Mruczuś wyglądał koszmarnie.Wprawdzie do mnie trafił, kiedy już nie miał ran koło uszu, pozostały i pozostaną jednak na zawsze blizny.Porośnięte futrem, więc nie są widoczne.Najgorzej wyglądał, kiedy dosłownie lało się z niego, z oczu, noska i pyszczka.Cierpiał, miał gorączkę i leżał w wannie.Widok straszny. Teraz to ładny, czyściutki kotek.Przeszkadza mi trochę to, że ma bardzo wygolony brzuszek, nie wygląda to ładnie, ale w końcu przecież zarośnie.On jest takim bardzo ciemnym tygryskiem, nie jest szary jak na pierwszym zdjęciu.Teraz mieszka w stadzie kotów, nie jest źle, ale potrafi zaatakować, jeszcze hormony mu się nie wypłukały całkowicie, ale określenie go mianem agresywnego byłoby nadużyciem

Prawdę mówiąc, to na to jest nawet za leniwy. Trzeba pomyśleć o odchudzeniu go, ale jeszcze dwa tygodnie musi brać steryd, więc to nie ma sensu.
Myślę, że należą się podziękowania moim wetom, bo świetnie mi poprowadzili Mruczusia.