Oddam Kałasznikowa. Koty i psy Patmola - kolejny wątek :)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro sie 31, 2016 11:13 Re: koty Patmola

takie fajne znalazłam 8)
http://www.dogiq.org.pl/
i tutaj http://www.dogiq.webserwer.pl/?c=informator&lang=

wczoraj byłam na spacerze z psami, miastem i parkiem, jakieś 1,5 godziny na smyczy
codziennie tak chodzę
psy na smyczach, rowery czy ludzie biegnący (duzo ich jest) prawie nie robią na Sweetie już wrażenia
coraz przyjemniej się z nią chodzi, prawie juz relaksowo

wczoraj szliśmy parkiem, taką szeroką alejką w parku
dużo ludzi było, jedna pani szła z małym psem, coś w stylu maltańczyka
miała psa na smyczy automatycznej, maksymalnie wyciągniętej, wiec pies biegał w lewo i w prawo prawie po całej alejce
no to zeszłam na bok,na trawę, i stanęłam żeby ją przepuścić , Caillou zaczęła sobie wąchać trawę
ją takie małe szczekające nie bardzo interesują

tamten pies, jak zobaczył moje psy, zaczął skakać na smyczy jak piłka, warczeć i pienić się, i wyrywać się do przodu
pani go nie upomniała, ani nie skróciła smyczy -ale to standard
nie wiem dlaczego ludzie chociaż nie próbują reagować

Sweetie, którą takie psy wkurzają strasznie, i która łatwo sama się nakręca, popatrzyła na mnie
wie, że ma nie reagować.
i zaczęła ziewać
ale strasznie ziewała :mrgreen: raz za razem,
śmiesznie to wyglądało, tamten prawie się urywał ze smyczy, a Sweetie patrzyła na niego i ziewała,az nas nie minęłi
pochwaliłam ją, i bardzo, bardzo była z siebie dumna
ona uwielbia jak się ją chwali

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28648
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro sie 31, 2016 12:58 Re: koty Patmola

Patmol pisze:wczoraj szliśmy parkiem, taką szeroką alejką w parku
dużo ludzi było, jedna pani szła z małym psem, coś w stylu maltańczyka
miała psa na smyczy automatycznej, maksymalnie wyciągniętej, wiec pies biegał w lewo i w prawo prawie po całej alejce
no to zeszłam na bok,na trawę, i stanęłam żeby ją przepuścić ,
tamten pies, jak zobaczył moje psy, zaczął skakać na smyczy jak piłka, warczeć i pienić się, i wyrywać się do przodu
pani go nie upomniała, ani nie skróciła smyczy -ale to standard
nie wiem dlaczego ludzie chociaż nie próbują reagować

Bo brakuje im kultury osobistej i pewnego poziomu IQ koniecznego do nauki obsługi automatycznej smyczy.
Savoir vivre na spacerach nakazuje, że gdy mijają się dwaj przewodnicy z psami, zwłaszcza na wąskich dróżkach, to obaj mają mieć psy przy sobie i nad nimi panować.
Jesli jeden pies biega luzem, a drugi idzie na smyczy to właściciel luzaka zawczasu przywołuje go uniemożliwiając mu podbiegnięcie do psa prowadzonego na smyczy.
Jeśli zaś zbliża się do siebie dwóch przewodników, mających luzem psy to powinni przywołać je do siebie i zapiąć na smycz.
Po takim zachowaniu poznać kulturę u ludzi.
A nie, że jeden woła psa, a drugi ma to w d... waląc słynny tekst: "mój chce się bawić, przywitać, nie gryzie... etc" :twisted: :evil:

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro sie 31, 2016 13:23 Re: koty Patmola

ale jak wtedy reagować, jak podbiega takie małe coś, ale aż się pieni ze złości i ma zęby na wierzchu?
i leci mi z tymi zębami do mojego psa
samo ignorowanie to mało, bo i takie małe coś może mi ugryź psa
czasem jest małe, a czasem większe

jak idę z jednym psem, to go biorę do tyłu
i podbiegający pies mi szczeka i ujada przy nogach, a ja stoję i czekam aż właściciel zabierze swojego psa
co czasem długo trwa :roll:
szczególnie jak pies jest mały i "nie gryzie" :roll:
a ja jestem na pewno złym człowiekiem bo przecież gdybym była OK to by na mnie nie szczekał i jestem głupia, bo przecie psy by sie tylko przywitały

ale jak mam dwa psy, i takie małe czy większe coś z zębami do mnie podlatuje
to się wkurzam, i się miotam :roll: bo dwóch psów nie wezmę za siebie
a z drugiej strony, to troch bez sensu kazać psu nie reagować, jak inny pies prawie się na niego rzuca z zębami
albo nawet się nie rzuca, ale go obwąchuje od tyłu (Caillou tego nienawidzi i rozumiem to, bo dlaczego ma się na to godzić? )

do ludzi to szkoda gadać
bo nie każdy ma mózg niestety
ale jak to rozegrać z psami?

