Pola jakoś od sierpnia czy września 2010 była u mojej mamy - te prawie 6 lat to ukradziony czas.
Już wtedy była w wieku niemożliwym do ustalenia, a dodatkowo była potwornie wyniszczona.
Nikt chyba nie przypuszczał, że w ogóle coś z tego kota jeszcze będzie.
To był mój pierwszy tymczas w tak złym stanie, w zasadzie wszystkiego się właśnie na niej nauczyłam...
Ten czas u mojej mamy to był dla niej bardzo dobry czas.
Pełna micha, człowiek pod ręką, na nic poważniejszego nie chorowała.
Mama była dla niej najważniejszą rzeczą pod słońcem, nawet ważniejszą niż jedzenie...
Wyrzucam sobie, że niepotrzebnie namówiłam mamę na tę operację w styczniu
To już nie miało najmniejszego sensu

Ech...