Na dziś dzień prezentuje się tak:

Ma przeszło 2 tyg.
Pierwszy raz coś takiego robię, nie orientuje się zupełnie jaka jej będzie przyszłość

Wiem jedynie, że lubi stać prawie cały czas w wodzie i nie bezpośrednio na słońcu, bo mdleje.
Tydzień złych wiadomości. Na humor mi to nie wpływa, ale na chęć do życia i owszem.
M in zlikwidowali mi już drugą pasmanterię, w której kupowałam nici... załamać się można, nie wiem gdzie się będę zaopatrywać. Pochodzę jeszcze i może znajdę jakąś, która w tym parszywym mieście się ostała, choć nie mam wielkich nadziei... Najnowsza nie wytrzymała nawet pół roku i splajtowała. Dziś ulewy, jedna za drugą. Wbrew pozorom się cieszę, bo zaszyję się w domu, przy takiej pogodzie najlepiej się pracuje.
Cholernie tęsknie za Kajem. Mija kolejne lato bez Niego, zaraz przyjdzie zima i reszta lat (nie wiadomo ile), które trzeba spędzić bez Niego. Wydaje się, że był tylko krótką chwilę. A ten rok z kawałkiem, który minął od Jego śmierci, połową mojego życia.
Mam nowe książki. Schowam się w ich świecie. Kilka dni temu wyszła nowa powieść mojego ulubionego Becketta. Aż sobie zamówiłam, choć zazwyczaj nowości nie kupuję.
Do zajęć.