kiedyś szłam z dwoma psami i przyskoczył beagle i doskakiwał do nas i odskakiwał
włąsciciele byli daaaaaleko i krzyczeli że on chce się witać, bo jest towarzyski :roll:
ale on wcale nie był towarzyski, chciał kogoś ugryść
beagle ma wielką mordę przy moich psach, i wielkie zęby przy moich nogach
psy nie wiedziały co robić, bo on doskakiwał do nich i do mnie - on był bez smyczy , a one na smyczy
we dwie mogłyby go pogryźć, jak bym je puściła luzem
czy ja bym go mogła odkopnąć (miałam dobre buty)
no, ale nie o to chodzi przecież

ja staram się komunikować z tym atakującym/podbiegającym psem, bo przecież to łatwiej niż w właścicielem
i psy się wycofują

ale może jest jakieś prostsze rozwiązanie?
teoretycznie można nosić jakiś dezodorant/gaz czy coś, ale ja przy dwóch psach mam zajęte obie ręce, i musiałabym poćwiczyć wyciąganie i celowanie w tego atakującego psa, chyba to nie jest proste

Caillou nie lubi jednego, konkretnego umaszczenia psów, traktuje te psy jakby były zwierzyną łowną.
bardzo rzadko który pies ma takie umaszczenie,
Kiedyś sobie szłam alejką z Caillou na smyczy, a widzę że idą ludzie z takim właśnie psem. Luzem.
Jeszcze daleko było, wiec zeszłam kilkadziesiąt metrów w trawę i nad rzekę, ale oni ida za mną :roll: bo ich pies chce się bawić akurat z moim.
Krzyczę do nich, żeby odwołali swojego psa, bo mój na pewno nie chce się bawić.
Nie. Stanęli sobie na alejce, a jego pościli do mnie, Jeszce mu patyk rzucili -żeby na pewno pobiegł w dobrym kierunku.
Przybiegł. Całkiem sympatyczny, młody pies. Ale głupi. :roll:
Caillou juz miała cała sierść na sztorc i zęby na wierzchu.
A facet od tego psa krzyczy do mnie, że ja głupia jestem i na psach sie nie znam i żebym swojego spuściła, bo psa ograniczam, a on sie na psach świetnie zna.

No to spuściłam Caillou.
I Caillou sie oczywiscie rzuciła na tamtego psa z takim warkotem, że usłyszeli. A pies nawet nie uciekał, zatkało go.

Tylko że Caillou nie rzuca sie naprawdę. Z daleka to wyglądało jakby im zagryzła prawie tego psa.Bo mu się rzuciła do szyi.
Ale ona trzymała tylko zęby blisko jego szyi,. A on się bał ruszyć. Nawet nie drgnął.

Facet zaczął coś krzyczeć. A ja mówię "przecież się bawią, sam pani widzi jak świetnie".
Odwołałam Caillou.
jak bym jej nie spuściła, a ten konkretny pies by podszedł ją obwąchać - to byłaby taka sama sytuacja
a już sie nie miałam gdzie wycofać, bo za mną była rzeka

tylko jak takich sytuacji unikać?
nie wiem

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28648
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro sie 31, 2016 13:55 Re: koty Patmola

Stomachari pisze:Mogę mieć zaniki pamięci co do szczegółów dotyczących psich uprawnień, ale bardzo Cię proszę, nie pisz o tej osobie, że jest niezorientowana. Nie znam osoby bardziej zorientowanej w kwestii epilepsji, nawet wśród lekarzy. Jeśli ktoś tu coś pokręcił, to albo ja, albo internet.

To, że zna się na epilepsji, nie znaczy, że też na psach asystujących. A internet często "kręci" dlatego trzeba z niego korzystać z rozwagą.


Stomachari pisze:Ponadto powtarzam, że pies opiekun to nie to samo, co pies asystujący. A pisałam już o porównaniu nazewnictwa polskiego i zagranicznego. W polskim prawie obowiązuje "pies asystujący" i jego 4 podgrupy (jak napisałaś), ale to nie daje pełnego rozeznania, dlatego wolę zagraniczne nazewnictwo.

Problem w tym, że Ty nawet nie stosujesz "zagranicznego" nazewnictwa bo za granicą znane jest pojęcie "Assistance Dog" i w jego zakresie mieści się "Medical Response/Alert Dog" w zależności od programu szkolenia oraz choroby (Osoby chore na cukrzycę też korzystają z takich psów, nie tylko epileptycy). Na stronie wklejonej przez Patmol jest też nazewnictwo:
http://www.dogiq.info/pl/p_sygnalizujacy_a.htm
A poza tym, jaki sens ma, oprócz głupiej kłótni :lol: , powoływanie się na "zagranicę" skoro Polska ma jedne z najlepszych przepisów dotyczących psów asystujących. Pies asystujący i pies asystujący w trakcie szkolenia ma prawo przebywać praktycznie wszędzie i nie musi nosić kagańca, ani być na smyczy. Niczym święte krowy. :wink:
Musi tylko mieć oznakowaną uprząż a jego przewodnik dokument szczepień i oryginał certyfikatu.
Takie podejście, nawet w starych państwach Unii Europejskiej nie jest regułą, dlatego radzi się osobom niepełnosprawnym by przed wyjazdem do jakiegoś kraju dokładnie sprawdziły jego przepisy.


