Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina cz. 2 - do zamknięcia

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw maja 05, 2016 12:21 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

EmiBell pisze:Mam pytanie bo widzę że to wątek irlandzki :)

Czy to prawda że znalezienie w Dublinie mieszkania na wynajem z kotem graniczy z cudem?
że musze się na to zgodzić wszyscy sąsiedzi w bloku?
i że jedynym sposobem aby mieć kota jest uprzednio mieć własny domek i wtedy też sąsiedzi muszą się zgodzić ?

pytam bo interesuje mnie ten temat a aż wierzyć mi się nie chce że to może być prawda :oops:


To jest trochę prawda, ale nie do końca :)

Po pierwsze: znalezienie mieszkania w Dublinie obecnie w ogóle graniczy niemal z cudem, my przynajmniej znaleźlismy (bez kota) naprawdę tylko dzięki interwencji szefa TŻ-a, nawet dobre referencje od poprzednich wynajmujących nic nie dały: posrednicy/ własciciele w ogóle nie odbierali telefonów, nie odpisywali na maile, ewentualnie w nieskończonosć przeciągali podjęcie decyzji. Pewnie gdybysmy mieli nieograniczony budżet, byłoby łatwiej ;) Generalnie trzeba mieć referencje zod z poprzedniego mieszkania/ domu, zaswiadczenie z pracy o zatrudnieniu, a czasem i o zarobkach, ba, jednego mieszkania nie dostalismy, bo ja nie mam umowy o pracę tylko jestem samozatrudniona, mimo że TŻ ma stałą pracę z niezłym dochodem. Dlatego myslę, że z kotem może być jeszcze trudniej.
Po drugie: żeby mieć kota, trzeba mieć pisemną zgodę własciciela mieszkania. Tylko i aż tyle. Nasza poprzednia włascicielka nie zgodziła się, aktualny, w obecnym mieszkaniu - nie robił w ogóle problemu. Sąsiedzi nie musieli się na nic zgadzać. Jest jeszcze kwestia zarządu całego bloku, który ma w swoim regulaminie punkt, że nie wolno mieć zwierząt. Jednak nie bardzo się tym ktokolwiek przejmuje, sąsiedzi mają psy, nasz landlord pozwolił na kota - schronisko też nie pytało o regulamin bloku, kiedy dostali od nas wydruk maila i namiary na własciciela. Podejrzewam, że własciciel może stawiać warunek zgody sąsiadów albo mogą być takie regulacje w konkretnym bloku, że sąsiedzi muszą się zgodzić. Nic mnie w tej kwestii już nie zdziwi, Dublin to miasto cudów ;)
Co do własnego domku przed mieszkaniem, to pierwsze słyszę. Może chodzi o to, że jakas fundacja nie chce oddać kota do bloku? Bo ja spotkałam się z sytuacją, że bylismy widziani jakos tak niezbyt przychylnie ze względu na mieszkanie w bloku - ludzie z fundacji uznali, że mieszkanie za małe (w porównaniu z polskimi standardami absolutnie nie jest małe), że to nie warunki dla kota - nie wiem, zapewne powinien mieć ogródek i wychodzić według nich? ale już schronisko nie miało problemu z kotem do bloku, po prostu wskazali nam, które koty nie domagają się wychodzenia i wybralismy sposród nich.

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Czw maja 05, 2016 12:35 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

No i hej dziewczyny! :)

Ja dzisiaj tak srednio na jeża, fizycznie jako tako, choć jestem słaba niemiłosiernie :( psychicznie dętka... a tu jeszcze mam do zrobienia pracę i muszę się skupiać nad tym, co robię, nie jest łatwo...
Pokomplikowało nam się życie, TŻ przechodzi na samozatrudnienie i jest to mega stresujące ze względu na umowę z obecną pracą o zakazie pracy dla poprzednich zleceniodawców przez nastepne pół roku, jak to wszystko źle rozegra to naprawdę nie wiem co będzie... żebym chociaż ja miała normalną pracę, stabilną...ale musi to zrobić, mimo że zarabia nieźle, to ze względu na różne dawne i obecne zobowiązania jest nam aktualnie naprawdę ciężko...
No i do tego ja się czuję jak psu z gardła wyjęta, cos mi sie widzi że mój szczęsliwy czas ponad półtora roku zdrowia mija :( już od pewnego czasu mam takie podejrzenia, za dużo mi dolega i to takich dziwnych rzeczy, a w chorobach zapalnych jelit to tak jest, że naprawdę choruje całe ciało - poprzednie zaostrzenia na przykład zawsze zaczynały się u mnie od zapalenia stawów.
Ech. Nie jestem dobrą pacjentką, nie wyszlachetnia mnie cierpienie, nie emanuję optymizmem :cry: Mam ochotę komus przywalić, ewentualnie skulić się pod kołdrą i tak leżeć cały dzien.

