kocia_mendka pisze: A ja się tak śmiałam,że się polałam w gacie.....
ja też, ja też!!!
nadawałam do Ciri językiem UFO - ona leżała na górnej półce drapaczka koło mnie, a ja wyłam na różne niższe i wyższe tony - spokojnie, półgłosem wyłam

- w stylu dźwiękonaśladowczym takiego uuuuuiiiiiuuuuuu...., jakie wydają na filmach klasy Y NOLe. Na Nocnika ten dźwięk działa w stylu "ranyboskiecotochrystusiebrodatyratujmyżsięktowżwirekwierzy!", kot dostaje oczu niby spodki, nomen omen, i minę ma dziką. Używam tego rzadko, bo mi głupio robić z kota wała. Ale na Ciri jeszcze tego nie próbowałam wcześniej. No i ja wyję, kiciunia słucha, paczy, minę ma nieodgadnioną....aż wtem BACH! kółkami do góry na tym drapaku, a "mrrri!", a "griiiii!", a "mniu!" i inne takie zalotne podśpiewajki, wije się na pleckach, mizia o drapak, pomrukuje, cuda wianki po prostu....i w tym amoku serdecznym przemiziała się ciut za daleko i jak nie pie.......rdolnie z tego drapaka....
jestem ŚWINIA, wiem - najpierw się oplułam ze śmiechu, a potem moje moczozwieracze ogłosiły strajk i zaordynowały "w szeregu...razem....na trzy-cztery puszczamy!"
No i puściły.
Zdążyłam, owszem, do klopa.
I podnieść klapę.
Ale opuścić dresu i gaci już nie. Zlałam się jak dzieciak przez łachy, rechocząc cały czas

, tyle szczęścia, że chociaż na kibelku siedzący....
p.s.
Aha. Się mnie coś przypomniało.
Kociu, przeczytaj sobie opowiadanko Jeremiasza, znaczy, Jarka Grzędowicza, pt. "Obrona konieczna". Jak nie masz, poszukam Ci pdf-a.
A Ty może znajdziesz wew nim inspirację dla kolegi jeszcze e-m.....