» Pt kwi 22, 2016 6:45
Re: Kot z nowotworem.
Współczuję i rozumiem. Bazylka uśpiliśmy przedwczoraj, złośliwy chłoniak ziarnisty, guzy w jelitach, przerzuty do węzłów chłonnych, to poszło tak szybko, jechaliśmy do weta bo brzuszek mu jakby urósł, myśleliśmy - może przytył po zimie, to nie była nagła zmiana... zrobimy USG. I się zaczęło - 2 x RTG, 2 x USG, badanie krwi, moczu, spuszczanie z brzuszka dwóch szklanek płynu z krwią i w końcu wyrok - maksymalnie 2 tygodnie w męczarniach - nie jadł już, nie pił, nie chodził... Chemia przedłużyłaby życie maksymalnie 2 miesiące jak mówił onkolog... ale to mało kocie życie, prawda?
Trzymaj się, czas spędzony razem nigdy nie przepadnie!
Czarne koty są w jakiś sposób inne, delikatniejsze, bardziej dyskretne i słodko miziaste na swoich warunkach, Bazylek taki był...
Michał
Serdecznie pozdrawiam.