Ależ ten czas gna. Mam wrażenie, że kiedy otwieram oczy, czeka już na mnie deska windsurfingowa.
I hajda aż do późnego wieczora po oceanie wszystkiego-co-trzeba zrobić-na-już. I tak codziennie.
A tu koty czekają na doniesienia na forum. A ich żal do mnie gęstnieje z każdym dniem.
Zatem…
Skończyłam na tym, że Teresia podjęła kurację antybiotykową w celu zwalczenia infekcji. Synergal pomógł. Kolejne badanie moczu potwierdziło zwycięstwo Teśki nad złą bakterią.

W międzyczasie zwierzostwo dostało prezent: interaktywny laser.
Początkowo szalały zespołowo (prócz Igi rzecz jasna). Teraz już tylko Tereska należy do fanklubu czerwonej wiązki światła.
Zostałam zresztą wytresowana przez buraśkę do szybkiego reagowania.
Tereska patrząc mi w oczy wygłasza formułkę: Pip! Pip! Co oznacza „włącz laser!”, „włącz laser!”. Za chwilę przedpokój wypełnia się fruwającą w powietrzu Tereską. Laser skanuje przestrzeń (ponad 3 m wysokości), a Tereś ma używanie.
Kolejne badanie krwi Tereski ujawniło polepszenie poziomu elektrolitów, natomiast biochemia jest nieco gorsza: poziom mocznika i kreatyniny wzrósł.

Kroplówki trwają, Tereska będzie dostawała dopyszcznie Chela-Ferr bio complex, gdyż ma lekką anemię.
Mimo, iż wizytuje gabinet 2x w tygodniu, wciąż mocno to przeżywa, pozostawiając kupę w torbie injekcyjnej.
Teresia nie lubiąc monotonii, zazwyczaj urozmaica kompozycję w kuwecie, szykując nocą poranny wernisaż.
Cichutko, acz pracowicie zanosi elementy kompozycji w pyszczku lub turlając po podłodze umieszcza tam, gdzie postanowiła.




Tradycyjnie wieczorem Tereska melduje się przy mnie i lokując na prawym boczku, układa się na łyżeczkę. Zazwyczaj unosi lewą łapkę do góry i nakazuje wygłaskać sobie brzuszek
Tereś nie znosi kociej histerii. Wczoraj Iga rozryczała się wniebogłosy podczas zdejmowania z drabiny. Tereska przybiegła natychmiast i pacnęła ją w łeb, przywołując do porządku.
cdn