Tutaj Wam chciałam pokazać kocurka którego nie udało się uratować.Nie zawsze mam czas pisać opisywać czy wołać o pomoc.Robię co muszę staram się pozyskać leki.Jeśli sie uda pomóc to dobrze.Czasem jednak.....bywa za póżno.
To kotek Bella.Nie wiem dlaczego karmicielki tak go nazwały bo to był kocurek.Mogł sobie spokojnie pożyc bo jego wiek szacuje na około 5-6 lat.Na mojej stołówce pojawił sie ponad 3 lata temu.
Oprócz tego chodził też w inne miejsce i gdyby nie to, może zdołałabym mu pomóc.Panie karmicielki zrobiły mu kąt w śmietniku.Karton i szmaty.Noce wtedy były bardzo mrożne.Być moze te odleżyny nie były by aż takie gdyby nie posłanie na którym przebywał.Słyszałam ale to juz potem ze myslały że pijaczki sikaja do śmietnika, bo legowisko ciagle było mokre.
Dzwoniły podobno po jakąs pomoc do Schroniska i dopiero kiedy sie zorientowały ze kota nie ma, jedna mnie spytała czy wiem gdzie jest kot.Odpowiedziałam ze wiem.U mnie.Ale jego stan jest taki ze raczej z tego nie wyjdzie, bo jest za pożno na pomoc.
Oczywiscie gdybym wiedziała że kot ma jakieś schronienie w smietniku i gdybym wiedziała gdzie i co wogóle sie z nim dzieje, to z pewnościa nie zostawiłabym go tam na mokrych szmatach w zimnie i chłodzie.
Ale nie wiedziałam tego.Spotkałam go visa vi miejsca gdzie karmie Willego.W sumie blisko mojego domu.Nie miał juz siły wstać.Ale jeśli sie domyślam który to był śmietnik ,to przeszedł spory kawał drogi i ruchliwą ulicę.
Nie chcę tutaj opisywać zapachu kota, tego ze cześć futra musiałam wyciąć.Reszta sama juz wychodziła od odleżyn.Ze wyciagnełam od sasiada sudokrem bo tego akurat nie miałam a dzisiaj ten sasiad zrobił mi jazde ze mu jeszcze kremu nie oddałam.
Myłam kota.Zmieniałam non stop podkłady.Robił pod siebie.Początkowo po lekach biegunka jakby sie zmniejszyła.Jadł , mruczał.Ale juz tak inaczej gardłowo.Po tygodniu odszedł.
Tutaj zdjęcia zaraz jak go przyniosłam.


