Koty wegrowskie cd- zbieramy na wybieg

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto kwi 19, 2005 13:23

a czy psy węgrowskie z Milanówka mogą iść do adopcji poza Warszawę? Jakiś czas temu Anna Wydra pisała, że tak a ostatnio słyszałam że jednak nie. :roll:
Obrazek

Asia_K

 
Posty: 1374
Od: Pt paź 03, 2003 0:16
Lokalizacja: Stegny Południowe

Post » Wto kwi 19, 2005 13:37

Asia_K pisze:a czy psy węgrowskie z Milanówka mogą iść do adopcji poza Warszawę? Jakiś czas temu Anna Wydra pisała, że tak a ostatnio słyszałam że jednak nie. :roll:

Asiu, skieruj pytanie bezpośrednio do P.Danusi lub P.Anny z Canisu. Duże psy wg.mnie nie nadaja się do Warszawy - do mieszkań. Powinny iść do domów z ogrodem lub na wybieg - z budą. Nawet "colli" nie wyobrażam sobie w mieszkaniu z racji swej nieopanowanej żywiołowości.
Małe pieski - nie wiem. Dużo czasu trzeba pewnie by nauczyły się domowych porządków. Pewnie lepiej by się czuły na zewnątrz.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39233
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto kwi 19, 2005 13:46

Mario, jakis czas temu na Dogomanii była informacja, że rudy pies z Węgrowa (czyli Rudolf) ma zaklepany dom - wygląda na to, że ta informacja nie potwierdziła się :( niestety.
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Wto kwi 19, 2005 13:54

Amica pisze:Mario, jakis czas temu na Dogomanii była informacja, że rudy pies z Węgrowa (czyli Rudolf) ma zaklepany dom - wygląda na to, że ta informacja nie potwierdziła się :( niestety.

Ktoś z Milanówka (chyba) jest bardzo zainteresowany Rudolfem, ale P.Danusia nie jest przekonana, że dom będzie odpowiedni.
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39233
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto kwi 19, 2005 15:04

MariaD pisze:
Amica pisze:Mario, jakis czas temu na Dogomanii była informacja, że rudy pies z Węgrowa (czyli Rudolf) ma zaklepany dom - wygląda na to, że ta informacja nie potwierdziła się :( niestety.

Ktoś z Milanówka (chyba) jest bardzo zainteresowany Rudolfem, ale P.Danusia nie jest przekonana, że dom będzie odpowiedni.


koleżanka z dogo była w Milanówku. Rudolf został "zaklepany" i przyszły właściciel miał po niego przyjechać. Kiedy dotarł do shcorniska usłyszał "nie". :roll:
Obrazek

Asia_K

 
Posty: 1374
Od: Pt paź 03, 2003 0:16
Lokalizacja: Stegny Południowe

Post » Wto kwi 19, 2005 22:22

witam wszystkich,
to ja byłam wtedy w milanowskim schronisku i przekazałam informacje o Rudolfie, nie znam jednak szczegółów, dlaczego dyrektorka odmówiła adopcji psa. Być może dom dla niego nie był rzeczywiście dobry, ale tego się nie dowiemy.
Przychodzę do schroniska co tydzień, najczęściej w niedzielę więc jakby co mogę na bierząco pisać, co tam u węgrowiczan słychać.
MariaD pisze:W dniu wczorajszym z Panią Danusią Skarbek z Fundacji Canis odwiedziłyśmy schronisko w Milanówku (...)- samochód był wypełniony karmą dla psiaków.

a czy to nie był może przypadkiem żółty, osobowy samochód i czy nie było to koło 13-stej? :)

azzie

 
Posty: 35
Od: Wto kwi 19, 2005 20:43
Lokalizacja: Milanówek

Post » Wto kwi 19, 2005 22:30

azzie pisze:witam wszystkich,
to ja byłam wtedy w milanowskim schronisku i przekazałam informacje o Rudolfie, nie znam jednak szczegółów, dlaczego dyrektorka odmówiła adopcji psa. Być może dom dla niego nie był rzeczywiście dobry, ale tego się nie dowiemy.
Przychodzę do schroniska co tydzień, najczęściej w niedzielę więc jakby co mogę na bierząco pisać, co tam u węgrowiczan słychać.
MariaD pisze:W dniu wczorajszym z Panią Danusią Skarbek z Fundacji Canis odwiedziłyśmy schronisko w Milanówku (...)- samochód był wypełniony karmą dla psiaków.