Aiu, a co to znaczy, że się wzięłas za siebie? Ćwiczysz? Czy po prostu jakas ekstra intensywna praca? :D

Emee, trzymam kciuki za sobotnie spotkanie. Wiem, jak to źle robi na nastrój ;) kiedy wisi takie paskudztwo nad człowiekiem i można tylko czekać. Dobrze, że dajesz radę się skupiać na pozytywach. Tak trzymać! Sobota też minie na szczęscie! : :201461

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Czw maja 05, 2016 13:11 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Kat, dzięki za info, bardzo to ciekawe.

Pytam bo ja zajęłam się kotem dziewczyny która wyjechała do Dublina (dziewczyna jest obcokrajowcem - wyjechała z placówki w Polsce na placówkę w Dublinie) i 2 tygodnie szukała mieszkania gdzie pozwolą jej być z kotem - nie znalazła i w zasadzie nie miała wyboru - pozostał schron, zresztą kot wzięty ze schronu podczas jej pobytu w Polsce. Ponieważ kocha tego kota szalenie to ma plan aby kupić domek i wziąć kota do siebie, a póki co kota już pokochał mój TŻ i nie wiadomo czy odda :)) - taki żarcik niewybredny - odda :)

Ponieważ bardzo mnie to wszystko zdziwiło-nie że jej nie uwierzyłam, ale aż się to w głowie nie mieści-to przy tej okazji postanowiłam zapytać. Ale widać Dublin to rzeczywiście miasto cudów :))

EmiBell

 
Posty: 20
Od: Czw maja 05, 2016 10:06

Post » Czw maja 05, 2016 13:13 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

KatS pisze:Emee, trzymam kciuki za sobotnie spotkanie. Wiem, jak to źle robi na nastrój kiedy wisi takie paskudztwo nad człowiekiem i można tylko czekać. Dobrze, że dajesz radę się skupiać na pozytywach. Tak trzymać! Sobota też minie na szczęscie! :

Niedziela :) To w niedzielę.
Demony przeszłości wrócą.

Dużo tam u Ciebie się dzieje widzę. I niekoniecznie dobrego.
Chyba marny ze mnie pocieszacz, zwłaszcza teraz.
A może to taki okres, że się wali wszystko..
Wiem natomiast, że po każdej burzy wychodzi słońce. Choćby nie wiem jak była intensywna ta burza.
Prawda...?

:201438

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Czw maja 05, 2016 13:35 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

EmiBell pisze:Ponieważ bardzo mnie to wszystko zdziwiło-nie że jej nie uwierzyłam, ale aż się to w głowie nie mieści-to przy tej okazji postanowiłam zapytać. Ale widać Dublin to rzeczywiście miasto cudów :))


Oj, 2 tygodnie na szukanie mieszkania to w ogóle w Dublinie mało - a jeszcze z kotem... Tutaj kryzys mieszkaniowy hula na dużą skalę i własciciele mogą sobie dowolnie kaprysić i kombinować. I robią to, dranie. Także ja bym koleżance uwierzyła w tym przypadku :)

EmiBell pisze: a póki co kota już pokochał mój TŻ i nie wiadomo czy odda :)

No to ten, tego... może czas na własnego koteczka? :twisted: Polecam!

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Czw maja 05, 2016 13:39 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Emee, niedziela też minie :P na to liczę w każdym razie, ze względu na Ciebie ;)
Podobno najlepszym sposobem na demony przeszłosci - czytaj ludzi - jest pokazanie im, że się dobrze i szczęsliwie żyje. Tak słyszałam, bo z wdrażaniem takich planów w życie to u mnie zwykle gorzej ;)

A dzieje się sporo faktycznie... to jest jakies przekleństwo, nigdy nie jest spokojnie i dobrze, zawsze cos. Chwilę stabilizacji - i dup, wszystko się sypie. I tak od lat. Nie wiem co takiego robię źle, że za cholerę nie mogę tak zwyczajnie mieć spokoju.

Mówiłam, że jestem zrzędliwa i marudna ? ;)

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Czw maja 05, 2016 13:49 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

KatS pisze:A dzieje się sporo faktycznie... to jest jakies przekleństwo, nigdy nie jest spokojnie i dobrze, zawsze cos. Chwilę stabilizacji - i dup, wszystko się sypie. I tak od lat. Nie wiem co takiego robię źle, że za cholerę nie mogę tak zwyczajnie mieć spokoju.

