Na widok transporterka Mopik... zesral sie. W kuwecie, bo byl na tyle uprzejmy ze tam wlazl

. Nie za duzo ale wiecej niz ostatnio i kupka nie az tak zeschnieta na wior jak poprzednie. Ale i tak pojechalismy. Dostal 10 ml parafiny, srodek przeciwwymiotny, kroplowke, lekarz obmacal, stwierdzil jakies zlogi kalowe ale nie za duze. No i zobaczymy, jak go nie ruszy do konca niedzieli, to kolejna wizyta, a wtedy juz USG i tym podobne atrakcje.
Mopik w ogole jak nie on w czasie zabiegow - na stole pokazywal fochy, fuczal na lekarza i w ogole byl zywy, bo normalnie to "lezy futerko bez duszy".
Na razie po powrocie wszamal pol porcji mokrego (nie dalem wiecej naraz bo sie boje cofki) i sie pucuje.
Ale poza miesem i mokrym (czyli w sumie 1/3 dziennej normy zarcia) to kiszka, pomelal troszke suche. I jakis taki... lekko osowialy mi sie zdaje. Niby Ok ale cos z nim jakos nie tak.