a czy to nie był może przypadkiem żółty, osobowy samochód i czy nie było to koło 13-stej? :)

Był. Żółty, osobowy, koło 13-tej :D Byłaś?
Obrazek

MariaD

Avatar użytkownika
 
Posty: 39233
Od: Pt mar 19, 2004 18:31
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro kwi 20, 2005 9:42 adopcja psów z Milanówka

Adopcjami psów, przebywającymi w schronisku w Milanówku zajmuje się Danuta Skarbek z CANIS, a to oznacza, że kandydat do adopcji w/w psa musi zatelefonować do Danuty i przekonać Ją o dobrych warunkach dla psa:
833-81-30 lub 0-693-34-99-78.
Szukamy dla nich domów, chętnie z ogrodami, w Warszawie i bliskiej okolicy Warszawy- do 40 km.
Jak wiecie jeździmy osobiście z naszymi podopiecznymi na adopcję do ich nowych opiekunów, więc dalsza odległość od Warszawy raczej nie wchodzi w grę.

Canis

 
Posty: 54
Od: Pt sie 27, 2004 14:09
Lokalizacja: Warszawa- Bielany

Post » Śro kwi 20, 2005 10:04 Czarka i Ferdynand mają nowy dom!!!!!

W dniu wczorajszym Czarka i Ferdynand zostały adoptowane przez Danutę do nowego domu (z ogrodem). Wiadomość z dnia dzisiejszego - obydwa psy biegają szczęśliwe po terenie posesji, bez problemu zaakceptowały 14 letniego psa swojej nowej opiekunki.
(prośba o przekazanie info. na inne fora).
AW

Canis

 
Posty: 54
Od: Pt sie 27, 2004 14:09
Lokalizacja: Warszawa- Bielany

Post » Śro kwi 20, 2005 10:28

MariaD pisze:Był. Żółty, osobowy, koło 13-tej :D Byłaś?

tak, byłam, widziałam Was! :D Jak przyjechałyście to byłam akurat przy boksie Rudolfa, stamtąd dobrze widać, co się dzieje przy bramie samemu raczej nie będąc widzianym. Zastanawiałam się, kim jesteście. :wink: Niedługo potem odjechałam, bo siedziałam tam już długo, inaczej pewnie byśmy się spotkały
Canis pisze:W dniu wczorajszym Czarka i Ferdynand zostały adoptowane przez Danutę do nowego domu (z ogrodem). Wiadomość z dnia dzisiejszego - obydwa psy biegają szczęśliwe po terenie posesji, bez problemu zaakceptowały 14 letniego psa swojej nowej opiekunki.
(prośba o przekazanie info. na inne fora).
AW

To wspaniała wiadomość! :P Zaraz napiszę o tym na dogo.

azzie

 
Posty: 35
Od: Wto kwi 19, 2005 20:43
Lokalizacja: Milanówek

Post » Pt kwi 22, 2005 11:37

To z dużych psów zostały jeszcze Sonia i Rudolf. Oba są na adopcyjnej na www.psy.pl/adopcje oba ładne, może i im sie poszczęści. Wszystkim, i tym małym tez, tego życzę.
Obrazek

Amica

Avatar użytkownika
 
Posty: 10099
Od: Śro lut 11, 2004 9:11
Lokalizacja: Konstancin

Post » Pt kwi 22, 2005 11:44

Witam!
Nie mam nowych zdjęć kotów węgrowskich z Konstancina. Ostatnio kilka zostało umieszczonych na stronie adopcyjnej Azylu: http://101kotow.koty.pl/adopcja.htm
Chciałbym uzupełnić informacje o zwierzętach z Węgrowa, które zebrała Amica. Do Konstancina trafiło w sumie 18 kotów, ten ostatni był przywieziony później, nie wiem od kogo. Pani dr Kańska zabrała z Węgrowa dwie kotki, jedna chyba buraska została uśpiona po teście na białaczkę, druga, czarnobiała jest u niej.
P. Joanna, która z nią tam była wzięła pieska podobnego do liska, piesek ma się dobrze, ostatnio był szczepiony.