Ja zaczynam myśleć, że na tym życie, kurde, polega :?
U mnie dość podobnie, choć ... e, nie będę krakać.

KatS pisze:Podobno najlepszym sposobem na demony przeszłosci - czytaj ludzi - jest pokazanie im, że się dobrze i szczęsliwie żyje.

Tego demona to tak rozsierdza, że sama nie wiem, co lepsze.

Jakoś będzie.
:ok:

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Czw maja 05, 2016 13:51 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Hej czytam i za bardzo nie wiem co odpisać... Wiem jak działają słowa spokojnie wszystko będzie dobrze - zwykle działają jak płachta na byka.

Trzymam mocno kciuki żeby wszystko się poukladalo.

Nic nie dzieje się bez przyczyny, nawet jeśli teraz jest kiepsko to moje doświadczenia pokazują że obraca to Się na dobre. Nie zawsze od razu.... Ale....

Ja kiedyś też bylam głównym zywucielem rodziny boM stracił pracę.... Bylo źle pod każdym względem... Ale dostał kopa... I po paru bojach teraz na dobrą robotę wyszło na dobre choć kto by chciał stracić pracę miesiąc po ślubie....
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9834
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw maja 05, 2016 14:20 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Emee pisze:Ja zaczynam myśleć, że na tym życie, kurde, polega :?
U mnie dość podobnie, choć ... e, nie będę krakać.

No wlasnie, zwykle nie piszę o pewnych sprawach, bo nie chcę siać swojego pesymizmu i czarnowidztwa ;) Ale może i fakt - o to chodzi w tym całym tzw. życiu? Kto to wie... :?

Emee pisze:Tego demona to tak rozsierdza, że sama nie wiem, co lepsze.

:ok: :ok: :ok:
Zawsze to jakas złosliwa satysfakcja ;)

PixieDixie pisze:Hej czytam i za bardzo nie wiem co odpisać... Wiem jak działają słowa spokojnie wszystko będzie dobrze - zwykle działają jak płachta na byka.
Trzymam mocno kciuki żeby wszystko się poukladalo.
Nic nie dzieje się bez przyczyny, nawet jeśli teraz jest kiepsko to moje doświadczenia pokazują że obraca to Się na dobre. Nie zawsze od razu.... Ale....
Ja kiedyś też bylam głównym zywucielem rodziny boM stracił pracę.... Bylo źle pod każdym względem... Ale dostał kopa... I po paru bojach teraz na dobrą robotę wyszło na dobre choć kto by chciał stracić pracę miesiąc po ślubie....


Ja to głównym zywicielem nie będę, bo z moją pracą i dochodami w kratkę mogę tylko dokładać do budżetu. Byłoby super pójsć do normalnej pracy, ale jak... już kiedys straciłam pracę przez chorobę, praca z domu jest jakos bezpieczniejsza mimo wszystko.
O tym przejsciu na samozatrudnienie TŻ myslał już od dawna i zawsze jednak pojawiała się ta niepewnosć. Ale ze względu na różne sprawy, porobiło się tak, że jak czegos nie zmienimy, zwyczajnie nie damy sobie dłużej rady. Trzeba zaryzykować. Jako pracownik kontraktowy ze swoją specjalizacją i doswiadczeniem może liczyć na naprawdę wysokie stawki. Nawet po opłaceniu podatków i i nnych składek. To by nam pozwoliło żyć spokojniej, płacić rachunki na czas i ogólnie poprawić cos w życiu. Jednak ryzyko jest, a obecny (jeszcze) szef robi problemy. Firma, w której aktualnie robi projekt, bardzo chciałaby go zatrzymać jako wykonawcę, już bez posrednictwa obecnego pracodawcy. Jak na razie sprawa jest więc analizowana przez prawników firmy pod kątem jakiegos obejscia zapisu o zakazie pracy dla poprzednich zleceniodawców. A jak się nie uda, to naprawdę nie wiem, co będzie - to znaczy prędzej czy później cos znajdzie, bo w Dublinie zawsze szukają programistów, ale zanim to się stanie, co będzie? Wszystko powinno się rozstrzygnąć w czerwcu, a do tego czasu stres mnie zeżre.
Chyba to dosć zagmatwałam, wybaczcie :oops:
Ja tak prawdę mówiąc już nie wierzę, że wszystko z czasem obraca się na dobre. Od jakichs 8 lat każda kolejna zmiana w moim zyciu to zmiana na gorsze - mówię tu o takich życiowych dużych zmianach. Decyzje podejmowane, żeby jakos poradzić sobie z konsekwencjami poprzednich wydarzeń, obracają się przeciwko nam. Naprawdę nie wiem, co robię nie tak. Nie robię nic nieprzemyslanego albo dla kaprysu. Mam wrażenie, że wdepnęłam w jakies g. i ono nie chce mi się odkleić od podeszwy, że tak sobie polecę metaforą.