Stomachari pisze:Nie pisałam, że trenerów nie ma, tylko że prawie nie ma. Czyli że jest bardzo mało. I są (z podanego linka) tylko 3 miejsca, gdzie w Polsce szkoli się psy typu 4-go. Trochę mało.
W każdym razie nieodmiennie trenerów psów dla epileptyków prawie nie ma (3 w kraju to mało, to chyba jasne), a dofinansowania są śmieszne (zgoda, napisałam że dofinansowań nie ma a są - w wysokości maks. 630 zł, przy czym to uznaniowe i mogą dać połowę tego, jeszcze śmieszniejsze).

Adekwatnie do potrzeb..
Nie uważam, że 3 na 16 to mało. Dla porównania psy sygnalizujące dźwięki osobie głuchej certyfikują tylko 2 ośrodki.
Większość z tej 16 specjalizuje się bowiem w przewodnikach niewidomych (największe zapotrzebowanie) i psom asystującym ludziom na wózkach.

PFRON i tak uważam, że dużo daje - można z niego uzyskać znacznie więcej niż te 630zł, tylko trzeba wiedzieć jak :wink:


Stomachari pisze: Jeśli osoba ma wrodzoną padaczkę i przez to jest na rencie, może zapomnieć o wyłożeniu takich pieniędzy (co innego utrzymanie psa również w chorobie, a co innego kupa forsy na certyfikat wykładana z dnia na dzień).

Na leczenie też kasa musi często być wyłożona "z dnia na dzień". I skąd ma ją wziąć ktoś, kto ma - dajmy na to 800zł renty?
Zresztą nie wszystkie osoby niepełnosprawne rentę mają bo można mieć orzeczenie z PCPRu o stopniu niepełnosprawności (lekkim/umiarkowanym/znacznym) które nie jest podstawą do renty z ZUS czy KRUS.
Osoby na rencie nie stać na takiego psa i to nie podlega żadnej dyskusji.
Takiej osoby to... na nic nie stać. A jak ktoś uważa inaczej to proszę niech mi rozpisze miesięczne wydatki na utrzymanie się. Tylko żeby z nich nie wynikało, że mieszka u rodziców i oni go utrzymują :lol:

Patmol pisze:ale jak wtedy reagować, jak podbiega takie małe coś, ale aż się pieni ze złości i ma zęby na wierzchu?


Czasem pozostaje Ci tylko fizyczna obrona.
Przydaje się długa smycz z dobrze wyprawionej skóry. Przyłóż agresorowi raz, a dobrze, jeśli zlekceważy ostrzegawczą postawę człowieka stojącego pomiędzy nim a swoimi psami..
Drugi raz będzie Cie omijał szerokim łukiem.
Jeśli kogoś szokuje ten wpis to trudno. Czasem nie ma innych rozwiązań.
Oczywiście możesz cykać zdjęcia, wzywać SM ale masz również prawo do "obrony koniecznej". Nawet przed Yorkiem. One też gryzą.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro sie 31, 2016 18:20 Re: koty Patmola

Saponiny - ale czymś innym jest zatrucie człowieka, a czym innym zatrucie zwierząt wodnych. W dodatku jeśli mnie pamięć nie myli pytanie na początku dotyczyło prania w saponinach. To inne stężenie, niż kiedy wrzuci się jedną roślinę do rzeki. W zwykłych warunkach w zbiorniku wodnym nigdy nie znajdzie się taka ilość roślin saponinowych, które mogłyby wytruć np. kijanki. A pranie w saponinach to jednak mało naturalne warunki.