Do Maryli ( i nie tylko ... ):
Zwykle lekarze nie zalecają naświetlań kotów chorych na koci katar czy zatoki, z wszystkich lekarzy warszawskich, których znam, tylko jedna lekarka wspominała nam o tym sposobie leczenia, a i to podejrzewam, że tylko dlatego, że jej mąż jest dobrym internistą ( ludzkim ). Leczenie naświetlaniem solluxem przy przewlekłych stanach zapalnych zatok u ludzi stosowano już ładne kilkadziesiąt lat temu. Ja sam wyleczyłem tak kiedyś swoje zatoki, stąd wiem.
Doris Quinten-Graef w książce >Co dolega mojemu kotu< pisze:
... naświetlanie promieniami podczerwonymi dwa razy dziennie po 10 minut ma na celu zapobieganie i leczenie zakaźnego kataru kotów ... trzeba jednak uważać, aby nie naświetlać gorączkujących kotów.
//koniec cytatu.
To jest jedyne przeciwwskazanie. Nie wspomniałem o tym, bo koty przewlekle chore, które tak leczę raczej nie gorączkują. Mam w tej chwili w domu dwa koty chore na przewlekłe zapalenie zatok, które wysmarkiwały ogromne gluty. Leczyłem je przez cztery tygodnie synuloxem, bo tak wypadło z antybiogramu, nie naświetlałem, bo miałem mało czasu, a bakteria była podobno łatwa do zwalczenia. Po tych czterech tygodniach zastrzyków dałem temu spokój, bo koty były dalej chore. Teraz od tygodnia dostają unidox plus naświetlania i już nie smarczą, jeden ma nos jeszcze wilgotny, drugi już suchy. Naświetlam też kotkę z zastarzałymi zrostami czy przerostem śluzówki w nosku, bez antybiotyku, zobaczymy, co z tego wyniknie, podobno też działa, tak mnie informowali ludzie, którym to doradzałem.
Pozdrawiam, Juliusz

jul-kot

 
Posty: 1063
Od: Wto sty 27, 2004 18:10
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie kwi 24, 2005 12:24

nie wiem, dlaczego, ale Ferdynand nadal jest w schronisku :( Do domu poszedł za to Rudolf, tym razem jest to pewna informacja. :)
A Sonią interesuje się jakaś osoba, dziś miała przyjechać ją obejrzeć, nie będę już zapeszać, trzymajmy kciuki....

azzie

 
Posty: 35
Od: Wto kwi 19, 2005 20:43
Lokalizacja: Milanówek

Post » Pon kwi 25, 2005 9:55

Chciałabym przede wszystkim przekazać wyrazy uznania i podziwu Pani Danusi Skarbek, dzięki której wszystkie osierocone zwierzęta znalazły schronienie. Również chylę czoła przed tymi, którzy przyjęli te zwierzęta pod swój dach biorąc na siebie obowiązek permanentnej opieki i utrzymania (na możliwość adopcji bardzo bym nie liczyła).

Postanowiłam zamieścić na forum swój wywód, mimo iż emocje związane z tragedią w Węgrowie cichną (być może i maleje pomoc). Nie daje mi, bowiem spokoju „jak piękna idea pomocy zwierzętom obróciła się przeciwko pomagającemu” (cudowne słowa *Beatki*) i to, co tak trafnie ujęła *Ef-ka*, zauważając, że „na nieżyjącym człowieku używacie ile wlezie.
Czy ta kobieta według was nie cierpiała? Czy możecie sobie wyobrazić, jaką męką było jej życie i śmierć?”
<>
O co wam właściwie chodzi? Po co ta nagonka na „tę kobietę”, jak ja nazywacie. (Będę ją nazywać Joanną.) Zrobiliście (niektórzy!!!) z niej jakiegoś demona, który z premedytacją stworzył zwierzętom „piekło”, „gehennę”, „katorgę” „getto” itp., głodził je, wpędzał w choroby. Co o niej wiecie? Jaka była, jak potoczyła się historia, co się tam wydarzyło? Dlaczego do tego doszło? <>

