Z cyklu: zaskoczenia i niespodzianki
Dziewczyny mi dzisiaj dały do wiwatu.
Umówiłam się na dziś rano do kontrolnego badania krwi z Kulką. Specjalnie rano -bladym świtem, żeby nie było mamrolenia "bo już TA godzina, jesteśmy głodni, wręcz umierający, a tu nie śniadania".
Przy okazji wzięłam Zmrola, bo za chwilę jemu też się będzie należał przegląd pogwarancyjny. W końcu i tak cały tercet egzotyczny był "na głodzie", więc żal nie skorzystać z okazji.
Nauczona doświadczenie wstaję wcześnie i szybciorem uprzątam łóżka w celu prewencyjnym, a konkretnie likwidacji kryjówek podłóżkowych.
Gluc jak rasowy partyzant zareagował na moje wstawanie - błyskawicznie dał dyla pod łóżko TZ. Sprzątając wygoniłam i ... tyle go widziałam. Zabunkrował się gdzieś tak skutecznie, że do samego wyjścia go nie widziałam.
Sprzątnęłam łóżka.
Kuleczka poszła się opalać na balkon. Przezornie (spodziewając się "jazd" okrutnych) zamknęłam ją na balkonie.
Przygotowuję wózek i transportery.
Idę po Kuleczkę. Z kocykiem-elementem niezbędnym do szybkiego zawijania na mumijkę. Przezornie zamykam za sobą drzwi do pokoju balkonowego (bo jak mi zwieje, to przynajmniej jakoś ogarnę przestrzeń).
Pierwsza niespodzianka - Kuleczka bez większych sprzeciwów daje się złapać i włożyć (tu już bez ŻADNEGO! sprzeciwu

) do transportera.
idę po Zmrola. Tu bez niespodzianek - Zmrol sam wchodzi do transportera.
Lecznica. Badanie.
Na pierwszy ogień idzie "ta gorsza", czyli Kulka. Druga niespodzianka - Kulka przykryta kocykiem daje sobie bez problemu pobrać krew. (a były jazdy takie, że "nie daj mi ryczeć!". Swego czasu w użyciu był nawet kaganiec.)
Na stole ląduje Zmrol, który nie lubi kocyków, czuje się pod nimi niepewnie, woli pobieranie bez niczego. Wtedy jest spokojny.
Zaskoczenie - Zmrol W TRAKCIE badania przemyślał sprawę i JEDNAK woli kocyk i w ogóle to nie zamierza współpracować

. Efekt? Jazda na maxa - Zmrol upaprany we własnej krwi, zabers duszący Zmrola własnym ciałem.
Jakoś poszło.
Wracamy do domu.
Na środku pokoju leży rozwalony Gluś z miną: "i co, dziewczyny? Jak było, patałachy? Ja tu, widzicie, strategicznie podszedłem do sprawy i nie dałem się złapać. Nie to , co Wy, gamonie!")
W nagrodę poza konkursem na śniadanie była saszetka Gourmeta, czyli Absolutnie Boskie Jedzenie.
Po śniadaniu Kulka poszła spać, Zmrol pół dnia się mył (chyba z traumy, bo już dawno był czysty) i tyle samo czasu skarżył Glucowi "jak to gnoje bezczelne kota skrzywdziły". Gluc w końcu stracił cierpliwość i posłał Zmrola na drzewo
Słowo na czwartek: Spodziewaj się niespodziewanego!