» Wto wrz 06, 2016 10:24
Re: Warszawa – BŁAGAM! - kot porwany(?)
Pan maila nie ma, bo "nigdy nie był mu do niczego potrzebny". Powiedział to jeszcze przez telefon, kiedy pytał, czy mógłby zobaczyć kotki. Zdziwiłam się, ale czasem tacy ludzie istnieją (znam osobiście jedną taką osobę). Dziś mam już podejrzenia, czemu maila nie ma.
W necie nie ma osoby o takich danych. I numer telefonu do kontaktów ze mną też nigdzie nie figuruje.
Nie ma go na stronie policji.
Sąsiedzi byli pytani. Albo się boją, albo faktycznie nic nie wiedzą. Nikt nie słyszał kota przez drzwi/ścianę, nikt nie wie, że kot tu w ogóle był, nikt nie zna tego pana, nikt nie zna właściciela mieszkania (znaczy gospodyni znała, ale te 15 lat temu, i też bez jakiejś zażyłości). Wiadomo tylko, że osoby wynajmujące często się zmieniają (nic dziwnego, w mieszkaniu nie ma luksusów).
Szukałam w necie, czy mieszkanie jest już wynajmowane, ale w żadnym z ogłoszeń nie jest podawany numer budynku a tym bardziej mieszkania. Mam jedno wyglądające na zdjęciach podobnie, tam zadzwonię.
Kartka w drzwiach zostawiona ok. 14, a ok. 19 nadal tam była. Nie było słychać kota przez drzwi, nie było widać na parapecie okiennym.
Na początku też myślałam, że może panu coś się stało, ale na krótko przed pojawieniem się policji nagle musiał szybko zmienić miejsce wynajmu. Jednego dnia nie wiedział jeszcze, czy będzie mógł kota ze sobą wziąć, poprosił o czas, zadzwonił następnego i wtedy już był pewny, że nie weźmie. I żałował, że tak niestety się sprawy potoczyły: "Nie powinno się tak kotu robić". Mniej więcej tak brzmiała jego wypowiedź, której na nim nie wymusiłam. Oczywiście, być może ucieka nie przed policją, tylko przed kimś, kto go ściga (mafia itp.).
W mieszkaniu podobno teraz nikogo nie ma, ale to też by pasowało, bo jak pan się ze mną umawiał na odbiór kota, to powiedział coś takiego: "Muszę się wynieść do końca sierpnia <tu moje zastanawianie się, czy zdążę przyjechać dokładnie przed końcem, czy może zacznie się już wrzesień> No a najdalej do końca września", więc jeśli opłacił czynsz do końca września, to nikogo tam nie będzie jeszcze przez dłuższy czas.
Postaram się pogadać z tymi grupkami osób, może coś wskuram. Dzięki za podpowiedź.
UWAGA, najświeższe dane!!!
Właścicielka mieszkania przed chwilą do niego weszła, bo pan nie uregulował opłat i też urwał z nią kontakt, więc była zaniepokojona. Zadzwoniła dzięki kartce w drzwiach. Wiedziała o kotku, bo pan jej mówił. Powiedziała, że w mieszkaniu jest miska z jedzeniem, miska z wodą i coś, co było tymczasową kuwetą, ale żwirek jest kompletnie zużyty, więc kot załatwiał się też na podłogę. Samego kota nie widać, ale poprosiłam, żeby go poszukała, bo może się gdzieś ukrył.
Generalnie w mieszkaniu jest bajzel świadczący o tym, że pan pakował się w pośpiechu.
Pytanie, czy w tym pośpiechu wziął ze sobą kota...
Co w takiej sytuacji? Gdzie mógł ukryć się kot? O co poprosić właścicielkę?