Określenia - używam amerykańskich określeń. Na pewno pisze się o "assistance dog", ale Amerykanie używają też (może zamiennie) opisów: aystent, opiekun, przewodnik.
Prawo - osoba wspomniana przeze mnie była w PFRON dokładnie 4 lata temu osobiście a także przeglądała ich stronę internetową. Odpowiedź była jasna i prosta: psa asystującego dostaje tylko osoba niewidoma. Te 4 lata temu (nie aktualizowałam swojej wiedzy od tamtej pory, nie miałam potrzeby) nie było dofinansowań do psów dla epileptyków.
Dostęność trenerów - ok, dla mnie 3 na 16 to mało, ale to kwestia wyłącznie spojrzenia na sprawę.
Więcej niż 630 zł - przepisy dą dość jasne, jeśli ktoś umie od PFRONu wyciągnąć więcej niż 630 zł na samego psa, to korzysta z luk prawnych. Czy to jest ok? (inne dofinansowania to inna bajka)
Kasa na leczenie - podam przykład z Ameryki: dziewczyna (młoda nastolatka) miała ciężką padaczkę, chyba lekooporną. Wszędzie chodziła z matką, nawet do łazienki. Ani ona nie miała życia, ani matka. Sprawiły psa ostrzegającego przed napadami i teraz on był z nią w łazience. Każda z nich na tym zyskała. Czy to jest sytuacja, w której pies jest NIEZBĘDNY? Jeśli dziewczyna ma być samodzielna, to tak.
Z tego płynie ciąg dalszy. Dziewczyna po ukończeniu pełnoletności ma szansę na zwykłe życie a więc i na pracę, a z niej na leczenie psa. Bez psa nigdy nie będzie samodzielna, bo będzie się bała wychodzić z domu (inna kobieta z Ameryki tak miała, czyli już dwie historie). Bez wychodzenia z domu nie otrzyma pracy. Bez pracy nie będzie jej stać na zakup psa. Jeśli w Polsce chcemy przerwać zapętlone koło niepełnosprawności osób, których nie stać na normalne życie za marną rentę, a którym pomogłyby proste rzeczy, w tym pies, to niestety nie możemy zaczynać od: nie stać na zakup psa wyszkolonego (a przecież przy tym rasowego, więc powinny kosztować nie mniej niż 5 tys. złotych), to nie stać na opiekę. Nie prawda. Nie stać, bo nie może wyjść z domu i się zatrudnić. Z psem wyjdzie, dostanie pracę, zrezygnuje z renty i będzie stać na leczenie psa.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro sie 31, 2016 18:43 Re: koty Patmola

Z ta pracą w Polsce, jak się ma i psa i epilepsję, to nie taka łatwa sprawa.
Chyba, ze dziewczyna ma jakiś świetne wykształcenie. A to chyba wyjątek.
Znam/znałam kilka osób z epilepsją, i nie miały szczególnego wykształcenia, wykładały gdzieś towar, gdzieś sprzątały. Z epilepsją, i nawet z psem , raczej nikt ich nie zatrudni. Wolą do takich prac osoby zdrowe.
W wielu pracach, o ile nie wszędzie, wypełnia się tabelki i się deklaruje czy ma się eplepsje czy nie już przy naborze do pracy.
No wiem, że nie wolno i że to czułe dane itd, ale taki formularz wypełnia się u lekarza medycyny pracy. I większość prac odpada,jak ktoś zaznaczy ze ma. 8) Więc kto może to zaznacza, że nie ma i pracuje wtedy sobie spokojnie. (do czasu aż się wyda 8) ale wtedy nie jest czasem łatwo go zwolnić)
Polska to nie Ameryka.

na tych rożnych tabletkach do prania tez jest napisane, że zatruwają środowisko wodne
tak się po prostu zastawiam, w jakim zakresie możnaby prać bardziej naturalnie
i np zamiast płynu do płukania wkapuję do ostatniego płukania olejki eteryczne, np cytrynowy
a zamiast odplamiaczy wsypuję sodę oczyszczoną

zamiast rożnych środków do czyszczenia w domu uzywam ocet, sodę, olejki eteryczne i napary z ziół
tak sobie powolutku kombinuję jakby zrezygnować z tej mocniejszej chemii

boję sie stosować smycz, że sprowokuję psa do ataku
raczej się mocno wkurzam, coś tam chemicznego pewnie zachodzi, zapach mi się zmienia, i psy się wycofują
w ciągu ostatnich 5 lat tylko jeden mnie ugryzł,

dzisiaj byłam na spacerze i było sielsko, żadnych problemów

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28648
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Śro sie 31, 2016 20:45 Re: koty Patmola

"Polska to nie Ameryka" to prawda. Zgadzam się. Niekiedy dodając "niestety" (z tym że nie zawsze, to ważne).
Rzeczywiście mało która osoba z padaczką ma szansę na super pracę, w dodatku taką, w której pies asystujący będzie akceptowany. Ale mój przykład miał za zadanie przede wszystkim pokazanie, jak okrutny bywa pogląd: nie stać na psa, to znaczy, że nie musisz go mieć lub nie powinieneś go mieć. Tak, w przypadku zdrowej osoby również się zgadzam. Jeśli pies to kaprys ale funduszy brak, niestety, lepiej sobie darować. Ale jeśli pies to bilet do lepszego życia, to warto wspomóc, dofinansować, a potem na psa będzie stać.
Z tym że każdy przypadek indywidualnie. Koniecznie indywidualnie.

