez duszy... Nie ma w nim życia.

Prawdziwa miłość nie potrzebuje słów. Albo milczy. Albo MRUCZY!

wistra

 
Posty: 9377
Od: Nie paź 08, 2006 17:11
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw wrz 15, 2016 6:56 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Pracuję w tym tygodniu na popołudnie i mogłabym pospać, ale fizjologia wypędziła mnie z cieplutkiego łóżka. Z przyzwyczajenia wstałam przed piątą. Kotki się ucieszyły i zażądały śniadania. Cosma się skończyła i to jest bardzo zła wiadomość, bo one uwielbiają filetówki. Żadna inna karma nie budzi takiego entuzjazmu. A wszelka Animonda popadła w zupełną niełaskę, a mam jej jeszcze z pięćdziesiąt puszek. Dostały Catz Finefood z cielęciem. A jak już i tak wstałam, to ogarnęłam kuwetki i wzięłam się za przytulanie. Czyli porannym naszym rytuałom stało się zadość. Umysł mam jasny i czuję się, jak wróbelek świeżo wykąpany w porannej rosie. Muszę dzisiaj zrobić miejsce na pianino, które jutro przywiezie pan mocarz ze swoją brygadą. Instrument waży prawie trzysta kilogramów, więc się go nie przesunie. Umyśliłam sobie, że stanie w salonie pod rzeźbą Maryjki, a stolik karciak, który tam obecnie tkwi, odpocznie sobie jakiś czas w piwnicy. TŻ ma pomysł, żeby wcisnąć instrument do pokoju Zosi, ale to pomieszczenie nie jest z gumy, a biurka dziecku z pokoju nie chcę wywalać. Prawdą jest, że Zosia i tak odrabia lekcje przy stole w kuchni, albo z kotami w salonie, ale może jej się odmienić, jak podrośnie.
Z zakupem tego pianina poszło mi nadzwyczaj gładko, chociaż spodziewałam się długich poszukiwań. Na nowe mnie nie stać. W sklepie muzycznym w Arkadii nowe pianino kosztuje dwadzieścia pięć tysięcy. A moje finanse są, jak dziurawa dętka bez powietrza: co się dopompuje, to błyskawicznie schodzi. Nie mam dwudziestu pięciu tysięcy, a nawet jakbym miała, to pierwej spłaciłabym dług za samochód. Albo pożyczyła jeszcze trochę, żeby starczyło na chatkę na kurzej stopie w stanie ruinicznym. Tak, czy inaczej, na tablicy ogłoszeń w szkole muzycznej znalazłam ogłoszenie, że ktoś pragnie sprzedać dwudziestoletnie pianino firmy Legnica. Pochylone i staranne pismo nasuwało skojarzenia z przedwojenną kaligrafią. Zadzwoniłam pod wskazany numer i umówiłam się na oglądanie instrumentu, na wtorek około dziewiętnastej. Szczęśliwie okazało się, że ci ludzie od pianina mieszkają tak, jak ja - na Białołęce, tyle, że bliżej Wisły, na Tarchominie. No i we wtorek wieczorem wypadałam, jak ta śmigła strzała z zebrania w klasie Pawła, dziękując Bogu, że natchnął trójkę klasową żeby się sama zgłosiła. Leciutko mi było, bo mnie na tym zebraniu z forsy skarbnik oskubał, jak to zawsze na początku roku szkolnego bywa. Nastawiłam sobie GPS-a, który jest protezą mojego braku orientacji przestrzennej, na ulicę Atutową. Mam jakiś defekt w mózgu, że zawsze się gubię i błądzę. Zazwyczaj skręcam nie w tą stronę, co trzeba i zwiedzam nieznane miejsca, zanim trafię tam, gdzie zamierzałam dotrzeć. Jeśli do tego dojdzie nocna aura tajemniczości, to beż GPS-a od razu byłabym zgubiona. Ale dzięki temu niewielkiemu gadżetowi, który elektryzującym głosem Huberta Urbańskiego, mówi mi, jak mam jechać, dotarłam na miejsce bez problemów. Mieszkanie było na drugim piętrze. Z windą. Bo na Tarchominie jest dużo wieżowców i tam montują windy. Na Zielonej Białołęce można budować domy tylko do trzech pięter i z reguły wind niestety nie ma. U mnie też nie ma. Trzeba pląsać, albo i pełzać, po schodkach. Lubię windy bardzo, zwłaszcza, jak wracam do domu z zakupami. Ale na Atutowej winda, jak najbardziej była, więc się przejechałam. Człowiek dziczeje wśród bujnej przyrody na tyle, że zwykła winda sprawia frajdę. Drzwi otworzył mi starszy pan, o niebieskim spojrzeniu i miłej twarzy. Miał zmarszczki ułożone w sposób, który wskazywał na pogodną duszę mieszkającą w tym mężczyźnie. Taka pieczątka zadowolenia z życia. Gdy tylko staruszek szerzej uchylił