Dzisiaj to myślałam, że padnę trupem.
Jaceperk około południa zaczął strasznie miauczeć, lecę i myślę sobie, że chce mu się wymiotować.
Miauczy przeraźliwie i wszystkie koty się zleciały do pomocy. No nic, czasem zdarza się myślę sobie, że jak najedzą się trawy to wymiotują.
Szybko położyłam ręczniczki aby na nie zwymiotował, zwymiotował praktycznie tylko zabarwiona wodą. Poszedł schować się w chłodne miejsce na podwórku strasznie zipiąc otwartym pyszczkiem. Obserwuję Jacperka i widzę, że idzie pod tuje załatwić się, patrzę a z niego leci biegunka....zabieram do mieszkania kładę na łóżko a on strasznie zipie i szybko oddycha.
Zbieram się do lecznicy wcześniej zaopatrzywszy się samej w leki na moje przetrwanie (bo myśl, że to coś poważnego nie pozwala normalnie myśleć w panice) i jadę do lecznicy do Pabianic gdzie mają pełne wyposażenie ale drogo. Czekam pól godziny, Jacperek się uspokoił, siedzi grzecznie w kontenerku rozglądając się z zaciekawieniem jak gdyby nigdy nic.
Z gabinetu przez drzwi słyszę, że ktoś ma płacić 150 za wizytę, wpadam w panikę bo 80 złotych mam w portfelu, ale nic myślę, zapłacę najwyżej jak renta przyjdzie. Czekam, przychodzą ludzie wchodzą po wyjściu pani z psem. Rozumiem, że kroplówka ich zwierzaka miała się na końcówce i mogli wejść poza kolejką.
Ja widząc, że Jacperek już nie wymaga natychmiastowej pomocy zdecydowałam o wyjściu z tej lecznicy bo zaraz miałam jechać z małą burasią do drugiej.
Przyjechałam do domu, zabrałam małą burasię i pojechałam do drugiej lecznicy gdzie od początku była leczona.
Burasia dostała kolejny antybiotyk, nadżerki w pyszczku ma mniejsze, oczka też ładniejsze.
Pani doktor powiedziała, że wygląda dużo lepiej w porównani z tym co było na początku czyli,
nadżerki w buzi i cieknąca z niej ślina,
oczka czerwone i zalepione ropą.
Niestety nie można jeszcze na 100% stwierdzić, czy jest w ciąży, bo ma jelitka bardzo zgazowane i sprawdzimy dopiero 2 maja jak pojadę na kolejny antybiotyk.
Pani doktor po zbadaniu Jacperka nie widzi u niego niepokojących zmian

i mam go obserwować nie wypuszczając z mieszkania.
Teraz bidulek śpi na parapecie zawiedziony, że go nie chcę wypuścić na dwór.