Dla środowiska (i często zdrowia ludzi, choć bywają wyjątki) na pewno jest lepiej, że szukasz naturalnych rozwiązań :) Ale niestety nikt nie robił statystyk ani porównań, na ile szkodliwe byłyby saponiny do prania, a na ile są środki chemiczne.
Tkaniny nieźle wybiela gotowanie (wiem, że nie wszystko się da, ale bieliznę, pościele, ręczniki, nawet piżamy zazwyczaj można - pod warunkiem, że w 100% bawełna). Nieźle też odkarza. Wyższa temperatura to często możliwość użycia mniejszej ilości środków, takich czy innych.

Co do psich ataków. Zapomniałam dopisać. Jak Twoja piesa ziewała to prawie na pewno samą siebie uspokajała. Stąd rozziewała się niebywale, gdy ją prowokował inny pies.
Tak, atak ze strony człowieka może spotkać się z silną reakcją prowokującego psa i eskalować konflikt. Niestety jest takie ryzyko.
A tak z innej mańki. Nie wiem, co mają na celu psy, które do Was podlatują z pianą na pysku i wyszczerzonymi kłami, chociaż jak dotąd spotkałam tylko jednego psa, który odpowiadałby temu opisowi (oprócz piany) i autentycznie próbował zaatakować mnie lub mojego psa. Cała reszta wydziera się na zmianę z moim psem, ale mało widzę prawdziwej agresji. Jeśli jest okazja, to powolutku i w kontrolowany sposób (często oba zwierzaki na smyczach) psy się spotykają i wrzaski zazwyczaj się kończą (nie wliczam w to psów bez smyczy).
Wiem, że z Twoim psem to niemożliwe, bo zaatakuje. Chciałam jedynie pokazać, że być może ten drugi pies nie ma nic złego na myśli - ja tego nie wiem, ja tylko sugeruję, że może jedynie głupio prowokuje, ale na prawdziwą walkę wcale ochoty nie ma.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro sie 31, 2016 23:24 Re: koty Patmola

Stomachari pisze:Ale jeśli pies to bilet do lepszego życia, to warto wspomóc, dofinansować, a potem na psa będzie stać.

Pies asystujący to nie jest bilet do lepszego życia, on ma za zadanie trochę ułatwić funkcjonowanie chorej osobie, ale ponieważ wobec takich psów narosło wiele mitów często oczekiwania niepełnosprawnych przerastają skromne psie możliwości.
Często niewidomi są zdziwieni bo myślą, że wystarczy chwycić za pałąk uprzęży i pies będzie "prowadził do celu". No będzie, ale trzeba nadać mu kierunek marszu, on nie ma GPSa , nie przeczyta nazwy ulicy po której idzie, nie wie, w jaki numer tramwaju trzeba wsiąść i na którym przystanku wysiąść, nie przeczyta numeru budynku ani nawet tablicy informacyjnej, że mijany budynek to Starostwo Powiatowe do którego właśnie usiłuje dojść jego Pan. To niewidomy musi wiedzieć gdzie się w danej chwili znajduje.
Ponieważ pies omija przeszkody i prowadzi środkiem drogi, niewidomemu może być nawet trudniej zorientować się w przestrzeni miejskiej. Idąc z laską, co chwila czegoś dotyka i dzięki temu wie, gdzie jest. Niekiedy sam oznacza charakterystyczne dla siebie punkty orientacyjne.
Kiedy idzie z psem jedyne, czego dotyka, to grunt pod stopami.
W przypadku chodzenia z psem orientacja przestrzenna opiera się niemal wyłącznie na zmyśle słuchu i węchu.
Dlatego nikt rozsądny nie da niewidomemu, który sam nie jest w stanie poruszać się samodzielnie po mieście psa przewodnika.

Każda z pozostałych psich specjalizacji też ma jakieś uwarunkowania, które budzą zdziwienie chorych.

Zaś co do osiągnięć niepełnosprawnych, to najwięcej zależy od determinacji, wrodzonych zdolności i...pracowitości. Niezmiernie jest ważna rola rodziców by właściwie nakierować dziecko na właściwą drogę zawodową uwzględniającą ograniczenia wynikające z choroby, zamiast się użalać i wyręczać. Wszyscy wieszają psy na PFRONie, ale mało kto wie, że od wielu lat niepełnosprawnym studentom finansuje koszty studiów. Kiedyś nawet były to całkiem spore koszty, teraz zmalała procentowość i wprowadzono ograniczenia w ilości semestrów bo byli tacy niepełnosprawni "wieczni studenci" co to przez 15 lat nie ukończyli nawet licencjatu.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Śro sie 31, 2016 23:40 Re: koty Patmola

Bilet do lepszego życia napisałam w kontekście danej historii, kiedy córka nie miała prywatności, bo matka musiała cały czas ją ochraniać. Zgadzam się, że pies przewodnik nie wpadnie na to, że ma akurat zaprowadzić do Urzędu Gminy. Z niewidomymi osobami z psami kontaktu nie mam, wierzę na słowo, że z psem bywa/jest trudniej niż z laską. Natomiast pies ostrzegający przed atakiem epilepsji to powrót do normalności. Nie trzeba się bać, że się dostanie napadu i wleci pod tramwaj. Wiadomo, że pies też może się pomylić, ale lepiej polegać na nim niż na niczym i bać się wychodzenia z domu (mówię tu o przypadkach padaczki lekoopornej).

