Dziękuję Ci Nan za odpowiedź!
Dzisiaj jest lepiej. Głosik jest czystrzy, wyraźniejszy. Gucio troszkę miauczał, ale nadal nie tyle co zawsze. Widzę po nim, że chyba łatwiej niż wczoraj jest mu wydobywać głos

ale nadal się martwię... Oby tylko mu ten objaw nie wrócił, a żeby tylko szło ku lepszemu i już wszystko było OK. Przestraszyłam się, ponieważ czytałam na jakiejś medycznej stronie o nowotworach płuc u ludzi i była tam informacja, że "chrypka występująca w przebiegu raka płuca jest najczęściej oznaką jego nieoperacyjności. Spowodowana jest naciekaniem nerwu krtaniowego wstecznego."

Nie wiedziałam co o tym myśleć

W momencie kiedy to przeczytałam to aż nagle poczułam ukłucie w klatce piersiowej i do teraz ściska mnie w gardle...
Dobrze, że dzisiaj jest lepiej i mam nadzieję, że już mu się to nie powtórzy. Wczoraj do inhalacji użyłam jedynie wody, soli boheńskiej, kory dębu i huby brzozowej. Krople Inhalol i inne olejki eteryczne już na zawsze odejdą w zapomnienie!!! Nie jestem tylko pewna, co z Septosanem? Można go używać w przypadku kotów, czy raczej jest za mocny? Na to gardziołko podaję mu również strzykawką do pyszczka troszkę rumianku, zresztą na brzuszek też - ponieważ Gucio, cały czas ma problem z wykupkaniem się tzn. przez dwa, a nawet trzy dni robi wrażenie jakby mu się w ogóle nie chciało. A jak już się załatwi to ta kupka jest bardzo twarda. Czy to możliwe, że on poprostu wstrzymuje? Czasem już go wsadzam do tej jego toaletki i przeważnie wtedy się załatwi, ale zanim to nastąpi to kilka razy wychodzi i wchodzi do tej kuwety. Staram się mu pomagać jak mogę m.in. poprzez podawanie parafiny, pasty na kłaki itp. Teraz chcę spróbować siemia lnianego (przeczytałam na forum, że jest bardzo pomocne w tych sprawach). W ogóle ja mam wrażenie, że on ma jakąś awersję do swojej kuwetki, nawet wtedy, gdy jest ona dopiero co umyta i żwirek wymieniony na czysty. Dzisiaj o mały włos nie brakowało, a wysiusiałby się do psiej budki (na posłanie). Dopiero jak go zaniosłam do kuwety to załatwił się, pomimo, że bronił się trochę przed wejściem do niej, ale jak już wszedł to niemal na paluszkach. Zawsze jak się załatwia to te tylnie łapki próbuje postawić na brzegu kuwety, byle tylko nie na piaseczku...
Jeść mokre jedzenie też się jakoś tak dziwnie nauczył, że dopiero jak wyjmę mu jedzonko z miseczki to je je. Nie wiem, czy mu tak jest łatwiej czy co...

Gdy pokarm znajduje się w misce to Gucio tylko zliże sosik bądź galaretkę - nic konkretnego wtedy nie zje. Pies zresztą też ma taki dziwny obyczaj, tyle, że ten bardzo często, szczekaniem domaga się jeszcze karmienia z rączki...
Trzymajcie kciuki za Guciaczka, oby to nie było nic poważnego i żeby już nie powtórzyło się...
Tak bardzo chciałabym uniknąć weta, ponieważ te wizyty są okropnie stresujące dla mojego kiciusia. Przez kilka dni po nich jest nie w sosie, a ja się potem zamartwiam, czy to tylko jego fochy, czy może coś poważniejszego... Niestety, i tak za ok miesiąc, może dwa czeka nas kolejna wizyta kontrolna (ponowny Rtg itd)
Co do tych nieszczęsnych płuc to niedawno kontaktowałam się z dr. Marcińskim z Warszawy w sprawie porównania pierwszego zdjęcia Rtg z drugim i stanowczo powiedział, że zdjęcia są identyczne. Zmiany na tym drugim niczym nie różnią się od tego pierwszego. To w sumie dobry znak, ale nadal boję się okropnie... cały czas niewiadomo co to są za zmiany i na jakim tle one powstały

Mam tylko nadzieję, że to nie żaden nowotwór (tfu, tfu, odpukać we wszystko). Doktor powiedział również, że takie zmiany może on ma już od maleńkości (niestety nie mamy porównania), może to np. jakieś niedotlenienie płuc czy coś takiego, ale nie można, niestety, wykluczyć tej najgorszej opcji
Także się boję, żeby z tych zmian nie rozwinęło się "coś" np. po kilku miesiącach, a nawet latach (czytałam o czymś takim jak "stan przednowotworowy"

).
Nan - jeszcze raz dzięki!
Serdecznie pozdrawiam.