Radość taka że nawet spać nie dało rady

tyle emocji ,wzruszeń.
Kiedy po 23 zadzwoniła Ela że jest sygnał o koteczce ,byłyśmy jakieś kilometr od tego miejsca .
Biegiem ,ja z transporterem pełnym żarcia ( po drodze karmiłyśmy różne takie futrzaki

wabia.) Aga z klatką łapką.
Byłyśmy w przeciągu 10 min. a kota nie ma i tu było pierwsze zwątpienie .
Chodzimy po zamkniętym osiedlu i ciciamy ,jeżeli wyszła to tak jak sugerowałam jest już na tyle zdeterminowana ,głodna że idzie do ludzi.
Tylko co ,rozwiała się?
Szwendam się po osiedlu i zaglądam w różne szpary ,Aga w tym czasie nastawia klatkę.
Ja w prawo ,Ona w lewo i zaraz tel. Dorota biegiem ,jest ,siedzi na śmietniku.
Normalnie adrenalina zrobiła swoje ,2 minuty i jestem z całym rynsztunkiem.
Aga już ją trzymała na rękach ,mocno ,za skórę na karku,tak jak uczyłam
Transporter i jedzenie i nic więcej się nie liczyło ,a my? a my obie rozpłakałyśmy się
Te dwa osiedla obstawiałam ,to przy lecznicy i to za Biedronką .
Niestety koteczka ma coś z nóżką ,staw spuchnięty ,nie staje na niej .
Wczoraj nie chciałyśmy jej już dręczyć,była taka szczęśliwa w domu ,jadła i myła się ,potem chodziła i kładła na dawnych miejscach ,nie przestawała mruczeć.
To taka radość co dodaje skrzydeł.
Ogłoszenia zrobiły swoje
