Wątpię,Baltimoore.Bianka to dużo łatwiejszy przypadek.Choć i tak nikt,prócz Ciebie nie osiągnął z nią aż tyle. Ale Amur wogóle sam nawet nie podchodzi do człowieka.Nawet przy jedzeniu nie daje się pogłaskać. Choć wie,że trzeba głośno miauczeć jak słyszy chrupki lub krojenie mięsa na desce

Dotknięty odskakuje jak rażony prądem. Czasem jedynie podszedł ,by zjeść smakołyk z ręki (jak się zapomniał

). Ale na wyciągnięta dłoń zaraz się cofał,czasem uciekał od samego patrzenia na niego

Jeśli nie chciałam,by nerwowo zeskakiwał np.z drapaka idąc w jego stronę, nie mogłam na niego patrzeć,musiałam odwracać głowę i udawać,że go kompletnie nie widzę. Czasem to działało i wówczas nie bryzgał przede mną. Jedynie koty uwielbia i naśladuje.Robi to co one,biegnie z nimi do jedzenia,dlatego zależało nam,by trafił do stada,absolutnie nie na jedynaka. To bardzo,bardzo trudna adopcja i w związku z tym będzie moim największym sukcesem.Jeśli kot nie wróci...I podzięką dla Arcany

za nie odpuszczanie i ogłaszanie.Ja już oczami wyobraźni widziałam jak go wypuszczam latem,a potem umieram codziennie ze strachu o niego i z ogromnych wyrzutów sumienia do końca swego życia.
Wyleczył mnie dość mocno z tymczasownia dziczących kotów. Dotąd miałam kilka takich trudnych przypadków,długo się oswajały,ale w końcu się udawało przełamać.A tu było bardzo,bardzo ciężko.
Jednak im człowiek ma mniejsze doświadczenie,tym bardziej wierzy w sukces

Z czasem i doświadczeniem ta wiara słabnie

Szkoda.