Ponieważ większość forumowiczów odbieram jako ludzi niosących pomoc w „czystych intencjach”, będę się zwracała do poszczególnych osób imiennie, by nie dotknąć swoim jadem (a będzie się sączył dość obficie) tych, którzy na to nie zasłużyli. Wręcz przeciwnie należy im się podziw i szacunek. Do niektórych z nich również będę zwracała się imiennie (a raczej „ksywkowo”). Z góry przepraszam, że pomijam formę Pani/Pan, jeżeli ktoś by takiej oczekiwał.

*Do Blue*

Piszesz, że to było piekło* *dla kotów. Dla mnie takie stwierdzenie sugeruje, że nigdy nie byłaś w kocim piekle i nie masz pojęcia, co się dzieje wokół nas. W jakich warunkach żyją bezdomne koty i jakie cierpienia są ich udziałem. Czy schodziłaś kiedyś do kociego podziemia - brudnych, wilgotnych piwnicznych lochów, gdzie rodzą się i niedługo potem konają kociaki? Często nawet nie ujrzawszy światła dziennego, bo ropa lejąca się z ich oczu nie pozwala im ich otworzyć? Czy wiesz, że na warszawskich cmentarzach koty koczują całe życie pod gołym niebem, kryją się i rodzą w zwalonych grobach? Zimą brną w śniegu powyżej własnej wysokości, a ich sierść zamienia się w lodowe sople. Czym jest życie niespełna 6-tygodniowego kociaka bez jednej łapki, bez oka, z raną na głowie, z wąsikami opalonymi od znicza, przy którym próbował się ogrzać? A setki kotów każdej jesieni zamykanych dożywotnio w piwnicach, bo z nastaniem chłodów ludzie zamykają okienka. A ofiary ludzkiego okrucieństwa? Jak Felek wyłowiony w porę z cementowej kadzi, do której wrzucili go robotnicy, czy Boni, na którym poprzedni „opiekun” gasił papierosy. Gehenna wiejskich psów, na łańcuchach tak krótkich, że nie mogą się poruszać, karmionych suchym chlebem raz na tydzień. Można by zapełnić przykładami dziesiątki stron. Tak *Jadwigo*, często wygląda ta kocia wolność. (A skąd wiesz, że zgarniała je z każdego miejsca?)

Czyż, jak sądzę, nie takie zwierzęta wyrywała losowi Joanna? Dziwicie się złemu stanowi kotów. Nie zabierała przecież okazów tylko nieszczęśniki. Takich nikt nie chce adoptować. Na forum też tylko nieliczni pospieszyliby adoptować, choć jednego z węgrowiaków. A i schroniska takich nie chcą. O ile jestem dobrze poinformowana, Paluch czy Milanówek przyjmują tylko domowe koty, zdrowe i zaszczepione. Chwalą się Wam współczujące zawołania „ojej, jakie bidulki”, ale proszę rozejrzyjcie się wokół siebie, czy nie ma tam takich bidulków w potrzebie.

W porównaniu z sytuacjami, o jakich mowa wyżej, dom Joanny był rajem.
Jak pisze Thor – dobrze, że te zwierzęta znalazły schronienie u Joanny zamiast ginąć pod kołami samochodów czy we wnykach w lesie. To prawda, warunki w tym domu, mówiąc łagodnie, były skromne, ale nawet, jeśli nie było ogrzewania to nie było tam 15 stopni na minusie. Zamiast betonu czy lodu była kanapa i poduszka nawet, jeśli dziurawa. *Yoasia* zauważyła, że zasłony były podarte. Taka uwaga w ustach kociarza bardzo dziwi.
Upodobanie kotów do łażenia po zasłonach i firankach jest raczej powszechnie znane. Piszecie o brudzie, jaki tam panował. Ja dobrze wiem, co potrafi zrobić z normalnego mieszkania grupa kotów (ilościowo nieporównywalnie mniejsza niż u Joanny) przez kilka godzin, a co dopiero 60-70 kotów przez tydzień, bez nadzoru człowieka, bez sprzątania. Czy to też wina Joanny, że ją zamordowano i pozostawiła psy i koty przez tyle dni bez opieki. I to, że ilość odchodów była taka, iż Bonifacy i Wojtek musieli długo prać ubranie.

