MalgWroclaw pisze:Trzymaj się mocno
Trzymam Małgosiu. Staram się. Drabiny też się trzymam dzielnie.

Za jakąś godzinę ruszamy z Danką. Wiadomo, opóźnienia mogą być.Bo to swoje dziecię muszę zewlec z wyra.
Noc bezsenna u mnie mocno była. Już się denerwowałam. O kciuki wielkie, największe upraszam .Bardzo wielkie. Dobre myśli i pięści wręcz zaciśnięte. Niechaj się uda i wrócimy w komplecie.
Wojtek nasz nie ciekawie. Zdrowie coraz gorzej . Nie dopisuje, niestety.Optycznie kot ok. Ale... To ale nas martwi strasznie. Od 2 lat martwi na maksa.
Wczorajszy dzionek to dzionek tsunani kociego. Pisłam już o wylaniu się "samej" wody z michy. Ale nie pisałam ,że piekąc kuraka popitoliły sie mnie, najmondrzejszej , półki w piecyku. Z całym rozmachem wysunęłam tą szufladkę, na której sosik dojrzewał skapujący z kuraczka pieczongo. Rozchlapał się z siłą tsunanka sosowego, mocno pikantnego, po kuchni całej. Nic tylko uwalić się młoteczkiem w pustostan zwany głową. Lub zlizywać wypadało zagryzając kromką chleba

By rodzinkę przekupić (kotowe sprawy wróćiły) wczoraj były udziki i ziemniaczki pieczone. A potem ruch w plener celem przetrawienia. Patrząc na naszą ruchawość to odwrotnie winno być serwowane. TZ wręcz poległ po obiedzie.