Jedyna korzyść z chorowania polega na tym, że można się przekonać, że komuś na nas zależy. Tak...
Też się cieszę, że rzeczy ostateczne człowieka nadal mam w odległej perspektywie, a moje osobiste uszkodzenia ograniczają się do naciągnięć, nadwyrężeń i stłuczeń.
Siedzenie na zwolnieniu lekarskim ma to do siebie, że wprawdzie ma się dużo czasu, ale nie ma się możliwości satysfakcjonującego wykorzystania tegoż czasu. Chociaż z drugiej strony siedzenia na miau jest wystarczająco satysfakcjonujące.
Nie chowam urazy do tego człowieka, który spowodował wypadek. Wierzę, że uczynił to nieumyślnie. Jesteśmy tylko ludźmi i każdemu z nas zdarzają się czasem chwile nieuwagi i błędne decyzje. Nie tylko osoby starsze, jak ten człowiek, ale również młode i sprawne, z błyskotliwym refleksem, bywają sprawcami niejednej kraksy. Czasem nawet dobrym ludziom przydarzają się złe rzeczy... Każdemu mogą. Mi też. Zazwyczaj nic się wtedy nie dzieje, ale czasem dochodzi do tragedii. Giną ludzie. W moim wypadku ucierpiały tylko samochody. To tylko blacha, skądinąd bardzo pożyteczna, ale... to tylko blacha. Rzecz nabyta. Zdarza się. Nie jesteśmy cyborgami.
Noszę w sobie potrzebę natychmiastowego przebaczania i źle się czuję, jeśli kogoś nie zrozumiem i nie znajdę dla niego usprawiedliwienia. To chyba pieczątka, pozostała mi z czasów młodości, po nauce w szkole u sióstr zakonnych.
W środku jestem miękka, jak wiotki ragdoll. Pewnie dlatego tak do siebie pasujemy.











  







