Wiem, że to zawsze indywidualna sprawa, ale napiszę jak było u nas. W październiku 2013 Miauczuś dostał diagnozę: polip w uchu przechodzący do gardła, możliwość operacji o jakiej piszesz bardzo ograniczona, bo fiv+, więc ogromne ryzyko, że nawet jeśli operacja się uda, to może przyplatac się po jakiś syf, z którym organizm sobie nie poradzi. Ogólne rokowania to kilka, nawet nie kilkanaście miesięcy

Nie zdecydowałam się na operację, dla mnie była zbyt inwazyjna z ogromnym cierpieniem dla kota i małą szansą na powodzenie. Kot żył i żył, wspomagany beta glukanem, zylexisem, leczony intensywnie przy każdej infekcji, z założeniem, że polip się rozrasta. Nie będę pisać o moich uczuciach i cierpieniu

ale... 2 tygodnie temu Miaucz miał usuwane zeby. Przedtem zaczely się kłopoty z jedzeniem, ksztuszenie itp. Operacja wyszła nagle, kiedy wiedziałam, że muszę coś zrobić, bo niejedzacy kot długo nie pociągnie. Przy okazji ekstrakcji zębów kot przejrzany od góry do dołu - jakie było zdziwienie wszystkich, gdy okazało się, że w uchu jest ok, a polip się prawie wchlonal, tzn. jest lekkie zgrubienie. Wzmacniacze i leczenie infekcji zrobiły trochę, wiec może i Ty spróbuj wzmacniać kota itp. Oczywiście trudno mi radzić, wetem nie jestem, nie wiem jakie są rokowania. Ja jednak bałam się operacji i cierpienia kota po zabiegu, a życie napisało swój scenariusz. Zdrowia dla kotka!