Ogłoszenia w mieście rozwieszone, w internecie na wszelkich facebookach i olxach, wiem, że tutaj to prawdopodobnie nic nie da ale człowiek już wszystko robi jak nie ma żadnych wieści...

Kocur jest wykastrowany. Szukany był wielokrotnie, dosłownie wszędzie w okolicy, kocie jedzenie wystawione w okolicy, wołanie, szukanie w nocy jak jest spokojnie z latarką, rundka po sąsiadach i prośby o przeszukanie/pozwolenie na wspólne przeszukania garażu/piwnicy, wrzucanie karteczek z taką prośbą do sąsiadów, którzy nie otwierali... informowanie ludzi (dość małe miasteczko, a nasza dzielnica domków jednorodzinnych tym bardziej, ludzie się znają), nikt nic nie widział... Telefon do straży czy zabierali jakieś ciałko, nic - z jednej strony uff, ale z drugiej to nie znaczy, że nic się nie stało... Z dwojga złego wolałabym, żeby ktoś go przetrzymywał, wiem że byłby nieszczęśliwy ale przynajmniej bezpieczny... I być może tak jest, bo aż dziwne że jak kamień w wodę, nikt nic nie widział, tak jakby ktoś go zabrał i pilnował żeby nie uciekł... Liczę na to, że może myśleli że to bezdomny kot (jest co prawda zadbany, ale dużo lata po dworze i przy jego jasnorudej sierści czasem się brudzi, poza tym nie nosił żadnej obróżki, adresu) a jak zobaczą, że jakaś rodzina go szuka i tęskni to się zlitują i oddadzą...