Ech, przepraszam Was za te żale, nie jestem zbyt wylewną osobą generalnie, ale jakos tak mi się czasem zbierze i uleje ;)
I dziękuję za wsparcie, już sama możliwosć wygadania się jakos pomaga, a przynajmniej pozwala nabrać dystansu.

P.S. O, własnie dostałam smsa od rodziny, że nasza Tosia (psina z PNN) dostała zapalenia uszu. Bardzo się skarży na ból i płacze przy zakraplaniu lekarstwa. Ma antybiotyk. Żal mi biedulki, za dużo ją ostatnio spotyka - jak nie ze strony nerek, to teraz to...

KatS

Avatar użytkownika
 
Posty: 4393
Od: Pt wrz 25, 2015 14:59
Lokalizacja: Dublin, Irlandia

Post » Czw maja 05, 2016 14:38 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

OO to znajoma mi branza. No na programistow jest zawsze popyt obecnie. Ale znam te zapisy bo sama je mam w umowie... taka kula u nogi.
Zagadnienia mi zupelnie nie obce, wrecz przeciwnie.

Strzel sobie drinka i sie zrelaksuj. nie przeskoczysz pewnych rzeczy.

Kat obroci sie... nie wierzylam ze Smierc Dixiego moze wyjsc na dobre... ale mamy 2 dziewczyny, Coco z tymi objawami... nie wiem czy winnym domu ktos by sie tak caclak , biegal... od weta do weta zeby ja zdiagnozwoac... szczerze patrzac po znajomych to watpie....
Zycie jest full of zasadzkas i kopas w dupas... to fakt... ale wiem ze czasem wiele zalezy od nastawienia...

Trzeba myslec pozytywnie, co innego zostalo. PO tylu zlych latach pora w koncu na te dobre :) I moze to nowy start?

Biedna TOsia :( Ale uszy chyba szybko powinny si ezaleczyc... jak jest antybiotyk powinno byc dobrze.
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9834
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw maja 05, 2016 14:42 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

KatS pisze:
Emee pisze:Ja zaczynam myśleć, że na tym życie, kurde, polega :?
U mnie dość podobnie, choć ... e, nie będę krakać.

No wlasnie, zwykle nie piszę o pewnych sprawach, bo nie chcę siać swojego pesymizmu i czarnowidztwa ;) Ale może i fakt - o to chodzi w tym całym tzw. życiu? Kto to wie... :?


No daję, słowo, że dokładnie, to samo pisałam rano znajomemu... :roll: U Niego też się dzieje, niekoniecznie najlepiej, doły i osuwiska...
chyba taki żywot żuczka... Uniknąć się nie zawsze da, swoje trzeba przecierpieć. Ani nikt nie będzie od początku do końca zdrów cały czas, ani nie będzie wieczny. Trzeba czerpać siły z czego się tylko da i pokonywać po kolei to co przyniesie los.. Mnie, jak na razie, cały czas cieszą spacery, obserwacja ptaków i robienie bezsensownie nieudanych zdjęć :wink: Niby nic, a przenosi myśli ponad szarości i przyziemności.

Zmian raczej nie lubię, ale czasem taki mus... Jedyna nadzieja, że przebiegną bezboleśnie, szybko i na korzyść :ok:
A na Twoje dolegliwości, mam nadzieję, że jest jakiś sposób, rada, która Cię podniesie. Za zdrowie, na zdrowie :piwa:

Ja daję sobie w kość treningiem ujędrniającym :mrgreen: I podziwiam Cię wszech miar za regularność z jaką chodziłaś na siłownię. Zobaczymy ile ja wytrzymam, na razie jest złość, że nie daję rady wykonywać wszystkich ćwiczeń, bo a to tu mięsień za słaby, a to tam boli gdzie nie trzeba, a to wydolność płucno-krążeniowa na poziomie -1 :placz: Ale choćby mi to zajęło 3 razy dłużej, to robię zalecany plan i cała jestem w zakwasach :mrgreen:

Zaczęło się u nas ciepło i odkurzacz znów najlepszym przyjacielem kobiety :placz: Co to za mutanty produkują nad tymi rzekami? Zamówiłam sobie moskitierę na drzwii balkonowe, bo przecież padnę trupem na zawał :strach: Za to nie lubię lata!

