Zapisz się w kolejkę na wizytkę, a w międzyczasie sobie przepracujesz, co trzeba. Pewnie czekania będzie tyle, że zdążysz.
W razie czego moja propozycja jest cały czas aktualna. Jak już żyjemy razem na tej małej ziemi, w tym samym czasie, to głupio by było sobie nie pomagać.
Dlaczego to Dixie zachorował i umarł?
A dlaczego nie? Czy ktoś inny bardziej by się do tego nadawał? Jest wielu takich, którzy na białaczkę chorują. Nie tylko Dixiego to spotkało. Przyczyna śmierci zazwyczaj wiąże się z cierpieniem. A on miał Ciebie. Nie był sam.
Jego czas się skończył. Był światełkiem, danym Tobie na niedługi czas. Pozostawił w Tobie ogrom miłości. Dlatego tak za nim tęsknisz. Ale zapewniam Cię, że każdy czas jest zbyt krótki, jak się kogoś kocha. Jak się jest na cmentarzu, to spotyka się zarówno groby dzieci i dorosłych i starszych ludzi. Nie ma idealnego czasu na umieranie. Zwierzęta mają tak samo. Wierzę, że Pan Bóg wie, jaki czas jest dla nas optymalny i to, co nas spotyka ma służyć naszemu dobru. Chociaż taka nauka czasem bywa bolesna. Nigdy nie wiadomo, co jest dla człowieka, czy kota dobre. Czasem ze spełnienia marzeń wynikają nieszczęścia, a bywa, że złe rzeczy obracają się w dobro.
Gdyby mój Maurycy nie zachorował i nie umarł, nadal niewiele wiedziałabym o kotach. Traktowałabym je wspaniałomyślnie, jako braci mniejszych, ale nie potrafiłabym ich szanować, jak kogoś równego sobie, chociaż zupełnie innego. No i nie miałabym moich ragdolli. Nie narodziłyby się nasze kociątka... On tak wiele mnie nauczył... Tyle dobra mu zawdzięczam. Jestem wdzięczna, że dane mi było przeżyć z nim jego życie. Byliśmy dla siebie prezentem od Pana Boga. Miałam tyle szczęścia, że on na mnie trafił... Chociaż jego strata ciągle mnie boli. Zwyczajnie tęsknię.
I Ty też miałaś szczęście, że Dixie był z Tobą dwa u pół roku. Bo mógł Cię ominąć i trafić na innych ludzi. Ale był Twój. Miałaś szansę go poznać. Trzymaj się cieplutko.
Dixie (*), kochanie, światełko dla Ciebie.