Ktoś się przeraził, że koty nie wychodziły. A czy zwierzęta np. w schroniskach wychodzą. Koty często mają wybiegi, ale psy, czy nie siedzą zamknięte w boksach. To też są *Jadwigo*, „obozy” dla zwierząt. Jednak akceptujemy je i uważamy za mniejsze zło niż bezdomność, i oby było ich więcej.
<>
Nie bardzo wierzę w zagłodzenie zwierząt u Joanny. Przecież psy wyglądały dobrze. Sonia, która trafiła do Joanny z wyrokiem śmierci, po
3 latach na zdjęciu wygląda jak byk i jest zdrowa. Z tego, co wiem, Canis w ostatnim czasie dostarczył Joannie pokaźną partię żywności. Sądzę, że koty wyniszczała jakaś niezidentyfikowana choroba. Wierzcie mi, że takie istnieją. Jakiś czas temu zachorowała większość kotów u mnie. Testy nie wykazały białaczki ani FIP'a. Mimo leczenia u renomowanego weta, koty marniały i chudły, mimo że jadły. Cztery odeszły. Pozostałe jakoś z tego wyszły. Nikt nie doszedł, co to było.

Odnośnie braku sterylizacji. Podzielam zdanie Leszka. Jak miała to robić na wsi, z dala od gabinetów weterynaryjnych. Skąd *Marylo* wiesz, że była zwolenniczką selekcji naturalnej? Rozmawiałaś z nią? Ale skąd wiesz, że nie dawała im Provery. Moim zdaniem, gdyby nic nie robiła w tej materii, biorąc pod uwagę stan początkowy kotów, nawet przy dużej śmiertelności, było by ich dużo więcej. A ciężarne kotki tam obecne, może w takim stanie przygarnęła, żeby urodziły u niej. Wiele ludzi normalnie sterylizujących ma wielkie opory z dokonaniem tego zabiegu w zaawansowanej ciąży. Często przeciwni temu są nawet weterynarze.

*Do Tomoe*
Tak, tacy ludzie jak Joanna bywają nieufni, bo są zaszczuci (niektóre wypowiedzi na forum są tego namacalnym dowodem), bo otoczenie nie pomaga tylko obraca się przeciwko nim. A wystarczyłoby gdyby każdy (nie mówię każdy człowiek, ale każdy deklarujący miłość do zwierząt) rozejrzał się w swoim najbliższym otoczeniu i zaopiekował się zwierzęciem w potrzebie, tacy jak Joanna nie musieliby wykonywać tej „roboty” za innych.
Przyznajcie to szczerze, wielu odpowiada, gdy taki „nienormalny”
zabierze kolejne zwierzę do siebie, bo w ten sposób wybawia ich z problemu, co z takim zwierzakiem zrobić. Proszę zauważyć, że kociarze i psiarze zaczynają swoją działalności jako „normalni”, energiczni i mający środki. Dopiero bezmiar nieszczęść, beznadziejność, przesądy i bezduszność przekształcają ich w „zdziwaczałych odludków” i nędzarzy.

Masz rację, że ludzie tacy nie zwracają uwagi czy starczy im środków na właściwą opiekę. Bo jak przejść obok potrąconego przez samochód psa i zostawić go na drodze ze względu na brak pieniędzy? Jak spojrzeć w oczy zmaltretowanemu kotu i powiedzieć mu „skonaj tutaj na mrozie, bo nie zmieścisz się już w moim domu? Naprawdę wrażliwi ludzie tego nie potrafią

A problem podrzucanych zwierząt, przywiązywanych do drzew. Kto to robi, przecież to tzw. „normalni” ludzie.

