Wymizianie będzie, choć za pośrednictwem - choć obie mieszkamy we Wrocławiu, po drodze są nam tylko maile... Kotucha znam więc wyłącznie z fotografii... A to jej post:
"Kot bierze antybiotyk w zastrzykach i domiejscowo wchlaniajacy sie przez skore. Ale nie znam nazw bo moi weterynarze sa bardzo tajemniczy. Poza tym bierze jeszcze cos przeciwzapalnego. Dzisiaj byl u nas weterynarz i stwierdzil, ze chyba sie kociakowi udalo bo czesto w takich przypadkach trzeba amputowac lape i poczatkowo tez byl przekonany, ze w tym wypadku tak bedzie. Na szczescie zareagowalismy bardzo szybko i chorobsko nie zdazylo sie rozwinac. I bardzo dobrze, bo jakos nie przemawia do mnie wizja mojego kotenka na trzech lapach. Saczka nie dalo sie wsadzic bo swinstwo podobno rozlewalo sie po kosci i nie bylo jak a poza tym owrzodzenie bylo bardzo male ( nie wyobrazam sobie jak w takim wypadku wyglada duze.... i chyba nie chce sobie tego wyobrazic).
KOt czuje sie lepiej. Nadrabia dzien postu z animuszem ( jak mial goraczke nie mogl jesc). Opuchlizna prawie zeszla i juz staje na lapce chociaz czasami jeszcze go boli co mi ewidentnie pokazuje ( Kotek jest jak kazdy facet , ktory tydzien lezy konajacy w lozku bo zlamal mu sie paznokiec:)). Co smieszniejsze uwielbia oklady i sam sie ich domaga.Madra kicia.

"
A na razie przekazałam jej ostrzeżenie o tym spadku odporności...
A o stanie kotka bede dalej informowac
