Od środy tg tyg zostałam ''kocią mama'' około 3 tygodniowej tricolorki. Podczas powrotu do mieszkania natknęłam się na martwą kocice z dziora w gardle i kociakiem probujacym ja ssać. Przez około godzinę szukałam i pytałam osób z okolicy czy nie widzieli lub nie słyszeli kociąt ale po nich nie było sladu . Zawiadomilam straż miejscka okocicy a malucha zabrałam do domu. Niestety z kicia było nieco problemów w dodatku odkąd pamiętam miałam w domu już nieco starsze koty zawsze od kociąt ale w wieku najmniej 11 tygodni) które w porownaniu ze znajdą wydawaly się gigantami
Link z problemami koteczki:
viewtopic.php?f=1&t=174826Z Tż doszliśmy do porozumienia i nazwaliśmy kicie Kleopatra ( chociaż i tak każdy wola na nią Kleo ) i jest ogromnym rozbujnikiem ale i pieszczochem

Po zatruciu nie ma śladu ale wszoly nadal rezyduja na niej. Próbowaliśmy ja wyczesywac,kąpać i pinsetka wybierać. Niestety zadziałało to tylko na starsze bo larwy i jajeczka jak były tak sa nadal

Dlatego w poniedziałek wybieramy się do weterynarza żeby on je jakoś wytepil bo Kleo jak ten uparty osiołek non stop pakuje się do łóżka-w efekcie czego wszystko zaczyna swedzieć od koniuzkow palców po czubek głowy .
A oto moje małe dzieciątko


A tak wygląda każdy ranek (nie ważne ze na noc Kleo została włożoną do kojca


Dzisiaj Kleo pierwszy raz dostała gerberka i aż jej się uszy trzesly jak wcinala ( niestety płaski talerzyk musiał zostać zmieniony na miseczkę bo inaczej wszystko wokół było by gerberkowe

)

