Alibabe przyniósł mój mąż.
Sąsiad wywalił go z mieszkania, tak wynikało z rożnych informacji, i on sobie siedział na klatce schodowej, na srodku schodów, ale nie na moim piętrze, w naszej kamienicy

czy już nie ma innych kamienic?
z tydzień go mijałam, albo i dużej
najtrudniej było jak się szło z psami, ale on udawał że psów nie widzi, nawet jak go dotykały nosami
miałam wtedy ponad 10 kotów w mieszkaniu i silne postanowienie, żeby żadnego więcej nie brać
uznałam, że skoro ktoś go karmi przecież, no to w końcu ktoś go weźmie
i w końcu mój mąż go przyniósł, bo stwierdził że już nie może na to patrzeć itd

i będzie się z nim zajmował itd
Alibaba traktował koty i psy jako postacie z horroru
Dziwne, bo przecież te same psy mijały go wcześniej na schodach i nie było żadnej reakcji (pewniej udawał, że jego wcale nie ma tych schodach, a i tych psów nie ma -to takie wyparcie chyba czy coś w tym stylu).
Jak koty podchodziły grzecznie do niego, naprawdę grzecznie, powoli i tak bokiem żeby się uprzejmie przywitać -to reagował paniką i pozorowanym atakiem. Bo rzucał się z pazurami, wrzaskiem, i zębami -ale nieskutecznie.
Więc jeszcze tego samego dnia wsadziłam go do klatki dla królika. Mam taką dużą, używam czasem do kotów.
W klatce tez poczatkowo się rzucał, jak koty pochodziły. Ale się zorientował po paru dniach, że ta klatka go oddziela od kotów i zaczął je obserwować. Jak się bawią, jak gadają, jak się zachowują. Były dla niego jak drapieżniki w zoo. Jak podchodziły za blisko to się bał, chociaz to duży kot. To nie jest inteligentny kot. Powoli wszystko rozumie. Potrzebuje czasu.
Cześć klatki zasłoniłam. Mógł być niewidoczny i obserwować. Wyglądało jakby w kinie siedział i film oglądał.
Po jakimś czasie zaczęłam go wyciagac z klatki , najpierw na krótko. Potem na coraz dłużej. Koty go ignorowały. Traktowały jak mebel w pewnym sensie. Z czasem złożyłam klatkę, ale on nie kontaktuje się z kotami.
Toleruje czasem jak Łapa sie w niego wtuli. Ona go lubi.
Toleruje Tymoteusza, bo Tymoteusz to bardzo inteligentny kot, i przy Alibabie porusza się bardzo powoli. W tempie Alibaby.
Zorra się boi, bo Zorro się porusza jak błysk światła dla Alibaby. Zorro mu nic nie robi. Gapi się na niego czasem i tyle.
Zrobiłam mu dużo ogłoszeń i zdjęć.
To jest bardzo ładny kot. Stara sie nawiązać kontakt z człowiekiem. Gada, grucha. Uwielbia mojego męża. mnie toleruje, bo to ja mu daje jeść , i ja mu podtykam pod pupę różne kocyki, gadam do niego,ale to nie jest kot pewny swojej pozycji. To kot przyczajony.
Dużo ludzi go chciało, ale niestety nie trafi się żaden człowiek który miałaby i mózg i troszkę empatii jednocześnie. Wszyscy chętni chcieli odebrać kota "
gdzieś na mieście", "
przejazdem będą pod Castorama o 14.15, to mogę przynieść kota"/

Na propozycję spotkania u nich w domu, czyli tam gdzie będzie mieszkał kot, reagowali oburzeniem i zerwaniem kontaktów. Na jakiekolwiek pytania tak samo.
A Alibaba to nie jest prosty kot w obsłudze. To kot, który wymaga pracy i zrozumienia. łatwo go wystraszyć i wtedy warczy albo wali łapą. Boi się gwałtownego podnoszenia i głaskanie znienacka.
Nigdy mnie nie drapnął ani nie ugryzł, ale zawsze najpierw do niego gadam, jak muszę go przenieść, a potem niosę go bardzo delikatnie.
Nie lubi czesania, a trzeba go czesać. Nie mogę go karmić smaczkami podczas czesania, bo zaraz przybiegają wszystkie koty i psy

i tylko jest zamieszanie. Więc czesze go i obserwuję czy jeszcze można.
Ja się bardzo boję agresywnych psów.
Jak byłam mała kila razy psy mnie ugryzły, ale takie małe wiejskie burki. Z czasem nauczyłam sie wyczuwać, który pies ugryzie, a który tylko szczeka. Ale kiedy widzę ze lecą dwa psy przodem, a za nimi reszta wiejskich burków, i wszystkie z zębami na wierzchu (zdarzyło mi się parę razy) to uciekam bez namysłu i to szybko i sprawnie.
Odkąd chodzę z psem na włoczenie się to dodatkowo czuję się odpowiedzialna za psa. a zdarzają się i w górach i w łąkach duże, czasem agresywne psy. Boję się zawsze jak cholera,jak leci na mnie takie coś wielkości owczarka niemieckiego z zębami na wierzchu, a ja mam za plecami Caillou (zawsze jej każe trzymać się za moimi plecami w takiej sytuacji) a obok Młodego. Młody ma sie nie ruszać i nie ponosić rąk i nie gadać. Mam swoje techniki,żeby wyjść z tego cało, ale ze dwa następne dni przeżywam cała sytuację.
Boję się też amstafów trzymanych na smyczy, bo ludzie przeważnie je kiepsko trzymają. Raz jeden się wyrwał takiej panci

i skoczył na Sweetie. Wtedy byłam na spacerze tylko ze Sweetie. Byłam szybsza, u mnie to odruch,czyli Sweetie, która była na smyczy przede mną, znalazła się natychmiast dokładnie za mną, a zęby amstafa przy moich nogach

miałam krótkie spodenki i sandałki.Amstaf się zdziwił, ale nie ugryzł mnie.
Chwilę trwało zanim pańcia, zamiast wołać psa, który wściekle kłapał zębami przy moich nogach (chciał dopaść Sweetie), podeszła i go zapięła.
Powinnam była coś zrobić mądrego czy powiedzieć, ale tak się wystraszyłam, ze mi szczęka zdrętwiała.

A Sweetie się tak wystraszyła, ze jej zęby szczękały, chociaz nawet jej nie dotknął. Mnie tez nie .
Muszę sobie poczytać kodeks wykroczeń i jeszcze przepisy w tym zakresie, przypomnieć te wcześniejsze rozmowy i wykuć na blachę jak powinnam zareagował. : Zdjęcie zrobić, zgłosić itd. Bo niektórzy niestety są niereformowalni.