Żeby było śmieszniej, znam inną osobę, która miała dofinansowanie z PFRONu właśnie na studia. Pewnie, że lepiej jak jest instytucja, która pomaga opieszale niż żadna, ale papierologia i ograniczenia, które wymyślają stanowią często takie bariery, że podziwiam niepełnosprawnych, którzy temu sprostali. Za samo "wywalczenie" sobie dofinansowań powinni dostawać drugie tyle (pół-żartem ale i pół-serio to mówię). Dlatego mam mieszane uczucia co do PFRONu, chociaż niewątpliwe dobrze, że istnieje.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Śro sie 31, 2016 23:58 Re: koty Patmola

Stomachari pisze:Bilet do lepszego życia napisałam w kontekście danej historii, kiedy córka nie miała prywatności, bo matka musiała cały czas ją ochraniać.Natomiast pies ostrzegający przed atakiem epilepsji to powrót do normalności. Nie trzeba się bać, że się dostanie napadu i wleci pod tramwaj. Wiadomo, że pies też może się pomylić, ale lepiej polegać na nim niż na niczym i bać się wychodzenia z domu (mówię tu o przypadkach padaczki lekoopornej).

Osoby z padaczką albo cukrzycą często nie są nauczeni żyć z tą chorobą, w porę odczytać symptomów wysyłanych przez organizm, przestrzegać pewnych rygorów. Zwłaszcza młode. Atak nie pojawia się "jak grom z jasnego nieba". Znam osoby z epilepsją oraz cukrzycą wrodzoną. Większość psów nawet nie chce, radzi sobie z chorobą choć też zdarza im się, że np we śnie spadnie cukier i konieczne staje się w porę wezwanie karetki. Ale zazwyczaj jest to winą braku pomiaru cukru przed snem i podwyższenia go stosownie do potrzeb.

Patmol pisze:boję sie stosować smycz, że sprowokuję psa do ataku
raczej się mocno wkurzam, coś tam chemicznego pewnie zachodzi, zapach mi się zmienia, i psy się wycofują
w ciągu ostatnich 5 lat tylko jeden mnie ugryzł,


Co do zasady podbiegacze są tchórzliwe, poza tym świetnie wyczuwają emocje człowieka m.in. po zapachu, postawie, gestykulacji itd..
Ja nigdy nie pozwalam na reakcję mojemu psu, ma zachować spokój i zostawić agresora mnie. Pies jest spokojny bo mi ufa i nie ujada, nie rzuca się na nadbiegającego szczekacza.
Zasłonienie sobą psa, wyprostowana pewna siebie postawa, skierowany wzrok na psa i zdecydowane ruchy robią wrażenie na większości psów, które wtedy się wycofują. Rzadko zdarza się, że trzeba strzelić smyczą, ale jeśli już to robię to celnie i na tyle mocno, że zszokowany pies ani myśli atakować, tylko ucieka.

Jeśli jednak czujesz obawę, to faktycznie lepiej zgłoś problem w Straży Miejskiej, niech na terenie miejsca, gdzie zazwyczaj spacerują psiarze pojawią się patrole. Podziała to mobilizująco na chęć zapinania smyczy u właściciela.
Najbardziej opornym możesz zrobić zdjęcia/filmiki i złożyć pisemne zawiadomienie.

Jeśli pozwolisz swoim psom bronić się to może sprawić, iż staną się trudne do opanowania, a w konsekwencji narazić na kłopoty prawne. W wielu krajach bowiem jest tak, że właściciel odpowiada za pogryzienie/zagryzienie innego psa, nawet wtedy jeśli to ten drugi podbiegł do psa prowadzonego na smyczy. W Polsce też ten trend w orzecznictwie powoli zaczyna się kształtować.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

Post » Czw wrz 01, 2016 0:45 Re: koty Patmola

Koniczynka47 pisze:Osoby z padaczką albo cukrzycą często nie są nauczeni żyć z tą chorobą, w porę odczytać symptomów wysyłanych przez organizm, przestrzegać pewnych rygorów. Zwłaszcza młode. Atak nie pojawia się "jak grom z jasnego nieba".