drzwi, zapraszając mnie do środka, zobaczyłam smukłego, czarnego psa, na cienkich nóżkach. W przedpokoju stały dwie kuwety z drewnianym żwirkiem, a szary kot, zerkał na mnie zza rogu. Drugi kontrolował sytuację z nad szafy, a trzeci miauczał zza drzwi pokoju, bo też chciał zobaczyć, kto przyszedł. A drzwi nie miały klamki, tylko gałkę. Słowem: trzy koty, pan i jego doberman. Pani nie było w domu, bo pojechała z czterema kotami na działkę. Te, które zostały w domu, były zakażone wirusem białaczki kociej i dla własnego bezpieczeństwa, nie biorą udziału w wycieczkach. A piesio miał lat trzynaście, wrażliwy pęcherz i słabe zdrowie, więc też nie mógł pojechać na działkę, bo potrzebował domowego ciepełka i komfortu oraz bliskości weterynarza. Był stary i pieszczotliwy. Trochę do mnie pogadał w psim języku, obwąchał, a potem wystawił to i owo do wygłaskania. Koty były ostrożniejsze, dopóki nie powąchały moich rąk. A ja wszak karmię moich milusińskich z rączki, więc pachnę zachęcająco. Całe mieszkanie było przystosowane do kociego szczęścia. Na ścianach pan zamontował sporo pustych pólek, a pod sufitem wisiała kocia ścieżka zdrowia. Tak tam było miło... Poczułam się tak, jakby Pan Bóg chciał mi zrobić przyjemność, przyprowadzając mnie tutaj. Jakby głaskał mnie ręką po rozczochranej głowie, mówiąc: "Proszę Lilianko, to dla ciebie żebyś się cieszyła w tym domu dobrych ludzi". Zapomniałam, po co przyjechałam. Zajęliśmy się z panem rozmowami o kotach i psach, a potem każde z nas wyjęło swój telefon i przystąpiliśmy do pokazywania sobie zdjęć naszych zwierząt. W kątku, przykryte narzutą, stało pianino. Zostało kupione kiedyś w sklepie muzycznym przy ulicy Nowotki, dla córki tych państwa. Tyle, że córka dawno urosła i wyprowadziła się z domu, zapominając o instrumencie. Stało więc to pianino latami, samotne i nieużywane, zajmując swoimi gabarytami miejsce w mieszkaniu starszych ludzi. Dla przyzwoitości, raz w roku przychodził do niego stroiciel. Wszystkie klawisze działają, strun nie brakuje, młoteczki nie są zużyte. Ma minimalnie obitą politurę, ale w moim domu, przy tylu dzieciach własnych, pożyczonych i gościnnych, nawet nowe po roku tak by wyglądało. Jednym słowem: pianino jest w dobrym stanie. Prawdę powiedziawszy, to nawet, gdyby wymagało naprawy, i tak bym je od tych ludzi kupiła. Oni mają siedem kotów i psa z nieszczęścia i utrzymują szczęśliwą menażerię z własnych emerytur. Pomagają zwierzętom znaleźć domy, współpracują z fundacją, bywają domem tymczasowym dla psów i kotów. Dzielą się sercem, ratują z tarapatów, zmieniają los na lepszy. I są przemili. Kobiety nie widziałam, ale rozmawiałam z nią kilka razy przez telefon i jestem przekonana, że jest kompatybilna ze swoim mężem. Wczoraj znalazłam specjalną firmę do przewozu pianin. Pan pracuje w filharmonii i dorabia sobie po godzinach, więc mogę być spokojna, że nic się nie uszkodzi w transporcie. Potem będę musiała wyczyścić to pianino jakimś woniejącym preparatem do drewna, żeby moim milusińskim nie przyszła do głowy myśl o klasycznym kocim sposobie oznaczania własności.
Podoba mi się nauczycielka, która ma Zosię uczyć rytmiki i kształcenia słuchu w szkole muzycznej. Niska, drobniutka pani, z artystyczną fryzurą, która wygląda, jakby panią piorun trafił. Nie mam pojęcia, w jaki sposób ona układa te włosy, że one stoją, jak strumienie pola magnetycznego. Do tego uśmiech na twarzy, okularki na nosie, a zza nich ciepłe spojrzenie. Strasznie mnie cieszy spotykanie takich pozytywnych ludzi.
Dzieci już wyszły do szkoły. Aleksio morduje Aurelcię. Aurelcia przyłożyła z kopa Aleksikowi. Aleksik oddał. Gryzą się sobie. Orbiś, Gustawek i Florcia biegają po domu, jakby ich ganiał pożeracz ogonów. Sielska domowa atmosfera. Nie licząc kocich wrzasków, cisza i spokój. A teraz zrobię sobie herbatkę, pyszne kanapeczki i zjem śniadanko, bo jestem głodna, jak wilk. A potem połknę koty, jeśli natychmiast nie przestaną się lać