Tomoe twoja kolejna wypowiedź jest potwierdzeniem tego wszystkiego, co tu piszę. Nie chciałbyś być sąsiadem Joanny. A czy zrobiłeś coś by tacy jak ona miały mniej zwierząt? Ile np. wysterylizowałeś bezdomnych kotów? Nie wiesz nawet jak pomóc. Wszystko powinna zrobić Ona. Wysterylizować, nakarmić, zadbać o higienę, pozyskać na to pieniądze.

Te bezdomne zwierzęta są tak samo twoje jak i Jej, nas wszystkich.
Wszyscy mamy ten sam obowiązek. To „dzięki” takim jak ty, istnieją takie miejsca jak w Węgrowie.”

*Do Jowity*
Cytuję twoje słowa: „wszyscy na forum powinni te zdjęcia zobaczyć.. By uświadomić sobie, że jest to jedne pewnie z setek takich miejsc w Polsce. By później mocniej tulić nasze kitki w domach i dziękować, że rozumu nam nikt nie odebrał..., że znamy granice.. i że możemy pomóc w różny sposób.”

Wiesz, może nie odebrano Ci rozumu, ale za to odebrano takt i skromność.

Twoje zdanie jest bardzo wymowne. Wiedzieć, że jest mnóstwo takich miejsc i być zadowolonym siebie. Tulić własne, wypielęgnowane kotki zamiast biec i wyrwać jakieś bidulka z któregoś z tych piekieł. Może te, z „takich” miejsc nie są dość „apetyczne” do tulenia.

*Do Kasi D.*
Piszesz, że takie osoby jak Marta, Joanna czy Villas trzeba leczyć
psychiatrycznie. Moja riposta na to zdanie będzie na tym samym poziomie.
Wiesz, z taką takim podejściem do problemu to ciebie nawet leczyć nie warto.

*Do Blue i Yowity, Magijja *
„Najlepsze, co mogło spotkać te koty to śmierć jej ich opiekunki” i tym
podobne stwierdzenia.

To podłe i ohydne!!!

Ohyda polega mi na tym, iż uznaliście tragiczną śmierć dobrego człowieka za pozytywne wydarzenie. Uważacie się za lepsze od niej.
Tymczasem, przy całym szacunku dla każdej formy pomocy, jest ogromna różnica między waszą działalnością a tym, co robiła Joanna. Wy siedzicie
w fotelu przed komputerem, organizujecie akcje, zakup karmy, transport.
Joanna poświeciła zwierzętom życie - wszystkie siły, czas, środki,
wygody, rodzinę.

Oczywiście niech każdy pomaga jak umie i może, ale nie ma prawa
szykanować, oskarżać i pochwalać śmierci kogoś drugiego (też
pomagającemu tak jak mógł i umiał).

*Do Thora *
Masz rację nie byłoby takich sytuacji gdyby była życzliwość środowiska.
To wielki problem mentalności. Bo u nas wciąż pomaganie zwierzętom jest pojmowane jak skrzywienie psychiczne.

Thor podziwiam Cię nie tylko za działalność fundacyjną, ale i za kulturę twoich wypowiedzi.
Jedno, „ale”. Pisząc, iż dobrze, że przed śmiercią Zosia zaznała ludzkiej miłości. Czy uważasz, że Joanna jej tej miłości nie dała.?

*Do Smilly *
Cieszę się, że myślimy w pewnych kwestiach podobnie.
Pozdrawiam bratnią duszę.

*Mario D, *piszesz, że robaki, które wylęgną się tam do wiosny, wystarczą na wykarmienie wielu jeży. Uznanie i szacunek za przyjęcie za czynną pomoc w węgrowskiej akcji) a ale, po co ta drobna uwaga. Jak i te o efektach zapachowych. Czy po to by pogrążyć Joannę?