To nie do końca tak. Padaczka lekooporna, w dodatku jeśli jest skroniowa, i nie ma jednego ogniska wyładowań, niestety daje napady jak gromy z jasnego nieba. Chory może przewidzieć, że słoneczny dzień to parokrotne zwiększenie szans na napad, może przewidzieć, że ludzie na ulicy to zwiększone szanse na napad, ale nie jest w stanie przewidzieć, czy to będzie teraz, za pięc minut, czy pod wieczór. I nie jest w stanie tego wyczuć, organizm nie informuje, że elektryczne wyładowania w mózgu będą wtedy a wtedy, a przynajmniej nie u osób, które mają średnio 1-2 napady dziennie (to dużo). Co więcej, chory czasem nawet nie zauważa napadów jako takich, dopiero po konsekwencjach może się zorientować, że do nich doszło, np. gdy chodzi o tzw. wyłączenia.
To tak gładko się w telewizji mówi o przeczuciu, że będzie napad. Ok, pewnie niektóre osoby mogą coś takiego wyczuć, ale nie przy każdej padaczce to jest możliwe. Akurat padaczka skroniowa jest dość skomplikowana i pewne reguły dotyczące typowych epileptyków z drgawkami nie bardzo do niej pasują.
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw wrz 01, 2016 6:54 Re: koty Patmola

ale co to da że pies uprzedzi o zbliżającym się ataku epilepsji lekoopornej?
chory usiądzie albo uda się w bezpieczne miejsce?

Koniczynka dziękuję, rozumiem
Caillou prawie nigdy nie atakuje innych psów,i nigdy nie atakuje ludzi, ona wie ze jak jest zagrożenie, ma być z tyłu za mną, nie wiercić się i nie ujadać
żadnego ujadania i pyskowania na psa
jak pies ciekawski podchodzi z tyłu, ale spokojnie i jest dystans chociaż metra, ma nie reagować i nie reaguje -idziemy sobie dalej
Sweetie tez się nauczyła, że ma nie pyskować i nie szczekać, tylko ignorować psa podchodzącego z tyłu, nawet psa idącego za nami -i nie szczeka, ale jeszcze często ogląda się na takiego psa i ziewa jak szalona.

Może sama się za bardzo spinam przy tych podchodzących psach i to się Caillou udziela, i traktuje je jako zagrożenie
ona mnie dobrze wyczuwa
muszę sobie to poćwiczyć, na sobie i na Caillou

tego zagrożenia z podbiegającymi psami, które są potencjalnymi agresorami, nie ma często, raz na jakiś czas, może raz na miesiąc
to nie jest jakiś codzienny, poważny problem
mam Caillou juz ponad 5 lat, duzo razem chodzimy, więc te kilkanaście lub więcej nieprzyjemnych sytuacji było

u nas chodzą patrole po parku
ludzie wtedy natychmiast zapinają psy 8) w parku jest bardzo dużo psów (park jest duży, i rozległy)
z większością (99.9 procenta) nie ma żadnego problemu, cześć psów Caillou zna jeszcze z czasów szczenięctwa -cieszy się na ich widok i ładnie się z nimi wita
jest dużo pięknych psów

jest tez kilka dogów, pięknych
Caillou zawsze zatyka z zachwytu na widok doga 8)

ale chce sobie to wszystko poukładać w głowie, żeby w razie takiej sytuacji zadziałać automatycznie
nie zastanawiać się

Caillou do jakiś 3 lat chętnie bawiła się z psami, chętnie poznawała nowe psy
ale nigdy nie akceptowała skakania na siebie

od jakiś dwóch lat mniej ją to interesuje, woli wąchanie i patrzenie na świat
a najbardziej lubi (i ja też ) iśc przed siebie bardzo szybko, aż wiatr wieje w uszach
- nie biegniemy, tylko idziemy coraz szybciej 8) i szybciej, Caillou z przodu na pasie biodrowym, a ja z tyłu

odkąd znowu chodzimy ze Sweetie, czyli od wiosny, trudniej jest robić sobie taki marszobieg
bo Sweetie wciąż coś wącha i sto razy sika na spacerze 8) i nas rozprasza

Stomachari napisz o swoim psie
on się lubi witać z taki podchodzącymi psami bez smyczy?

wczoraj kupiłam Caillou pręgę wołową
ale jej smakowało
i zrobiłam dobry interes, bo sprzedałam stary podręcznik Młodego za 10 zł, a prawie pól kg pręgi kupiłam za niecałe 13 zł
czyli zapłaciłam za pręgę (45 dag) niecałe 3 zł
umiem robić :mrgreen: interesy

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28648
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Czw wrz 01, 2016 16:47 Re: koty Patmola

Padaczka i pies - dokładnie tak, pies ostrzega o zbliżającym się napadzie, a chory udaje się w bezpieczne miejsce, może być ławka na przystanku, ważne, że nie wchodzi na ulicę (bo jeśli efektem napadu jest tzw. wyłączenie, chory porusza się ale bez świadomości. Może wejść pod nadjeżdżający samochód i nawet tego nie zauważy).