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw wrz 15, 2016 7:07 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

zieeew, cudowna opowiesc :)
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87941
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Czw wrz 15, 2016 7:22 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Dobrze przemyśl lokalizację pianina. Wszak ono będzie służyło nie tylko do stania, ale i do grania. :wink: Wybierzcie takie pomieszczenie, w którym Zosia będzie mogła spokojnie poćwiczyć, nie przeszkadzając rodzinie i nie stając się utrapieniem dla sąsiadów. Czyli coś w miarę odizolowanego od przestrzeni wypoczynkowych w sąsiednich mieszkaniach. Dobrze, żeby to był pokój, w którym jest sporo wyciszaczy - miękkie meble, zasłony, dywan, książki. Być może trzeba będzie przykleić gdzieniegdzie elementy wyciszające (takie pianki ze specjalistycznych sklepów).
fckptn
Obrazek

ana

 
Posty: 24747
Od: Śro lut 20, 2002 21:56

Post » Czw wrz 15, 2016 8:20 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Kociki
Obrazek

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Pokot
Obrazek

Liw
Obrazek

Nowa Sucha
Obrazek

Aurelka
Obrazek

Dziecko z mojego brzucha nie chce się czesać. Odkąd Maurycy nam zachorował chce zostać weterynarzem.
Obrazek

Goniądz, Bartlowizna
Obrazek
Obrazek

Biebrza
Obrazek

Spływ Krutynią
Obrazek
Obrazek

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw wrz 15, 2016 8:33 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Wspaniała Matka jesteś. Naprawdę
"Dom należy do kotów. My tylko spłacamy kredyt"
Obrazek

Moli25

Avatar użytkownika
 
Posty: 19616
Od: Pon gru 22, 2014 21:40
Lokalizacja: K. Wrocław

Post » Czw wrz 15, 2016 9:14 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

On wyglada na weta!
aktualny wątek viewtopic.php?f=46&t=221075
Urodziłam się zmęczona i żyję, żeby odpocząć.

zuza

Avatar użytkownika
 
Posty: 87941
Od: Sob lut 02, 2002 22:11
Lokalizacja: Warszawa Dolny Mokotów

Post » Czw wrz 15, 2016 9:29 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

To jeszcze młody dzieciak. Ma dopiero czternaście lat. Ale jeśli będzie chciał zostać weterynarzem i będzie ciężko pracował, to mu się na pewno uda.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw wrz 15, 2016 10:53 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Witamy się w ciepłym wątku i doczytujemy :)
Koty cudnej urody.

Nemeziss

Avatar użytkownika
 
Posty: 420
Od: Pon kwi 21, 2008 10:52
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Czw wrz 15, 2016 13:16 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Hej, czytam na bieżąco, ale nie miałam siły pisać.
Super ludzie od tego pianina, a pianino to będzie prawdziwa ozdobą w mieszkaniu.
Piękne kotki i fajne wycieczki :ok:
Pozdrawiam :)
Skarby: Obrazek

klaudiafj

Avatar użytkownika
 
Posty: 23551
Od: Czw cze 05, 2014 21:02
Lokalizacja: Bytom

Post » Czw wrz 15, 2016 14:27 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

Nemeziss pisze:Witamy się w ciepłym wątku i doczytujemy :)
Koty cudnej urody.


Witaj Nemeziss! Ty też masz piękne puchatki. MariaD mi podesłała link i miałam przyjemność je zobaczyć. :D

Klaudia, dziękuję za pozdrowienia i również pozdrawiam. Trzymam kciuki za Kitusię. :ok: :ok: :ok: :ok:

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

Post » Czw wrz 15, 2016 18:26 Re: Ragilian, czyli czułe ragdoll show. Florcia została mamą

https://www.youtube.com/watch?v=NuOCeJSQCTs
Oglądałam to ze trzydzieści razy.
Tęsknię za moim Maurycym.

lilianaj

Avatar użytkownika
 
Posty: 5228
Od: Sob kwi 26, 2014 19:14
Lokalizacja: Warszawa Białołęka

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Nul i 45 gości