Samuel (prawie 15 lat) jest jednym z "kotów załozycieli" miau

W grudniu Samuel zaczął chudnąć i nie chciał jeść. Po badaniach wyszła niewydolność nerek. Ponieważ suchego nie jadł, tylko łykał, wetka sprawdziła zęby, kamień. Nie bardzo się paliła do zdejmowania go, bo to ryzyko. Uparłam się i umówiłam go na zabieg z innej klinice, gdzie robią zabiegi kotom wysokiego ryzyka.
Uspili go, pojechałam i zaraz dostałam telefon... że to nie zęby a guz... guz jest na migdałku, podstawie języka, krtani, nagłośni... oczywiście tniemy. Udało się usunąć 70% guza, reszta nieoperowalna

To było w piątek.
I teraz: Samuel ma apetyt, chce jeść, ale zaraz po tym jak zje wylatuje mu ślina, a za nią jedzenie. Zrwaca wszystko, patrzy na mnie smutno i idzie się położyć.
Nie ma prawie głosu. Nie może miauczeć... a to tonk!
Dzisiaj byłam z nim u onkolog. powiedziała, że koty tak mają jak im coś przeszkadza i trzeba mu podkręcić apetyt. No to teraz mam super głodnego kota, który nie może się najeść

Byłam też u drugiej wetki, naturalnie leczącej. Zdziwiła się po co te wszystkie leki. Poddała pomysł, że może po tej operacji ma uszkodzony przełyk i poprosiła o zrobienie mu rtg.
Zrobiłam i zwykły i z kontrastem. Przełyk jest ok. Gdzieś w okolicy żołądka (o ile dobrze zrozumiałam) jest rozszerzenie. Żeby zobaczyć czy nałapał się powietrza czy to "coś" trzeba by mu zrobić endoskopie. Usypianie go w jego stanie?

Wysłałam zdjęcia rtg do tej naturalnej wetki.
Chemii mu nie dam. Sterydów ani tony leków też nie, bo to bezsensu. Będzie na antybiotyku i probiotyku, bo to mus.
ALe jak nie zacznie jeść to... wiadomo

Macie jakieś pomysły?