Co do mojej piesy. Prawie nie znamy podlatywaczy, a te, które się nawinęły, nie budziły wielkiej radości, raczej konsternację. Sympatia mogła pojawić się później, ale nie w pierwszym rzędzie. Chociaż nie mogę powiedzieć, aby powodowały wrogość. Moja piesa często tworzy dystans, bywa że szczeka ostrzegawczo, ale nie jest agresywna. Albo się boi (w mieście) i daje jasne sygnały dużo wcześniej (w dodatku chodzi w kagańcu, więc ludzie nie ryzykują i nie puszczają swoich pupili do niej) warcząc, stawiając włosy na grzbiecie, albo jest zaskoczona nadejściem nowego psa i musi się z nim oswoić, żeby ucieszyć na jego widok. Chyba nigdy nie widziałam u niej wybuchu radości tak od razu.
Podsumowałabym to jednym słowem: dystans :)
Obrazek*Obrazek*Obrazek*

Stomachari

 
Posty: 10962
Od: Sob kwi 16, 2016 21:29
Lokalizacja: Nieopodal Sochaczewa.

Post » Czw wrz 01, 2016 19:18 Re: koty Patmola

Codziennie jak wychodzisz na spacer zakładasz jej kaganiec?
Za każdym razem?
ona jest duża i groźna?

Caillou się strasznie cieszy jak spotyka znajome psy, takie znajome z miasta,że znamy się tylko ze spotkań na spacerach. Ludzie i psy wymieniają wtedy uprzejmości.

Patmol

Avatar użytkownika
 
Posty: 28648
Od: Śro gru 30, 2009 14:03
Lokalizacja: Dolny Śląsk

Post » Czw wrz 01, 2016 19:33 Re: koty Patmola

Patmol pisze:ale co to da że pies uprzedzi o zbliżającym się ataku epilepsji lekoopornej?
chory usiądzie albo uda się w bezpieczne miejsce?

Tu trzeba sprostować mit, że zawsze uprzedzi. :wink:
Pies jest trenowany, aby zapewnić podstawową pomoc natychmiast po ataku np. poprzez włączenie przycisku alarmu, sprowadzenie pomocnej osoby, obudzenie osoby chorej, przyniesienie telefonu lub lekarstwa....
Bo nie wymagajmy za wiele, taki pies nie zadzwoni po pogotowie, nie udzieli pierwszej pomocy medycznej itp. nie jest w stanie zastąpić pomocy drugiego człowieka.
Zwierzę pomaga też w bezpiecznym pokonywaniu ulicznych skrzyżowań, czy torowisk oraz zachowuje bezpieczną odległość od wykopów, przepaści, stromych zboczy np. wału przeciwpowodziowego, brzegu jeziora, rzeki.... itd
Na tej stronie jest ładnie wszystko opisane:
http://www.hachiko.org/uk/index_uk.html
Tylko niektóre psy okazują się być dosłownie psami sygnalizującymi atak wyczuwają one nadchodzący atak i ostrzegają o tym swojego właściciela.
Tej wrażliwości nie można psa bowiem nauczyć.
Zdarza się, że zwykły, mały kundelek należący do chorego potrafi wyczuć i demonstrować swojemu panu.
Czasem udaje się jednak wyszkolić psa, by w określony sposób sygnalizował zbliżający się atak epilepsji, niebagatelne znaczenie ma tu również wykształcona silna więź między nim, a niepełnosprawnym.
Nie każdy niepełnosprawny ma predyspozycje psychiczne do pracy z psem bo to nie jest przedmiot do którego wystarczy tylko przeczytać instrukcję, ale żywa istota. Zresztą ta uwaga nie dotyczy tylko niepełnosprawnych.


Patmol pisze:Sweetie tez się nauczyła, że ma nie pyskować i nie szczekać, tylko ignorować psa podchodzącego z tyłu, nawet psa idącego za nami -i nie szczeka, ale jeszcze często ogląda się na takiego psa i ziewa jak szalona.

Ziewanie jest tzw. sygnałem uspokajającym, czyli umiejętnością zahamowania agresji innego psa za pomocą mimiki, zanim ten zdąży zaatakować. Uspokajanie pozwala uniknąć ataku.
Prawda jest taka, że większość psów podbiegających jest nie tyle agresywna, co chamska. Psy bowiem mają swoje rytuały powitalne i zasady savoir vivre, których przestrzegają, podobnie jak ludzie.
Niestety większość osób nabywających szczeniaka nie dba o jego prawidłową socjalizację z innymi psami, np w psim przedszkolu pod okiem fachowca oraz z dorosłymi, zrównoważonymi, ułożonymi psami, które nauczyłyby go właściwego witania się z psami, wysyłania i odczytywania sygnałów uspokajających, sposobów zahamowania agresji i wielu innych rzeczy czego w psich kontaktach się nie robi lub w jaki sposób się to robi by nie narazić się na przykre konsekwencje.
Szczególnie zaniedbane pod tym względem są psy małe typu Chiłki, Yorki i tzw. "łagodne rasy": labradory, goldeny...itd.

Koniczynka47

 
Posty: 2746
Od: Wto lut 23, 2016 9:21

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 10 gości