Od kilku dni trwało poszukiwanie maluchów, które zostały przypadkiem wypłoszone z miejsca bytowania. Było wiadomo, że gdzieś są i że są już samodzielne. I że nie powinny na tym terenie zostawać. Pozostało tylko trudne pytanie "GDZIE". Wywiad z soboty wskazał nam jedną możliwą lokalizację. Z kluczem dostępnym w poniedziałek o 7.30 rano


Ruszając na akcję byłam tak nieprzytomna, że w tramwaju w którymś momencie zaczęłam się zastanawiać co ja właściwie robię w tym tramwaju i gdzie jadę. I całkiem serio nie mogłam nic mądrego wymyślić. Pomógł mi dopiero widok podbieraka który trzymałam w ręku

Pan Od Klucza okazał się być Przemiłym Panem Od Klucza, w ogóle wszyscy byli baaaaaaardzo sympatyczni. Kiedy stało się jasne że będę tam wegetować ładnych parę godzin podpowiedzieli mi gdzie znajdę WC, a gdzie catering

Na szczęście natychmiast zobaczyliśmy gnojki, było więc jasne, że trafiliśmy. Pozostało tylko czekanie. Jeden, drugi, matka. I niestety na tym etapie zostaliśmy, więcej w tym budynku na pewno nie ma. Niestety prawdopodobnie BYŁO więcej. Pytanie czy jest jeszcze szansa je odnaleźć. Oczywiście wszyscy postawieni w stan gotowości. Tak jak pisałam - one są nędzne. Może więc już tylko te dwa przeżyły. Wszyscy mają prikaz nasłuchiwać i jeśli coś usłyszą - natychmiast dzwonić.
Reszta dnia minęła jak typowy poniedziałek - czyli robię za portiera. Ktoś przywozi koty, ktoś zabiera koty. Ktoś przywozi żarcie, ktoś zabiera cośtam. Milion telefonów. Sprzątanie, dłubanie w uchu jednej kotce, jakieś rozmowy i ustalenia co dalej. Porządkowanie wpisów w kalendarzu. Typowa krzątanina.
Na sam deser - przyjechał jeszcze jeden kot z łapanki. Miałam go TYLKO przerzucić do klatki wystawowej. Podnosimy klatkę by potwierdzić słowa karmicielki że to kocur. No cóż, nie bałdzo. Ale uprzejmie z jej strony, że przynajmniej niekarmiąca. Ale cóż to? Czemu ten kot taki mokry? Co to za plama na boku? Kot macany w klatce był jakiś spokojny, więc w końcu wsadziłam tam łapy, złapałam, obejrzałam. Stara OGROMNA rana, w dużej mierze zagojona i zarośnięta krzywymi bliznami, a częściowo - ropiejąca


Ja chyba wiodę jakiś dziwny tryb życia.