
Źle nie miała, mnóstwo schowków żeby nie zmarzła, jedzenia do wypęku. Tyle że wieczory, noce i weekendy samiutka była, a taka przylepa na pewno wolała kolanka.
Dziś się dowiedziałam że ktoś Luśkę porwał. Najpierw się w portierni zapytał - może zobaczył że portier sprzęt do brzozy wyjmuje że ktoś się Luśki czepia? - a potem zajumał

Ponoć porywaczka zachwycona kotą, że taka śliczna i grzeczna i przymilna. I że na pewno dobry dom jej da bo takie cudo.
Niestety nikt nie pomyślał żeby mnie zawołać żebym podpytała babkę, nawet o jakimś numerze telefonu nie pomyśleli tak się ucieszyli że Luśka do domu jedzie.
Się i cieszę i boję.
Wiec poproszę o ciepłe myśli dla Luśki żeby to był odpowiedni człowiek i ABSOLUTNIE IDEALNY DOM.
Szczęścia, mała!