*Amico i Małgosiu,* piszecie, że nawet prywatnie przytuliska należy objąć kontrolą społeczną. Tak, ale żeby kontrolować to trzeba najpierw coś zaoferować, dotować. Kontrolować można to, w co się zainwestuje, a nie sprawdzać czy opiekun prywatnego przytuliska dobrze rozdysponował swoją np. emeryturę i czy zwierzęta mają właściwe warunki.

Jeszcze jedno tak ogólnie – nie podzielam zdania, że gdyby wcześniej było wiadomo, co dzieje się u Joanny, można by było zapobiec temu, co się stało. Wiadomo jak jest w p.Marty, w Chojnicach czy w Różanym. Czy ktoś coś zrobił w tych sprawach? U p.Gumowskiego była kontrola TOZ'u. Czy coś z tego wyniknęło? Kompletnie nic. Pomagają mu tylko osoby prywatne w miarę swoich możliwości. Jeżeli w takich miejscach jak te dzieje się źle, to nie można tego poczytywać za winę tych osób, które zwierzęta przygarniają. To oni wyręczają władze, organizacje, całe społeczeństwo.
Są moim zdaniem bardziej wrażliwi od innych, i w pewnym momencie problem zaczyna ich przerastać. Piszesz *Jadwigo*, że Joanna zatraciła granice miłości. A czy umiesz określić, w którym punkcie jest ta granica?
Zabrzmi to pewnie górnolotnie, ale według mnie miłość nie ma granic.
-----------------------------------------------------------------------
***************************
To chyba tyle i tak za dużo.

Ktoś może zapytać, po co od nowa, osądy, krytyka. Czemu to służy? Może właśnie po to, żeby teraz na zimno niektórzy przemyśleli pewne stwierdzenia.

Również po to, żeby Joanna „odpoczywała w spokoju wiedząc”, że ktoś próbował ją zauważyć w tej całej tragedii, zrozumieć i współczuć.

zmijka

 
Posty: 2
Od: Pon kwi 25, 2005 9:53

Post » Pon kwi 25, 2005 10:44

zmijka, pisaliśmy to co wiemy i przypuszczamy
mnie tam nie było, nie wiem co zastała Pani Danusia ale Bonifacy napisał że to był obóz koncentracyjny dla zwierząt, on raczej wie co mówi
o moim skromnym pomieszczeniu w piwnicy powiedział że to Sheraton w porównaniu do tego co zwierzęta tam miały
na pewno są miejsca gdzie jest gorzej ale to nie jest argument

napisałam że pani Joanna była zwolenniczka selekcji naturalnej bo obie kotki które do mnie przyjechały były w ciąży - w tym roku miały szansę jeszcze ze 2 razy urodzić,
nie wierzę że nie mogła tych kotek posterylizować mimo że to wieś bo w takich przypadkach zawsze ktoś sie znajduje kto je dowozi do weta, mamy nawet lecznice z przetrzymywaniem kotów tydzień po zabiegu
zawsze w takim przypadku problem jest tylko z niechęcią takich osób jak pani Joaana do zabiegu - tak samo było w przypadku pani Marty z Karczmisk - wystarczy wola współpracy a zawsze coś można zrobić
ja myslę że obie kobiety może i miały serce dla zwierząt ale były bardzo bezradne i że ta ilość zwierząt je przerosła i nie dały sobie pomóc

odnośnie zagłodzenia: Boni który jest u mnie wyglądał na małego kociaczka a okazało się że ma stałe zęby i wielkie pazury dorosłego kota
płeć sugerowała koteczkę, wet sie dopatrzył że to kocurek
był tak zagłodzony że dorosłemu kotu nie urosły jajka , po tygodniu pobytu u mnie dowiedzieliśmy się naocznie że to kocurek
do tej pory się jeszcze nie odbudował choć minął ponad miesiąc

Twój post na pewno wywoła dyskusję, ale myślę że to dobrze że napisałaś
ObrazekObrazekObrazek

Maryla

 
Posty: 24802
Od: Pt sie 22, 2003 9:21
Lokalizacja: Świder

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, Google [Bot], Google Adsense [Bot] i 100 gości