Lidko, to nie okolice Pl. Wolnosci (pisalam kiedys o znalezionym tam kocurze, moze dlatego pomyslalas) tylko ok. ul. Jordana, Kosciuszki, Podchorazych, Astrow, Zwirki i Wigury etc.

Troche tego
Jesli chodzi o adopcje tych dziczkow to niezwykle trudny proces, sama wiesz, ze nikt (ew. wyjatki osob) nie wezmie do domu takiego kota prosto z piwnicy, nalezy go najpierw oswoic, udomowic, zaszczepic, przebadac, wysterylizowac i etc.
Z doswiadczenia wiemy, ze czesto koty dokarmiane przez mame do niej sa przyjaznie nastawione (co zrozumiale) a w stos. do innych kompletnie dzikie i plochliwe

Niestety mamy sytuacja rodzinno - sasiedzka uniemozliwia obecnie branie do domow wiekszej ilosci kotow na tzw. oswajanie (choc praktyka i tak pokazuje inaczej, jutro odbieramy koteczke po sterylce i mama bedzie ja trzymac w domu na czas rekonwalescencji i szukania domku)
W obecnej sytuacji jedyne, co mozemy dla nich zrobic to zapobieganie rozmanazaniu, dokarmianie i adopcje szczegolnych, lecz pojedynczych przypadkow ... z drugiej strony, nie wiem czy jest sens oswajania na sile kotow wolnozyjacych, choc patrzac na te przyjazna dzielnice waham sie
Acha, provere mama wczesniej podawala ale przy takiej ilosci niestety trudno dopilnowac, by wszystkie zazyly ( a zdarzalo sie, ze swiadomie odmawialy

)
Pozdrawiam