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

Post » Czw maja 05, 2016 21:46 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

emme czy twoj post zniknal?
Czytalam go ale nei mialam czasu odpisac..

Ja tez nie lubie zmian. Ba coraz bardziej widze po sobie zen ie lubie ruszac sie z mojego azylu... domu... ale tez coraz czesciej sie przekonuje ze trzeba byc elastycznym w robocie... bo inaczej sie dostaje po uszach...

Zycie daje w doope... nie raz nie dwa... i jeszcze nie raz nie dwa nam dosoli... ale.. wierze ze musi byc dobrze ... i chyba to mi pomaga ... jakos sie zbierac i isc do przodu.
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9834
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw maja 05, 2016 22:11 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Tak, przepraszam. Uznalam, że chyba przesadzilam.
Coz.

Mimo wszystko bywają dni, kiedy jest miło i przyjemnie.
No i mamy koty! <3

Emee

Avatar użytkownika
 
Posty: 1291
Od: Wto mar 15, 2016 16:17

Post » Czw maja 05, 2016 22:20 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

Wydaje mi sie ze nei masz za co przepraszac, trzeba dac upust swoim emocjom.

Kazdy ma lepsze i gorsze dni... poruszylo mnie to co napisalas... pamietaj ze zawsze warto walczyc i nie wolno sie poddawac.

Wiecie co? jestem na takim etapie zycia ze duzo nad soba pracuje.... po Dixiem, po tym wszystkim staram sie cos zmienic w swoim zyciu i zmienic tok myslenia... i patrzenia na niektore sprawy... i reagowania na niekomfortowe dla mnie sytuacje.... tak dzisiaj mialam rozmowe "oceniajaca" w pracy... i stwierdzam ze zrobilam postepy, w zyciu tak nie "pracowalam" nad swoim charakterem... ale... widze ze zmieniam punkt widzenia na wiele spraw.... ucze sie walczyc ze swoimi lekami o bialaczke, o chorobe, uczes ie oddzielac zycie prywatne od zawodowego, ucze sie budowac relacje z ludzmi za ktorymi nie przepadam, ucze sie jak sie zbierac po sytuacjach ktore dawaja mi w tylek...

I z perspektywy czasu widze jedno... odejscie Dixiego nie poszlo na marne... dzieki niemu mam dziewczyny, one maja dom, a i ja zmieniam sie...
Zawsze wydawalo mis ie ze jestem twarda... ze dostalam za dziecka tak po 4 literach ze .. nic mnie juz nie zlamie... zlamalo... ale ucze sie na nowo jak zyc... i dostrzegam... ze moge byc z siebie dumna....

I kazda z Was tu obecnych moze byc z siebei dumna. Niezaleznie od wszystkiego...
a) co nas nie zabije to nas wzmocni
i b) wierze ze w danych chwilach, warunkach, podejmujemy nejlepsze i najwlasciwsze decyzje.

A wiecie jaki jest problem nas, wiekszosci kobiet? Ze nie dajemy sobie prawa do pomylek, czy popelniania bledow, i to nas niszczy od srodka.

Tak wiec pamietajcie dziewczyny ... jestescie wielkie i nie dajcie nikomu innego sobie wmowic ze jest inaczej.

Sorki za monolog ... ale ... nie moglam sie powstrzymac
Załoga: Pixie, Nitka, Coco i Ćiorny oraz Dixie[*]
Kot Pixior i burasy zapraszają: https://www.facebook.com/PixieKotZCharakterem
Zbiórka hiltonka: https://pomagam.pl/hilton

PixieDixie

Avatar użytkownika
 
Posty: 9834
Od: Czw kwi 23, 2015 7:40
Lokalizacja: TG

Post » Czw maja 05, 2016 22:59 Re: Stella i Ciri, dziewczyny z Dublina - cz. 2

PixieDixie pisze:A wiecie jaki jest problem nas, wiekszosci kobiet? Ze nie dajemy sobie prawa do pomylek, czy popelniania bledow, i to nas niszczy od srodka.


I tym trafiłaś w sedno..

Aia

Avatar użytkownika
 
Posty: 17108
Od: Pon lut 19, 2007 18:08
Lokalizacja: NDM

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 41 gości